Pogoń rządziła, słabe wejście Górnika w sezon

Bez największej gwiazdy pojechał do Szczecina Górnik, choć i tak raczej niewiele by to zmieniło. Pogoń zagrała tak, jak powinien reprezentant Polski w Europie.


Gdzie jest „Poldi”? Takie pytania zalewały kraj przed pierwszym gwizdkiem, kiedy okazało się, że Lukas Podolski nie znalazł się nawet w kadrze meczowej Górnika. Trener Jan Urban mówił, że 130-krotny reprezentant Niemiec jest gotowy do gry, ale najwyraźniej stwierdził też, że to i tak jeszcze za wcześnie.

Do pół godziny

W czwartek Pogoń grała w eliminacjach do Ligi Konferencji z mocnym Osijekiem i zremisowała 0:0. Względem tego spotkania trener Kosta Runjaić zdecydował się tylko na cztery zmiany, które jednak pod kątem personalnym zupełnie nie osłabiły drużyny „Portowców”. Na boisku było to widać. Gospodarze grali znacznie lepiej i mieli przewagę. Górnik co najwyżej raz na kilka minut dłużej utrzymywał się przy piłce, ale nie dawało to żadnych efektów.

Zalążki zagrożenia udawało mu się stworzyć tylko przy okazji rzutów rożnych, ale żadnych konkretów nie było. Plusem było to, że zabrzanie bronili się skutecznie i szczecinianie również nie wykreowali niczego niebezpiecznego. Do czasu.

W 33. minucie piłkę z lewej strony dośrodkował Luis Mata, a Michał Kucharczyk pokonał Grzegorza Sandomierskiego. „Kuchego” nie pokrył Erik Janża, który paręnaście sekund wcześniej w praktyce rozpoczął akcję „Portowców”, niepotrzebnie odbijając futbolówkę głową. Wydawało się także, że bramkarz Górnika mógł zachować się w tej sytuacji lepiej. Kucharczyk uderzał z trudnej sytuacji, lekko, a Sandomierski ma prawie dwa metry wzrostu i mógł tę piłkę sięgnąć.

Jeszcze przed przerwą mogło być 2:0. Raz Pogoń odebrała piłkę wysokim pressingiem, potem centymetrów zabrakło Jeanowi Carlosowi, a później Sandomierski… wypiąstkował piłkę w plecy Jesusa Jimeneza, omal nie wbijając samobója.

24 sekundy

Reakcji w wykonaniu Górnika nie było. Pozornie mogło się zdawać, że zabrzanie częściej atakują, ale to była tylko część doskonale znanego planu Pogoni, która słynie z defensywnej kontroli meczu. Zresztą w 66. minucie udowodniła, że wszystko idzie po jej myśli.

Młody supertalent Kacper Kozłowski 24 sekundy po wejściu z ławki wkręcił w ziemię całą obronę zabrzan – z Robertem Dadokiem na czele – i „zawinął” efektownego rogala po długim, nie dając szans Sandomierskiemu. Goście nie byli w stanie przełamać zwartych szczecińskich szyków. Przegrali w pełni zasłużenie z wyraźnie mocniejszym rywalem i nie stworzyli sobie nawet jednej klarownej sytuacji strzeleckiej.


Pogoń Szczecin – Górnik Zabrze 2:0 (1:0)

1:0 – Kucharczyk, 33 min (głową, asysta Mata), 2:0 – Kozłowski, 66 min (asysta Kowalczyk)

POGOŃ: Stipica – Stolarski, Triantafyllopoulos, Zech, Mata – Dąbrowski (90+2. Drygas) – Carlos (60. Kowalczyk), Smoliński (60. Żurawski), Kurzawa (66. Kozłowski), Kucharczyk – Zahović (66. Parzyszek). Trener Kosta RUNJAIĆ. Rezerwowi: Bursztyn, Malec, Bartkowski, Fornalczyk.

GÓRNIK: Sandomierski – Michalski, Wiśniewski, Janicki, Janża – Dadok, Manneh, Bainović (69. Dziedzic), Cholewiak (78. Rostkowski) – Nowak (78. Krawczyk), Jimenez. Trener Jan URBAN. Rezerwowi: Bielica, Evangelou, Kubica, Pawłowski, Sobczyk, Baidoo.

Sędziował Jarosław Przybył Kluczbork. Widzów 6097. Żółta kartka: Parzyszek (76. faul) – Manneh (80. faul)
Piłkarz meczu – Michał KUCHARCZYK


Fot. Szymon Górski/PressFocus