Podsumowanie sezonu. Złoty okres Piasta Gliwice na naszych oczach

W tym roku gliwicki klub obchodzi 75-lecie swojego istnienia. Chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości, że sekcja piłkarska najlepsze czasy ma… obecnie. Przez wiele lat drużyna Piasta była typowym ligowym szaraczkiem. W ekstraklasie nie zawsze traktowano ich poważnie. Mistrzostwo Polski 2019 i brązowy medal 2020 zmieniło sytuację.


Piast ekstraklasowy szczyt osiągnął w maju 2019 roku. Historyczne mistrzostwo Polski, pierwsze dla Górnego Śląska od długich 30 lat. Wielki triumf i wielki sukces. Wielu przewidywało, że to jednorazowy wybryk, że teraz zespół czeka spadek z tego szczytu. Tezę potwierdzać miały wydarzenia z poprzedniego lata. Drużynę opuścił najlepszy obrońca ligi (Sedlar), najlepszy młodzieżowiec (Dziczek) i najlepszy piłkarz sezonu (Valencia). W dodatku przygoda z europejskimi pucharami zakończyła się na dwumeczach z BATE Borysów i Ryga FC. Nowi zawodnicy potrzebowali czasu i nie stanowili o sile drużyny od pierwszych meczów. Jakby tego wszystkiego było mało, drużyna słabo rozpoczęła sezon.

Ekonomicznie najlepsi

Gdyby wtedy ktoś powiedział, że Piast zakończy sezon z medalem i przed pewien czas będzie głównym konkurentem dla Legii, ten byłby posądzony o korzystanie z używek. Jednak Waldemar Fornalik i jego piłkarze po raz kolejny udowodnili, że ciężką pracą i odpowiednim planem można dokonać wielkich rzeczy. Brązowy medal, drugi krążek z rzędu, właśnie tak trzeba nazwać. Piast po mistrzostwie nie stał się krezusem. Budżet nie zwiększył się o dziesiątki milionów, a kominów płacowych nie było i nie ma. Prezes Paweł Żelem nie ma najlepszej opinii wśród kibiców, ale jeśli chodzi o dbałość o klubowe finanse, o zapewnienie drużynie wszystkiego czego potrzeba, jest w tej kategorii mistrzem. Już po mistrzostwie działacze zagranicznych organizacji piłkarskich dziwili się, jak klub z budżetem w okolicach 7-8 mln euro zostawił w tyle inne kluby, w tym Legię, która wyprzedza resztę pod względem możliwości.

Doświadczenie zaowocowało

Miniony sezon nie był spektakularny. Był wykorzystany do bólu. Piast grał mądrzej, dobrze się bronił i wykorzystywał słabości rywali. Choć często szwankowała skuteczność, zespół strzelał niezbyt wiele goli, to jednak osiągnął bardzo dobry wynik. Był drużyną przez wielkie D. Co prawda pierwszoplanową postacią stał się Jorge Felix, rozgrywający sezon życia, ale w gliwickim zespole nie było gwiazd. Na sukces pracowali wszyscy, drużyna przypominała dobrze naoliwioną machinę. Dwa zwycięstwa i remis z mistrzowską Legią pokazały, że Piast jest drużyną, która już nikogo nie musi się bać. Świetna gra i wyniki przy Okrzei potwierdziły, że Gliwice to twierdza i to rywale mają problem. Zarówno trener Waldemar Fornalik, dyrektor Bogdan Wilk i piłkarze nie ukrywają, że zmieniło się postrzeganie Piasta. Klub funkcjonuje w nowych realiach. Apetyty zostały rozbudzone, a utrzymanie takiego poziomu będzie coraz trudniejsze.


Przeczytaj jeszcze: Ligowiec. Czapki z głów


Czas na kolejne zmiany

Zwłaszcza, że znów z drużyny może odejść kilku ważnych graczy. Niby nic w tym dziwnego, takie są piłkarskie koleje rzeczy, ale ewolucja i przebudowa zespołu, to nie jest łatwa sprawa. Trener Fornalik wie o tym doskonale, bo przerabiał to już w Ruchu Chorzów. Były selekcjoner jest już jednak bogatszy o doświadczenia i już wielokrotnie udowadniał, że jest fachowcem pierwszej klasy. Kto jeśli nie on może poradzić sobie z przebudową drużyny. No co będzie stać Piasta w kolejnym sezonie, to już temat na zupełnie inny tekst, na razie w Gliwicach jest chwilą na zasłużoną radość i wypoczynek.


PLUS

Eksplozja formy

Na pochwały zasłużyło bardzo wielu piłkarzy, ale chcemy wyróżnić dwóch, których duża rola w zespole mogła być w pewnym sensie zaskakująca. Pierwszym jest Urosz Korun, który wobec odejścia Aleksandara Sedlara, musiał błyskawicznie wskoczyć w jego buty. Udało się to, ale z początkowymi problemami, które były widoczne w meczach europejskich pucharów. Później jednak forma szła w górę, gdy nie było Jakuba Czerwińskiego, a po jego powrocie tworzyli oni najlepszą defensywę w lidze. Ogromny rozwój wykonał Sebastian Milewski. Młodzieżowiec przyszedł ze spadkowicza i częściej musiał grać na pozycji, z którą wcześniej nie miał nic wspólnego. Także szybko się przystosował, za co należą się brawa.

MINUS

Konkurencja dla Parzyszka

Mamy na myśli przede wszystkim Patryka Tuszyńskiego i Dominika Steczyka. Obaj otrzymali mnóstwo szans na grę, obaj mieli mnóstwo okazji bramkowych i bardzo często zawodzili. Tuszyński rozegrał w tym sezonie 31 meczów dla Piasta i strzelił… jednego gola. Steczyk? 18 meczów i bez gola. Nie tak powinni wyglądać w jednym z najlepszych klubów snajperzy numer 2 i 3. Młodzieżowca już w kolejnym sezonie kibice mogą nie oglądać, ale „Tuszek” musi się zdecydowanie poprawić. Przyzwoitość tego wymaga…

STRZELCY

STRZELCY (41): 16 – Felix, 12 – Parzyszek, 4 – Badia, 2 – Milewski, 1 – Czerwiński, Hateley, Jodłowiec, Tuszyński; samobójcze: Bogusz (ŁKS), Skóraś (Raków), Wiśniewski (Górnik).


Na zdjęciu: Prawdziwy zespół, prawdziwa radość. Piast Gliwice nie zawiódł i w tym sezonie.

Fot. piast-gliwice.eu