Wygrani i przegrani 1. kolejki ekstraklasy!

1. kolejka ekstraklasy. Są tacy, którzy wygrali, bo pozytywnie zaskoczyli i zasłużyli na miano wygranych. Są też i tacy, którzy zawiedli. Na całej linii. Oni są przegrani. Redakcja „Sportu” tradycyjnie wskazuje, kto na jakie miano zasłużył.


WYGRANY…

1. Po raz pierwszy dał radość

Ernest Muci podczas kilku meczów w polskiej ekstraklasie w poprzednim sezonie nie przekonywał widzów swoją grą. Nie wykazywał się niczym nadzwyczajnym. Jednak w sobotę był bohaterem spotkania. Jego gol dał zwycięstwo w pierwszym w tym sezonie ligowym spotkaniu Legii Warszawa. Dodatkowo, była to bramka, która na długo zostanie zapamiętana. Albańczyk samodzielnie zrobił sobie miejsce przed polem karnym i pięknym uderzeniem z dystansu pokonał golkipera Wisły Płock.

2. Powrócił i strzelił

Długo, bo od sezonu 2017/2018 nie widzieliśmy Bartosza Śpiączki w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Teraz napastnik wrócił z Górnikiem Łęczna do elity i od razu wpisał się na listę strzelców. Od jego ostatniej bramki w ekstraklasie do soboty minęło 1169 dni. Jego trafienie było bardzo ważne, gdyż to Cracovia była zespołem przeważającym. Ponadto tym golem zagwarantował swojej drużynie remis.

3. Wytrzymał do końca

Lechia Gdańsk może pochwalić się posiadaniem dwóch bardzo solidnych golkiperów w swojej kadrze. Zlatan Alomerović, odkąd pojawił się na Pomorzu, nie gra w oszałamiającej liczbie spotkań, ale gdy pojawia się na boisku, nie zaniża poziomu. Serb zachował czujność do ostatnich minut spotkania z Jagiellonią Białystok. W doliczonym czasie gry głową na bramkę gdańszczan uderzał Andrzej Trubeha i tylko świetna interwencja Alomerovicia uchroniła zespół Piotra Stokowca od straty bramki i jednego punktu.

PRZEGRANY…

1. Niedokładność sporo kosztuje

Gdy Stal Mielec awansowała do ekstraklasy rok temu, Michał Gliwa nie był podstawowym bramkarzem zespołu. Między słupkami stał głównie Rafał Strączek i swoje zadanie wykonywał co najmniej dobrze. Jednak to były gracz Rakowa Częstochowa wyszedł w pierwszym składzie przeciwko Bruk-Bet Termalice Nieciecza i to on był głównym winnym utraty bramki przez mielczan, gdy stracił futbolówkę, niedokładnie podając.

2. Przetestowali bramkarza

Niewątpliwym faworytem w starciu Lecha Poznań z Radomiakiem była drużyna Macieja Skorży. I było to widać również na boisku, ale Kolejorz raził nieskutecznością. Najpierw brakowało im niewiele, bo na minimalnych pozycjach spalonych przy trafieniach do siatki byli Bartosz Salamon i Mikael Ishak. Później, choć cały czas nacierali na bramkę Filipa Majchrowicza, brakowało im pewności w wykończeniu akcji. Próbował Ishak, Skóraś, Kamiński i Ramirez, ale mecz skończyli z zerem po stronie zdobyczy.

3. Szybko się zemściło

Wiele razy w piłce sprawdzało się powiedzenie „niewykorzystane sytuacje się mszczą”. O tej regule długo pamiętać będzie Patryk Lipski. W 70. minucie spotkania Piasta z Rakowem, przy stanie 2:1 dla gliwiczan, do wykonania rzutu karnego podszedł właśnie były gracz Ruchu Chorzów. Uderzył jednak fatalnie i bramkarz bez problemu obronił jego strzał. Nie minęła minuta, a częstochowianie zdążyli zremisować, a chwilę później wyszli na prowadzenie i jednobramkową przewagę „dowieźli” do końca spotkania.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus