PlusLiga. „Pomarańczowi” są w gazie

 

O tym, że całkiem niedawno, bo ledwie miesiąc temu – przegrywając u siebie 0:3 z Indykpolem AZS-em Olsztyn – zespół Jastrzębskiego Węgla był w wyraźnym kryzysie niewielu już pamięta. Bo forma zespołu, nad którym od niedawna pieczę sprawuje trener Slobodan Kovac, wyraźnie rośnie.

„Pomarańczowi” w dwóch ostatnich spotkaniach, w Plus Lidze z Asseco Resovią i w Lidze Mistrzów z Halkbankiem Ankara, dali rywalom lekcje siatkówki. Wszystkie sześć setów w tych meczach wygrali pewnie, dominując pod każdym względem nad przeciwnikami. To powoduje, że w dzisiejszym, derbowym meczu z GKS-em Katowice, to drużyna trenera Kovaca jest wyraźnym faworytem.

Za „pomarańczowymi” przemawia również fakt, że odkąd GKS Katowice pojawił się w Plus Lidze, to jeszcze nigdy Jastrzębskiego Węgla nie pokonał. Dwukrotnie, za każdym razem w stolicy Górnego Śląska, grano tie breaki, w których goście okazywali się lepsi. Tymczasem w hali przy al. Jana Pawła II dwa mecze zakończyły się zwycięstwami jastrzębian po 3:1, a jeden 3:0.

Właśnie niemal równo rok temu, 22 grudnia 2018, Jastrzębski Węgiel wygrał w trzech setach i było to bardzo przekonujące zwycięstwo. Gospodarze wygrywali sety do 18 i dwukrotnie do 20. W ataku szalał Dawid Konarski, który skończył 15 z 25 piłek, a na dodatek wykonał trzy punktowe bloki. Ponadto jastrzębianie posłali osiem asów serwisowych i drużyna prowadzona wówczas przez Piotra Gruszkę nie była się w stanie im przeciwstawić. Co ciekawe mecz rozgrywany dwa dni przed Wigilią był debiutem na stanowisku trenera jastrzębskiego zespołu Roberto Santilliego, którego w Jastrzębiu-Zdroju już zastać nie można.

Ale to właśnie on budował zespół. Dobierał zawodników o określonej charakterystyce i trzeba mu oddać, że moc w zespole jest. Przede wszystkim w zagrywce „pomarańczowych”, jeżeli jest celna, to sprawia, że rywale niewiele są w stanie wskórać.

– Mamy wysoki i ofensywny zespół. Dla każdego przeciwnika jesteśmy groźni i to jest, bez wątpienia, nasz atut – powiedział Michał Szalacha, środkowy Jastrzębskiego Węgla. Jeżeli katowiczanie liczą na to, że to iż jastrzębianie spośród wszystkich zespołów w Plus Lidze rozegrali najwięcej meczów i są zmęczeni, to mogą się przeliczyć.

Przypomnijmy, że „pomarańczowi” w dwóch poprzednich spotkaniach, jak stoi wyżej, nie zmęczyli się przesadnie. A na dodatek w starciu z Halkbankiem Ankara odpoczywało dwóch kluczowych dla zespołu zawodników, czyli Dawid Konarski i Jurij Gładyr. Obaj narzekają na drobne urazy, ale nie są to kontuzje, które uniemożliwią im grę w dzisiejszym spotkaniu.

Coraz bliższy powrotu do pełnej sprawności jest, na dodatek, Julien Lyneel. Chociaż trzeba przyznać, że w ostatnim okresie jego nieobecność specjalnie drużynie nie doskwiera. Bo w dobrej formie znajduje się Christian Fromm. Niemiecki przyjmujący w dwóch ostatnich spotkaniach dobrze poczynał sobie w ataku i – co wcale w jego przypadku nie jest takie oczywiste – w przyjęciu i w obronie. Ponadto dysponuje potężnym serwisem, o czym rywale zdążyli się przekonać. Tym bardziej dziwne, że wobec problemów Lyneela trener Santilli nie stawiał na Fromma, tylko na Dominika Depowskiego. Skądinąd byłego zawodnika GKS-u Katowice.

Podopieczni Dariusza Daszkiewicza doskonale zdają sobie sprawę, że przyjdzie im zagrać dziś na ciężkim terenie. – Drużyna z Jastrzębia pokazała, że jest w świetnej formie. Na pewno nie będziemy faworytem tego spotkania, ale może to i lepiej? Zagramy bez większej presji. Chcemy pokazać swoją, dobrą siatkówkę i to, że potrafimy wygrać z każdym. Jeżeli utrzymamy nasz poziom, to jesteśmy w stanie ugrać naprawdę dużo – mówi Kamil Kwasowski, przyjmujący GKS-u Katowice. W poprzedniej kolejce, konkretnie w meczu z Vervą Warszawa, sprawili faworytowi sporo problemów i mogli to spotkanie nawet wygrać. Skończyło się na jednopunktowej zdobyczy, a „oczek” katowiczanie bardzo potrzebują. Bo strata do ósmego Cerradu Czarnych Radom wynosi już cztery punkty.

 

Na zdjęciu: Christian Fromm (z lewej) pokazuje, że trener Roberto Santilli trzymał go w kwadracie dla rezerwowych.