Podsumowanie rundy – Piast Gliwice. Wiatr w oczy

Ten sezon miał być dla Piasta przejściowym, stojącym pod znakiem przebudowy drużyny, ale takich kłopotów chyba nikt się nie spodziewał. Wiele przeszkód sprawiło, że gliwiczanie na właściwe tory wskoczyli dopiero w końcówce rundy.


Złoty i brązowy medal rozpaliły apetyty wśród gliwickich kibiców. Oznaki, że ten sezon będzie inny, trudniejsze, były jednak dostrzegalne. Po pierwsze – kolejne zmiany kadrowe. Odejścia ważnych piłkarzy, a w zamian sprowadzenie takich „do odbudowy”.

Po drugie – gra na trzech frontach i chęć pierwszego w historii awansu do kolejnej rundy europejskich pucharów. Po trzecie – kontuzje i koronawirus, który zaatakował szatnię tak mocno, że do dziś choroby nie przeszło jeszcze dosłownie 3-4 zawodników. To wszystko mocno odbiło się na dyspozycji drużyny.

Gdy Piast dobrze radził sobie w Europie, wyeliminował Białorusinów i Austriaków oraz dzielnie walczył z Duńczykami, w lidze działa się katastrofa; wynikowa, bo gra nie była najgorsza, ale gliwiczanie pudłowali na potęgę. Wszyscy czekali na powrót do zdrowia Jakuba Świerczoka, co zbiegło się z „covidową”, niemal miesięczną przerwą w grze całej drużyny.

Sztab szkoleniowy mimo trudnych warunków treningowych wyeliminował większość niedociągnięć z początku sezonu i Piast zaczął punktować aż miło. Osiem meczów bez porażki i awans w Pucharze Polski – to najlepsze tego dowody. Na początku jesieni Piast był ostatni w tabeli i miał stratę do reszty. Teraz ma już dobre widoki na miejsce co najmniej w środku ligowej stawki.


Czytaj jeszcze: Najpierw pożegnanie, potem przywitanie

Z pewnością wiele można obiecywać sobie po zimowej przerwie, która choć będzie krótsza, to na pewno dobrze wykorzystana przez trenera Fornalika. Kilka transferów jest nieuniknionych, zwłaszcza w defensywie. Kilku piłkarzy musi „odpalić”, bo oczekiwania są spore.

Maszyna przez moment się zatarła, kilka nowych części musi się dotrzeć, aby znów kibice oglądali takiego Piasta, jak przez dwa wcześniejsze sezony. Jeśli chodzi o finanse, to klub jest świetnie poukładany i to zasługa prezesa Pawła Żelema.

Wszyscy mogą się więc skupić na aspekcie sportowym, choć kadra wciąż jest w przebudowie i po sezonie kolejne zmiany będą nieuniknione. Miejsca na transferowe pomyłki nie ma, jeśli gliwiczanie wciąż mają być kimś więcej niż ligowym średniakiem.


Na zdjęciu: Jakub Świerczok największa nadzieja Piasta na bramki. Najlepszy przedsezonowy transfer.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus


PLUS

Jakub Świerczok

Tęsknota za napastnikiem z prawdziwego zdarzenia w Gliwicach była ogromna. I nawet popisy strzeleckie Piotra Parzyszka nie sprawiły, że wśród kibiców miał samych fanów. Pewnie dlatego, że dorobek snajpera grającego obecnie we Włoszech mógłby być zdecydowanie lepszy. Od czasów Kamila Wilczka nie było jednak takiego „napadziora”, jak Jakub Świerczok. 28-latek nie potrzebuje wiele, żeby strzelić gola. Jego bramka zaaplikowana Zagłębiu Lubin niemal z połowy boiska stała się hitem internetu. Aż żal, że „Świeży” przygodę z gliwiczanami rozpoczął od kontuzji. Gdyby nie to, goli byłoby dużo więcej.

MINUS

Kristopher Vida

Najdroższy transfer w historii Piasta musi mierzyć się z ogromną krytyką ze strony kibiców i piłkarskich ekspertów. Początek przygody z Okrzei był niezły, ale brakowało liczb. Z czasem gra stała się coraz gorsza i na zawodniku zaczęła ciążyć coraz większa presja. Jesień? Do zapomnienia, bo Węgier najpierw był kontuzjowany, a potem chory. Cała nadzieja w Waldemarze Fornaliku i zimowych przygotowaniach.

STRZELCY: (17) 6 – Świerczok, 3 – Żyro, 2 – Malarczyk, Milewski, Alves, 1 – Czerwiński, Steczyk