Pokazali lwi pazur, ale to nie wystarczyło

GKS Katowice przegrywał już 0:2, doprowadził do tie-breaka, ale w nim już wyraźnie zabrakło argumentów.


Trzy mecze, sześć punktów, w tym tie-breaki – zwycięski i przegrany – to dorobek siatkarzy GKS-u na początku sezonu. Katowiczanie przegrywali w piątek z Asseco Resovią0:2, ale znów pokazali lwi pazur. W tie-breaku przyjezdni okazali się lepsi i zaliczyli pierwsze zwycięstwo PlusLidze.

Wprawdzie zespół z Rzeszowa zaprezentował się mizernie w Jastrzębiu, ale skład ma imponujący i w tych rozgrywkach może wiele zwojować. Siatkarze GKS-u mieli prawo obawiać się tej potyczki, choć byli wzmocnieniu po dwóch wygranych. Grzegorz Słaby, trener gospodarzy, desygnował na parkiet „żelazny” skład, choć dość szybko okazało się, że nie wszyscy są w najlepszej dyspozycji.

Kamil Kwasowski w tie-breakowym meczu ze Stalą Nysa przez 3 ostatnie sety szalał w polu serwisowym i ataku, a wczoraj w I secie jego serwis nie sprawiał kłopotu rywalom i dość często mylił się w ataku. Alberto Giuliani, trener Resovii, zmienił wyjściową „6” w porównaniu z pierwszą potyczką. Zdecydowanie lepiej było już w przyjęciu i stąd Fabian Drzyzga mógł swobodnie rozgrywać i często wykorzystywał grę środkiem.

Resovia objęła prowadzenie 10:8, a potem je systematycznie powiększała. Przy stanie 12:16 podwójna zmiana z rozgrywającym Jakubem Nowosielskim oraz Wiktorem Musiałem nie przyniosła efektów. Goście pozytywnie „nakręceni” nie zamierzali ani przez chwilę stosować taryfy ulgowej. Wygrana w tej partii nie podlegała dyskusji.

W kolejnej odsłonie oczekiwaliśmy poprawy w każdym elemencie gry, bo tylko w ten sposób można byłoby nawiązać w miarę wyrównaną grę z nieźle dysponowanym zespołem gości. Siatkarze z Rzeszowa szybko objęli prowadzenie 11:6 i 15:10, ale gospodarze podjęli walkę. Krok po korku odrabiali straty i przegrywali zaledwie 15:16. Jednak promyk nadziei ledwie się zatlił, ale szybko zagasł.

Goście objęli prowadzenie 20:15 i takich sytuacji zwykli nie marnować. Szybko doprowadzili do końca drugą partię, jednak trzecia odsłona przy prowadzeniu 2:0 jest najtrudniejsza i byliśmy ciekawi jak zareagują oba zespoły.

Firlej już w drugiej partii został odstawiony do kwadratu dla rezerwowych, a jego miejsce zajął Nowosielski. Ta roszada pozostała do końca. Zespół podjął ryzyko w polu serwisowym i tym samym prezentował się lepiej. I gra nabrała zupełnie innego wymiaru. Stroną dominującą byli gospodarze, którzy atakowali z pasją i, co najważniejsze, skutecznie. Ponadto solidnie pracowali w bloku i w obronie. Objęli wysokie prowadzenie 17:9 oraz 22:12 i choć po drodze stracili kilka punktów, to wygrali seta.

I zaczęliśmy zastanawiać czy w szopienickiej hali znów będziemy świadkami tie-breaka. Jedni i drudzy maksymalnie zmobilizowani rozpoczęli prawdziwy bój o każdy punkt. Potężne zagrywki były przyjmowane w punkt, a potem nikt nie zwalniał ręki. Jakub Jarosz, kapitan GKS-u, po asie serwisowym zdobył kilka punktów atakiem i gospodarze objęli prowadzenie 16:12, ale to było niewiele.

Goście po wielu staraniach doprowadzili do 19:19, ale riposta gospodarzy za sprawą Kwasowskiego i Jarosza była natychmiastowa. Emocjonującego seta zakończył kiwką Nowosielski i drugi tie-break GKS-u w tym sezonie stał się faktem. Gospodarze rozpoczęli go źle, bo rywale wszystkie piłki podbijali i sprytnie obijali blok. Gospodarze poirytowani takim obrotem sprawy nie kończyli kontr, posyłając piłkę w aut, a ponadto mocno odczuwali trudy tej potyczki. Na siatkarzy z Rzeszowa nie było mocnych i oni cieszyli się z dwóch punktów.


GKS Katowice – Asseco Resovia 2:3 (15:25, 18:25, 25:19, 25:22, 7:15)

KATOWICE: Firlej (2), Buchowski (17), J. Nowakowski (9), Jarosz (16), Kwasowski (13), Zniszczoł (6), Watten (libero) oraz Nowosielski (1), Musiał, Ogórek (libero). Trener Grzegorz SŁABY.

RZESZÓW: Drzyzga (1), Szreszeń (18), Jendryk (9), Butryn (17), Cebulj (18), Tammemaa (10), Mariański (libero) oraz Potera (libero), Krulicki, Domagała, Woicki. Trener Alberto GIULIANI

Sędziowali: Maciej Maciejewski i Jarosław Makowski (obaj Szczecin). Widzów 300.

Przebieg meczu

I: 8:10, 11:15, 12:20,15:25.

II: 6:10, 10:15, 15:20, 18:25.

III: 10:5, 15:9, 20:11, 25:19.

IV: 10:6, 15:12, 20:19, 25:22.

V: 2:5, 4:10, 7:15.

Bohater – Klemen CEBULJ.


Na zdjęciu: Słoweniec Klemen Cebulj był najskuteczniejszym zawodnikiem gości i w pełni zasłużenie zdobył statutekę MVP.

Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus