Podsumowanie – Zagłębie Sosnowiec. Kolejny stracony sezon

Zagłębie ponownie zawiodło i drugi rok z rzędu walczyło o zachowanie I-ligowego bytu.


Wydawało się, że wszystko co złe w Zagłębiu dobiegnie końca wraz z zakończeniem sezonu 2019/20. To miał być przejściowy sezon po spadku z ekstraklasy, a jak wiadomo takie są zawsze dla spadkowicza trudne. Zagłębie praktycznie do ostatniej kolejki walczyło wówczas o I-ligowy byt. Potem miało być już tylko lepiej.

Postanowiono ożywić szatnię, wpuścić do niej nieco świeżej krwi. Tak na Ludowym pojawił się portugalski zaciąg. Goncalo Gregorio, Joao Oliviera i Martimo Maia mieli pociągnąć ten wózek przy wsparciu doświadczonych graczy takich jak Szymon Pawłowski czy Patryk Małecki. Za wyniki nadal miał odpowiadać Krzysztof Dębek, który w Zagłębiu rozpoczął samodzielną pracę w dorosłej piłce.

Po raz kolejny na papierze wszystko wyglądało bardzo dobrze. Nawet pierwsze mecze, minimalnie przegrane, napawały optymizmem, bo sosnowiczanie grali ładnie, ale nieskutecznie. Bramki i punkty miały przyjść. To miała być kwestia czasu. Niestety, nie była. Z każdym kolejnym meczem rosło napięcie, zespół tracił punkt za punktem, a rywale uciekali.

Okazało się, że trener Dębek to świetny fachowiec jeśli chodzi o futbol młodzieżowy, ale w dorosłej piłce po prostu się pogubił. Tłumaczenie piłkarzy po każdym niepowodzeniu, komentarze w stylu „piłkarz zrobił postępy”. Czas trenera Dębka dobiegał końca i w końcu stało się to, co w ostatnich sezonach było już niemal tradycją w Sosnowcu. Zmiana trenera. Inna sprawa, że piłkarze, zwłaszcza ci doświadczeni trenerowi nie pomogli.

Postawiono na szkoleniowca z doświadczeniem, a wybór padł na Kazimierza Moskala. Pierwsza runda został dograna w założeniu, że szkoleniowiec zobaczy kim dysponuje i po wyrobieniu sobie opinii podejmie decyzje kadrowe. W międzyczasie na Ludowym pojawił się Robert Podoliński, który został doradcą zarządu. Wiadomo, że gdzie kucharek sześć…

Dla trenera Moskala na pewno nie była to komfortowa sytuacja, ale szkoleniowiec robił swoje. Szybko zdał sobie sprawę, że potrzebuje w zespole zmian, choć jeszcze na kilka kolejek przed końcem rundy jesiennej z Kresowej dobiegały opinie, że kadrowa rewolucja nie jest potrzebna. Po blamażu i porażce 1:4 z Górnikiem Łęczna już nikt nie miał wątpliwości, że zmiany są konieczne…

Dzięki piłkarzom takim jak Maciej Ambrosiewicz czy Patrik Misak, którzy dali jakość ekipie z Sosnowca, ligę udało się uratować. Zagłębie w kilku meczach zagrało naprawdę nieźle i widać było w tym rękę trenera Moskala. Trudno jednak wygrywać mecze, gdy jest się ze skutecznością na bakier. Trener Zagłębia nie mógł się tylko doprosić klasowego stopera, ale dzięki temu szansę otrzymał młodzieżowiec Mateusz Machała, który pokazał, że czasem warto postawić na kogoś na dorobku, kogoś kto nie zarabia nieadekwatnych do umiejętności pieniędzy.

Szkoleniowiec sosnowiczan ma w szatni posuch. To dobrze, bo były lata, gdy to piłkarze w niej rządzili. Ci, którzy próbowali wprowadzić swoje zasady – patrz Patryk Małecki – są poza drużyną.

Pod koniec sezonu dało się słyszeć, że trener Moskal wróci do ŁKS-u, ale szybko rozwiał wątpliwości i zapowiedział, że w kolejnym sezonie powalczy z drużyną o wyższe cele. Oczywiście pod warunkiem, że zespół zostanie wzmocniony.

Za Zagłębiem dwa stracone sezony. Jedyny plus to fakt, że sosnowiczanie nie podzielili losu Polonii Bytom czy Ruchu Chorzów, które po spadku z ekstraklasy zaliczały kolejne upadki. Na Ludowym muszą jednak zrobić rachunek sumienia i wyciągnąć wnioski. W kolejnym sezonie tak komfortowej sytuacji jak w minionym, gdy z ligi spadła tylko jedna drużyna, już nie będzie. Zresztą walki o utrzymanie nikt nie bierze już pod uwagę, Zwłaszcza kibice, których cierpliwość i zaufanie piłkarze Zagłębia wystawili na ciężką próbę.


Plus

Zimowe transfery

To jeden z niewielu pozytywów minionego sezonu. Szczególnie trafione posunięcie to zakontraktowanie Patrika Misaka i Macieja Ambrosiewicza. Obaj zrobili różnicę i obecnie trudno wyobrazić sobie bez nich jedenastkę Zagłębia. Dobre momenty miał również Michał Masłowski, także sprowadzony między rundami. Niestety były reprezentant Polski doznał poważnej kontuzji i w rundzie jesiennej nowego sezonu na pewno nie pomoże sosnowiczanom. Jeśli latem w Zagłębiu znów będą mieli „nosa” przy kontraktowaniu nowych graczy, to może w końcu ekipa z Sosnowca zagra o coś więcej niż utrzymanie.

Minus

Skuteczność i postawa napastników

Trudno jest osiągnąć dobry wynik, gdy najwięcej bramek strzela dla zespołu pomocnik, a najskuteczniejszy napastnik ma na koncie pięć goli, z czego trzy z rzutów karnych i zaledwie jedno trafienie w rundzie wiosennej – patrz Goncalo Gregorio. Nie zbawił drużyny Olaf Nowak, który jak nagle wrócił, tak szybko opuścił zespół. Jak na razie podobnie ma się rzecz z Szymonem Sobczakiem, który jednak dostanie szansę w kolejnym sezonie. Ściągnięcie bramkostrzelnego snajpera musi być jednym z celów transferowych w klubie ze Stadionu Ludowego.

Strzelcy bramek (35)

8 – Joao Oliveira, 5 – Gonçalo Gregorio, 4 – Filip Karbowy, 3 – Patrik Mišák, 2 – Maciej Ambrosiewicz, Patryk Małecki, Quentin Seedorf, 1 – Mateusz Grudziński, Nikolas Korzeniecki, Mateusz Machała, Martim Maia, Michał Masłowski, Szymon Pawłowski, Szymon Sobczak, Mateusz Szwed, samobójcza.


Albo punkty, albo wymówki

Rozmowa z Marcinem Jaroszewskim, prezesem Zagłębia Sosnowiec.

Miniony sezon miał być dla Zagłębia przejściowym po spadku z ekstraklasy, a w kolejnym mieliście grać o wyższe cele. Tymczasem gdyby nie fakt, że z I ligą w sezonie 2020/2021 żegnał się tylko jeden zespół to opuścilibyście zaplecze ekstraklasy. Jak racjonalnie wytłumaczyć to, co się stało w zakończonych właśnie rozgrywkach?

Nie ma co tłumaczyć. Albo masz punkty, albo masz wymówki. Tabela powiedziała wszystko.

Kiedy zdał Pan sobie sprawę, że to niestety kolejny sezon, który trzeba spisać na straty?

Mam nadzieję, że mimo wszystko nie na straty ze względu na naukę, którą życie nam dało. Zobaczymy w przyszłości, czy się nauczyliśmy, czy nauka poszła w las.

Największy zawód minionego sezonu?

– Nigdy nie oczekiwałem wiele, więc rzadko bywam zawiedziony, w różnych kwestiach. Ciężko wskazać jeden czynnik. Cała organizacja biorąc pod uwagę pierwszą drużynę, ze mną na czele, zawiodła.

W trakcie rozgrywek poprosiliście o pomoc Roberta Podolińskiego, który został doradcą zarządu. Wywiązał się ze swojej roli?

Cel, czyli utrzymanie w lidze został zrealizowany, więc tak.

Zimowe transfery – a w szczególności pozyskanie Macieja Ambrosiewicza i Patrika Misaka – wypaliły. Jeśli latem uda Wam się sięgnąć po graczy podobne kalibru to czy wreszcie Zagłębie włączy się do walki o wyższe cele niż gra utrzymanie?

I liga w nadchodzącym sezonie będzie piekielnie mocna, wystarczy spojrzeć na zestaw klubów, które w niej zagrają. Będziemy chcieli jednak grać w górze tabeli, w okolicach miejsc barażowych.

Z końcem czerwca wygasa umowa Michała Masłowskiego z klubem. Piłkarz doznał groźnej kontuzji, do gry wróci dopiero za kilka miesięcy. Podjęliście decyzję co do jego przyszłości w klubie?

– Michał zostaje w klubie. Nie zostawimy go samego w tak trudnym dla niego momencie. Będziemy go wspierać w każdy możliwy sposób i czekać na jego powrót na boisko.

Kazimierz Moskal po ostatnim meczu wspomniał, że w kwestii letnich transferów potrzebuje przede wszystkim jakości. Trener może liczyć na piłkarzy na pozycje o których niejednokrotnie wspominał? Mowa m.in.: o prawoskrzydłowym czy graczu środka pola.

– Tak, dostanie piłkarzy na pozycje, które wymagają zmian. Zresztą już działamy w tej materii, podpisaliśmy pierwszy nowy kontrakt. Odchodząca, mam nadzieję, pandemia zmieniła podejście środowiska i piłkarzy do klubów. Teraz chcą jeszcze więcej pieniędzy, więc najbliższe dni to karkołomne manewry transferowe. Podejrzewam, że nie tylko w Sosnowcu.


Na zdjęciu: Pomocnik Joao Oliveira był najskuteczniejszym zawodnikiem Zagłębia. Napastnicy się nie popisali.

Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus