Podbeskidzie i Skra to drużyny z innych światów

Niecałe 100 dni temu „górale” mieli jeszcze szanse na utrzymanie w ekstraklasie, a Skra nie była pewna nawet baraży. W poniedziałek pod Klimczokiem obie ekipy staną naprzeciw siebie.


15 maja Skra Częstochowa przegrała w II lidze z Olimpią Grudziądz 0:2. Zespół znajdował się wówczas na granicy strefy barażowej i miał tyle samo punktów, co dwie inne drużyny. Nie był zatem pewien tego, czy zagra o I ligę, a Podbeskidzie Bielsko-Biała… miało jeszcze matematyczne szanse na utrzymanie w ekstraklasie.

Jedyni w lidze

Dzień później cudu jednak nie było. „Górale” przegrali w Warszawie z Legią i spadli z najwyższego poziomu rozgrywkowego. Minęło dokładnie 99 dni i dziś w Bielsku-Białej spadkowicz podejmuje beniaminka, który w tabeli zajmuje… wyższe miejsce. Skra ma już na swoim koncie zwycięstwo w nowym sezonie, a Podbeskidzie jeszcze nie wygrało.

Oba zespoły zmieniły się radykalnie. Co ciekawe, zarówno do Skry, jak i do Podbeskidzia dołączyła taka sama liczba nowych zawodników, czyli po 17. Jak na razie budowa nowej drużyny lepiej idzie w Częstochowie. Może dlatego, że dla Podbeskidzia wspomniany mecz z Legią był ostatnim w poprzednim sezonie, a Skra grała przeszło o miesiąc dłużej? Trudno jednoznacznie to stwierdzić.

Pewne jest jednak to, że gdyby mecz rozgrywany był kilkanaście tygodni temu, to zdecydowanym jego faworytem byliby bielszczanie. Dziś nie jest to już takie oczywiste. Szczególnie po tym, jak Skra – w poprzedniej kolejce – urwała punkty Miedzi Legnica i jest jedyną drużyną, której w tym sezonie udała się taka sztuka.

Rodzina z Andrychowa

Po meczu z GKS-em Tychy szkoleniowiec „górali” Piotr Jawny wyraźnie podkreślił, że starcia ze Skrą w żadnym wypadku nie traktuje w kategoriach meczu z beniaminkiem. Częściowo sztab szkoleniowy drużyny spod Klimczoka wie, czego może się po najbliższym rywalu spodziewać. W ubiegłym sezonie w II lidze trenerzy Jawny i Marcin Dymkowski dwukrotnie mierzyli się ze Skrą i oba te mecze przegrali.

W Częstochowie było 2:0, a jednym z najważniejszych momentów tamtego spotkania było wprowadzenie na boisko po przerwie Titasa Milasziusa. Litwin rozruszał ofensywę Skry, miał świetną sytuację, a później zanotował asystę. Krzywdy tym razem zawodnik „góralom” nie zrobi. Niedawno wrócił do pełni sprawności po kontuzji, a na dodatek jest zawodnikiem… Podbeskidzia.

Od sześciu spotkań czekają kibice Podbeskidzia na zwycięstwo w I lidze, a od siedmiu meczów na to, by zainkasować komplet punktów w meczu o stawkę. W ostatnich dwóch meczach było blisko. Z GKS-em Katowice „górale” prowadzili 2:0, ale wygrać nie zdołali. Z GKS-em Tychy nie byli zespołem lepszym, ale mieli swoje szanse i mogli rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. W obu przypadkach się nie udało. Czy uda się tym razem? –

Musimy pracować nad wykończeniem akcji. Trzeba być cierpliwym i jestem przekonany, że wtedy będzie lepiej punktować. Dobrze, że z GKS-em Tychy nie straciliśmy gola. Wcześniej rywale strzelili nam zbyt wiele bramek – mówi Mathieu Scalet, zawodnik, który tuż przed rozpoczęciem sezonu trafił pod Klimczok. Piłkarz urodzony we Francji, jak sam przyznaje, w Bielsku-Białej czuje się bardzo dobrze, bo jego rodzina pochodzi z Andrychowa, z którego do stolicy Podbeskidzie jest przysłowiowy rzut beretem.

Kibice „górali” mają zatem nadzieję, że znajomość regionu pomoże temu piłkarzowi w jak najszybszej adaptacji w nowym otoczeniu. I temu, że Scalet pomoże Podbeskidziu w wygrywaniu meczów.



Na zdjęciu: Matheiu Scalet dobrze czuje się w Bielsku-Białej, bo jego rodzina pochodzi z Andrychowa. Może to pomoże Podbeskidziu w wygrywaniu meczów?

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus