Pniówek 74 Pawłowice szuka dobrych młodzieżowców

Rozmowa z Rafałem Wadasem, wiceprezesem do spraw sportowych Pniówka 74 Pawłowice.


Jakie zadanie zarząd klubu postawił przed rozpoczęciem sezonu drużynie i trenerom?

Rafał WADAS: – Zajęcie jak najwyższego miejsca w tabeli, bez względu na to, jakie by nie były sytuacje „za” i „przeciw”.

To bardzo enigmatyczne określenie. Co rozumie pan pod pojęciem „najwyższe miejsce”? Pierwsze?

Rafał WADAS: – Między sobą ustaliliśmy, że jeżeli będzie to miejsce w przedziale jeden – sześć, to będzie to bardzo dobry wynik.

Na czym bardziej wam zależało – wysokim miejscu w tabeli, wynikającym ze zdobyczy punktowej, czy na efektownej grze zespołu?

Rafał WADAS: – Zależało nam na jednym i drugim. Oprócz punktów i bramek ważne dla nas było „wrażenie artystyczne”. Chcieliśmy, by nasi kibice oglądali dobrą grę zespołu. Niestety, ze względu na obostrzenia związane z pandemią, kibiców praktycznie nie było na naszych meczach (Pawłowice bardzo często znajdywały się w tzw. czerwonej strefie – przyp. BN). Szkoda, że kibice nie oglądali występów naszych piłkarzy, zwłaszcza w drugiej połowie sezonu.

Szacunek dla piłkarzy

Efekt końcowy po pierwszej rundzie jest satysfakcjonujący?

Rafał WADAS: – Oczywiście, ponieważ zgromadziliśmy dużo punktów. Na pewno nasza sytuacja byłaby jeszcze lepsza, gdybyśmy nasz zwycięski marsz pociągnęli przez Ruch Chorzów, bo była taka możliwość. Tym niemniej jesteśmy zadowoleni z miejsca, które zajęliśmy na półmetku rozgrywek i liczby punktów na naszym koncie. Mamy duży szacunek dla naszych piłkarzy, którzy pracując na kopalni wstają o 4.00-4.30 rano, a po „dniówce” przychodzą jeszcze na trening.

Co stanęło na przeszkodzie, by pokonać „Niebieskich” na ich stadionie?

Rafał WADAS: – Według mnie sędziego tego spotkania przestraszył się… oświetlenia w Chorzowie. Podszedł do tego nie tak, jak powinien, a poza tym był debiutantem w 3. lidze! Rzut karny dla nas był ewidentny, druga bramka dla Ruchu padła ze spalonego. Niestety, sędziowie popełniają błędy i trzeba się z tym pogodzić. My się z tym pogodziliśmy.

Wiceprezes Pniówka Rafał Wadas (pierwszy z prawej) jest zadowolony z gry i wyniku drużyny w rundzie jesiennej. Fot. gkspniowek74@com.pl

Początek rozgrywek mieliście jednak niemrawy, w pierwszych 4. meczach zdobyliście zaledwie dwa punkty. Znalazł pan odpowiedź na pytanie, czemu wystartowaliście tak słabo?

Rafał WADAS: – Razem z trenerem Grzegorzem Łukasikiem znaleźliśmy odpowiedź na to pytanie. Nim ruszyły rozgrywki ligowe, musieliśmy rozegrać trzy mecze w ramach okręgowego Pucharu Polski. Potem zagraliśmy finał z rezerwami Rakowa Częstochowa na szczeblu Śląskiego ZPN, a potem zmierzyliśmy się z Sokołem Ostróda na szczeblu centralnym.

W momencie, kiedy odpadliśmy z Sokołem, rozpoczęły się znowu rozgrywki pucharowe na szczeblu podokręgu Tychy i musieliśmy grać na wyjazdach z zespołami z B i A-klasy. Do tego doszła sytuacja, gdy mieliśmy koronawirusa w drużynie i musieliśmy pauzować. Potem z kolei drużyny, z którymi mieliśmy grać, też miały zawodników zakażonych koronawirusem, w związku z czym mecze zostały przełożone. To wszystko skumulowało się do tego stopnia, że od czerwca graliśmy w systemie sobota – środa – sobota.

Dopiero w momencie, gdy skończyliśmy wszystkie rozgrywki pucharowe i nadrobiliśmy zaległości w lidze, zawodnicy mogli wreszcie odpocząć i grać w normalnym rytmie. Musimy bowiem pamiętać, że nasi piłkarze w 70 procentach są pracownikami kopalni, pozostałych 30 procent drużyny to uczniowie. Tylko Rafał Adamek nie pracował zawodowo.

Trener wisiał na włosku?

W pewnym momencie los trenera Grzegorza Łukasika wisiał na włosku? Gdybyście nie wygrali u siebie z Polonią Nysa, to…

Rafał WADAS: – Nie, takiego momentu „przesilenia” nie było. Owszem, rozmawialiśmy z trenerem Łukasikiem i jego asystentem Dariuszem Kłusem po męsku i wiedzieliśmy, na czym stoimy. Ale wcale się nie dziwię, że padło takie pytanie, bo w pewnym momencie byliśmy na samym dnie ligowej tabeli.

Jakieś ruchy wypadałoby poczynić, ale zarząd klubu wykazał się cierpliwością, obdarzając trenera Łukasika zaufaniem. Od tamtego momentu poszliśmy w górę tabeli, co świadczy o tym, że podjęliśmy właściwą decyzję. Dodam, że trener Grzegorz Łukasik nie pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji, bo wcześniej, za jego kadencji, drużyna też miała „przestoje w grze”.

Finisz mieliście piorunujący, w 8. ostatnich kolejkach odnieśliście siedem zwycięstw. Żałował pan, że rozgrywki już się zakończyły?

Rafał WADAS: – Bardzo. Jestem pewien, że gdybyśmy rozegrali jeszcze 2-3 kolejki z rundy wiosennej, to poszlibyśmy siłą rozpędu i zdobylibyśmy kilka punktów.

Stan „wrzenia” po Gwarku

Które zwycięstwo w minionej rundzie uważa pan za najcenniejsze?

Rafał WADAS: – Ostatni mecz na wyjeździe z MKS-em Kluczbork był meczem, który pokazał, na co nas stać. Zagraliśmy kapitalnie, zawodnicy bezbłędnie realizowali plan i wskazówki trenera.

Mecz, który najbardziej podniósł panu ciśnienie, a być może nawet wyprowadził z równowagi?

Rafał WADAS: – Mecz z Gwarkiem Tarnowskie Góry u siebie. Po 15 minutach powinniśmy prowadzić 3:0, a przegraliśmy go 2:3.

Jesienią trener Grzegorz Łukasik narzekał na zbyt małą liczbę wartościowych młodzieżowców. Ściągnięcie takich zawodników będzie waszym priorytetem w zimowym okienku transferowym?

Rafał WADAS: – Zgadza się. Chcemy w zimowym okienku transferowym pozyskać minimum trzech młodzieżowców. Chcielibyśmy w ten sposób odciążyć Filipa Łukasika, który grał we wszystkich meczach od pierwszej minuty i były takie, w których było widać jak na dłoni, że jest zmęczony. W najbliższą środę, 16 grudnia, o godzinie 14.30 robimy test-mecz dla młodzieżowców. Nawet jeżeli ktoś nie otrzymał zaproszenia, a chciałby spróbować swoich sił, będzie mile widziany. Zapraszamy.

Rok temu takie pytanie byłoby dziwne, ale teraz niekoniecznie. Zimą Pniówek wyjedzie na zgrupowanie?

Rafał WADAS: – Mamy zaplanowane i zarezerwowane od 31 stycznia do 6 lutego zgrupowanie w Busku Zdroju. Otrzymaliśmy propozycję, która praktycznie była nie do odrzucenia, może nie pod względem finansowym, ale na pewno infrastrukturalnym.

Boisko ze sztuczną nawierzchnią najnowszej generacji jest 50 metrów od hotelu „Gromada”, w którym będziemy mieszkać. Hala sportowa, basen, gabinety odnowy biologicznej znajdują się tylko 250 metrów od naszego hotelu. Tygodniowy pobyt w tym ośrodku, łącznie z transportem, będzie nas kosztował 25-30 tysięcy złotych.

Bezpieczny budżet

Czasy mamy trudne, więc jaki będzie budżet Pniówka w 2021 roku? Porównywalny, czy znacznie mniejszy niż w poprzednich latach?

Rafał WADAS: – Budżet, jakim dysponowaliśmy w tym roku, w zupełności wystarczył, by zamknąć rok bez żadnych zobowiązań wobec kogokolwiek, zawodników, czy firm współpracujących z nami. Trudno cokolwiek przesądzać w tej chwili, ale wstępne rozmowy ze sponsorami wskazują na to, że przyszłoroczny budżet nie powinien dużo odbiegać od tego, którym dysponowaliśmy w tym roku.

Relacje z gminą Pawłowice uległy poprawie? Słyszałem, że w „prezencie” dostaliście boisko w Krzyżowicach, które możecie zaadoptować jako boisko treningowe.

Rafał WADAS: – Te relacje nigdy nie były złe. Boiska w Krzyżowicach nie dostaliśmy w prezencie, sami zgłosiliśmy się do gminy, że chcemy je zagospodarować. Zależy nam bowiem na tym, by nasza młodzież trenowała na boisku z naturalną trawą, a nie tylko na sztucznej nawierzchni. Mamy w tej chwili w klubie 12 grup młodzieżowych.

Chcemy zainwestować w to boisko, już tam rozpoczęliśmy prace. Mamy zamówioną trawę i nawozy, bo chcemy, by na przełomie marca i kwietnia to boisko zostało oddane do użytku. Negocjujemy z JSW i Fundacją JSW, by postawić tam kontenery, które służyłyby jako szatnie.

Jaki jest plan sportowy na rundę wiosenną? Ogrywać młodzieżowców? Walczyć o miejsce na podium? Ze ścisłą czołówką – Ruchem Chorzów, Polonią Bytom, Ślęzą Wrocław – zagracie u siebie…

Rafał WADAS: – Na froncie sportowym możemy walczyć z każdym przeciwnikiem i tak zamierzamy robić. Gdybyśmy skończyli rozgrywki na drugim, albo trzecim miejscu, satysfakcja byłaby ogromna. To, że z wyprzedzającymi nas drużynami zagramy u siebie, nie ma znaczenia.

Dlaczego?

Rafał WADAS: – Kiedyś boisko w Pawłowicach było naszym atutem, teraz już tak nie jest. Zawodnicy, którzy teraz u nas grają, potrzebują przestrzeni i lepiej grają na dużych boiskach. Dlatego nasze kameralne, wąskie boisko, wcale nie jest naszym sprzymierzeńcem.


Fot. Facebook.com/gkspniowek74