Podnoszenie ciężarów. Nikt mu nie podskoczy

Zdecydowanym zwycięstwem Arkadiusza Michalskiego zakończył się turniej o Puchar Polski, rozegrany w Polkowicach.


Działacze i trenerzy Górnika Polkowice, na czele których stoi Krzysztof Michalski, słyną ze znakomitej organizacji ciężarowych zawodów. W Sercu Zagłębia Miedziowego, jak zwykło się nazywać Polkowice, do dziś wspomniany jest rozegrany przed dwoma laty międzynarodowy turniej barbórkowy. Z każdej imprezy prezes Górnika i jego ludzie wyciągają wnioski, starając się zrobić wszystko, by kolejna była lepsza.

Powtórka z Gdańska

Sala Szkoły Podstawowej nr 4 – ozdobiona ogromnym banerem z podobiznami uczestników zawodów – gotowa była na 24 godziny przed ich początkiem i robiła spore wrażenie. – Jest o co walczyć i gwarantuję, że nikt stąd nie wyjedzie z pustymi rękami – mówił na odprawie technicznej szef Górnika, dodając przy tym, że w puli nagród znalazło się 32500 złotych. Najwięcej – 7000 złotych – miał zainkasować oczywiście zwycięzca, a dodatkową nagrodą był rower górski.

Prognozowano, że walka o główne trofeum rozstrzygnie się między Arkadiuszem Michalskim, Bartłomiejem Adamusem oraz Arsenem Kasabijewem i faktycznie tak było. Oklaskiwany m.in. przez Łukasza Puźnieckiego, burmistrza Polkowic, Michalski kolejny raz potwierdził, że na arenie krajowej nie ma sobie równych, wyprzedzając Kasabijewa o 16,2 pkt według współczynnika Sinclaira i jako jedyny z 14 uczestników przekroczył 400 pkt.

Tak samo było przed trzema tygodniami na mistrzostwach Polski w Gdańsku. Co ciekawe, 31-letni sztangista Budowlanych Opole uzyskał taki sam rezultat w dwuboju, a do zaliczenia 380 kg również wystarczyło mu 5 podejść. Różnica polegała na tym, że na MP wyrwał 165 kg, rezygnując z trzeciej próby, a podrzucił 215 kg, zaś na PP wyrwał 170 kg, podrzucając 210 kg i zrezygnował z trzeciego podejścia. Jego zmagania ze sztangą mogły się podobać, choć do niektórych podjeść mógłby się pewnie przyczepić.

– Po mistrzostwach Polski ciężko trenowałem i ten start potraktowałem jako sprawdzian przed igrzyskami. Mimo bólu biodra i osłabienia po szczepieniu, wypadł przyzwoicie; dźwigałem tyle, ile potrzebne mi było do zwycięstwa, choć zdaję sobie sprawę, że aby myśleć o medalu w Tokio, będę musiał sporo dołożyć, ale stać mnie na to. Został miesiąc na intensywną pracę i złapanie świeżości – powiedział czterokrotny medalista mistrzostw Europy, który w sobotę ważył 109,3 kg, na wspomnianych MP 110,8 kg, ale w stolicy Japonii wystartuje w kategorii 109 kg.

Rekord Adamusa

Rywalizacja o pozostałe miejsca na podium była niezwykle wyrównana, o czym świadczą minimalne różnice punktowe. Choć wspomniany Kasabijew ma już 34 lata, nadal udowadnia, że drzemią w nim spore możliwości. Do osiągnięcia 364 kg wystarczyły mu 4 podejścia.

– Arsen bardzo dobrze przepracował zgrupowanie we Władysławowie i jest na innym etapie przygotowań, bo na igrzyska nie pojedzie. Przewidujemy go jednak do występu na listopadowych mistrzostwach świata w Peru – zapowiedział trener reprezentacji, Zdzisław Faraś, który z uwagą obserwował również podejścia Adamusa, przygotowującego się ostatnio w klubie, pod opieką Piotra Wysockiego.

21-letni sztangista rzutem na taśmę uzyskał nominację olimpijską i wystartuje w kategorii 96 kg. W sobotę ważył 600 g więcej i dzięki uzyskaniu 349 kg w dwuboju ustanowił rekord Polski do lat 23 w kategorii 102 kg.

– Patrząc na to, co w ostatnim tygodniu działo się z moim zdrowiem, start uważam za bardzo udany. Problemy z kręgosłupem nie pozwalały normalnie trenować i mój występ stał pod znakiem zapytania. Nie spodziewałem się takiego wyniku i to w takim stylu. Ciężary czułem dobrze i solidnie technicznie. Brakuje trochę siły w nogach i grzbiecie, ale myślę, że jeśli zdrowie dopisze, to zbiorę się do igrzysk i tam podźwigam dużo większe ciężary – powiedział sztangista bydgoskiego Zawiszy, dokładający do wyniku z MP 4 kg.

Zwarycz do Tokio?

Tuż za podium uplasował się Krzysztof Zwarycz, który do 325 kg z Gdańska dołożył aż 8 kg. Gdyby nie dociski w stawach łokciowych przy atakach na 164 kg w rwaniu i 195 kg w podrzucie, miałby 421,2 pkt i zmusiłby rywali do atakowania znacznie większych ciężarów. 31-latka najwyraźniej zmobilizowały informacje o możliwości startu na igrzyskach. Okazuje się bowiem, że lista olimpijczyków nie jest jeszcze zamknięta, a relokacje mogą nastąpić m.in. w kategorii 81 kg.

Wśród potencjalnych olimpijczyków jest Kolumbijczyk Brayan Santiago Rodallegas, a w ciągu ostatnich 12 miesięcy czterech jego rodaków przyłapano na dopingu, co może skutkować wykluczeniem Kolumbii z ciężarowej rywalizacji w Tokio. – Co prawda trzeba jeszcze poczekać do 5 lipca, ale inne rozwiązanie trudno sobie wyobrazić. Krzysiek jest pierwszy na liście oczekujących, więc wykreślenie Rodallegasa automatycznie oznaczać będzie jego nominację – dodał trener Faraś, a Zwarycz najbliższe dni spędzi na nerwowym oczekiwaniu i mocniejszym treningu.

150 kg nad głową

Oprócz Adamusa z rekordem kraju juniorów w kategorii 67 kg wracał z Polkowic Kacper Urban. Zdolny 20-latek podrzucił 150 kg, poprawiając życiówkę o 3 kg. – W trzeciej próbie atakowałem 155 kg, ale ostatnio miałem kłopoty barkiem i nie byłem w stanie wstać ze sztangą. Trochę żałuję, ale mam nadzieję, że niedługo uda mi się ten ciężar zaliczyć. Moim celem na ten rok są wrześniowe mistrzostwa Europy juniorów w Finlandii – zapowiedział sztangista rodem z Żywca, który ważąc 66,7 kg uzyskał w dwuboju 275 kg (125+150) i mając 373,3 pkt finiszował w sobotę na 7. miejscu.

Wyniki

1. Arkadiusz Michalski (109,3 kg, Budowlani Opole) 380 (170+210) – 408,9 pkt; 2. Arsen Kasabijew (108, 4 kg, Tarpan Mrocza) 364 (160+204) – 392,7 pkt; 3. Bartłomiej Adamus (96,7 kg, Zawisza Bydgoszcz) 349 (159+190) – 391,9 pkt; 4. Krzysztof Zwarycz (87,2 kg, Budowlani) 333 (150+183) – 390,7 pkt; 5. Patryk Bęben (81,6 kg, Mazovia Ciechanów) 310 (140+170) – 375,5 pkt; 6. Mateusz Skulimowski (89,8, Budowlani) 323 (145+178) – 374 pkt.

3 ZAWODNIKÓW nie zaliczyło dwuboju. Tymi pechowcami okazali się: Igor Osuch (Horyzont Mełno), Marcin Izdebski i Olaf Pasikowski (obaj Budowlani Opole).

50 UDANYCH podejść oglądała polkowicka publiczność, 28 było spalonych, a z 6 zrezygnowano.


Na zdjęciu: Do takich obrazków fanom podnoszenia ciężarów przyszło przywyknąć. Arkadiusz Michalski (w środku) góruje nad Arsenem Kasabijewem (z lewej) i Bartłomiejem Adamusem.

Fot. Marek Hajkowski