Połączył naród z zespołem

Można powiedzieć, że kibice… nie wierzyli w nic. – Pamiętam, że podczas naszego ostatniego meczu fani na trybunach zabawiali się puszczając na boisko samoloty z papieru. A wcześniej, podczas meczu z Maltą, pod hotelem wysłuchaliśmy koncertu niezbyt przyjemnych przyśpiewek pod naszym adresem. Krótko mówiąc śmiano się z nas. Przeszliśmy długą drogę, aby zbudować zaufanie i na nowo połączyć zespół z narodem. Myślę, że to się udało – mówi dziś Gareth Southgate, który podjął się niełatwej roli. Tymczasem udało się, bo dziś coraz więcej kibiców identyfikuje się z drużyną. Wprawdzie eksperci ostrzegają przed hurraoptymizmem i zaznaczają, że ten zespół apogeum swoich możliwości osiągnie dopiero za cztery lata, ale przed batalią o ćwierćfinał rosyjskiego mundialu jest nadzieja na osiągnięcie tej fazy rywalizacji. Przypomnijmy, że Anglikom taka sztuka nie udała się ani osiem lat temu w RPA, ani przed czterema laty w Brazylii, gdzie zespół prowadzony przez Roya Hodgsona nie wyszedł z grupy. – Zdajemy sobie sprawę z potencjału naszego rywala. Kolumbia przegrała pierwszy mecz na tym turnieju, ale potem podniosła się. W meczu z Polską zagrała rewelacyjnie, a przeciwko Senegalowi mądrze i odpowiedzialnie. Ten mecz będzie dla nas niezwykle trudny – mówi selekcjoner angielskiego zespołu. Trener Southgate przed dzisiejszym starciem na stadionie moskiewskiego Spartaka ma komfortową sytuację kadrową. Wszyscy zawodnicy są do jego dyspozycji, a część z nich – przede wszystkim Harry Kane – odpoczął, bo nie grał w ostatnim meczu grupowym przeciwko Belgii. Podobnie, jak Jordan Henderson. – Kolumbia ma świetnych piłkarzy, ale mamy wszystko, aby im zaszkodzić – powiedział pomocnik Liverpoolu.