Polonia Bytom. Czy to się jeszcze rozbuja?

Bytomianie spisują się poniżej oczekiwań, tarnogórzanie głównie remisują. Dziś zagrają o III-ligowe punkty. – To będzie trudny mecz dla obu zespołów – prognozuje Kamil Zalewski, pomocnik miejscowych.


Jeszcze nie zdarzyło mi się grać przeciw Polonii – mówi Kamil Zalewski, pomocnik Gwarka, mieszkający w Bytomiu i będący wychowankiem klubu z Olimpijskiej. Dziś (15.00) rywalizować z nim będzie w Tarnowskich Górach o III-ligowe punkty.

– Sentyment do Polonii został spory. Trochę żałuję, że moja seniorska przygoda nie potoczyła się w niej tak, jakbym chciał. Dwa razy trafiłem do zespołu, dwa razy ściągał mnie trener Trzeciak i w obu przypadkach po kilku miesiącach go zwalniano. Był sezon, kiedy mieliśmy czterech trenerów (Jacek Trzeciak, Artur Skowronek, Grzegorz Kurdziel, Piotr Mrozek – dop. red.). Sportowo nie szło nam tak, jak powinno – wspomina Zalewski.

Bez marginesu

Dziś jest podobnie. Jeden z faworytów do awansu ma 14 punktów straty do lidera z Goczałkowic, ciuła je z mozołem, a na czterech ostatnich wyjazdach nie zdobył nawet bramki.

– Chyba każdy jest tym zaskoczony. Polonia ma taki skład, że to wkrótce powinno się „rozbujać”, ale strata jest bardzo duża i trudno będzie zawalczyć o awans. Marginesu błędu nie ma żadnego – zaznacza pomocnik Gwarka, który w tej rundzie specjalizuje się w remisach. W 10 kolejkach zanotował ich aż 7.

– Za mało wykorzystujemy to, co stwarzamy. Musimy być bardziej skuteczni i mam na myśli cały zespół. Sytuacje z Zielonej Góry czy w meczu z Rekordem siedzą nam w głowach do teraz. Ważne, że tracimy mało bramek, ale szkoda, że trochę kosztem ofensywy – analizuje Kamil Zalewski.

Wakacyjny czas

Latem nie zamykał się na powrót do Bytomia.

– Był kontakt z dyrektorem Stefankiewiczem, ale pozycja „szóstki” w Polonii jest obstawiona, więc nie było tematu – zdradza zawodnik, który ostatni rok spędził w Sokole Ostróda. Latem II-ligowiec rozpadł się i w tym sezonie nie zdobył ani punktu.

– To był bardzo fajny czas, niemalże wakacyjny, bo było nam dane żyć na przepięknych terenach, do teraz często wspominanych przez mojego synka. Nie było jednak opcji pozostania tam. Cały zespół dostał wolną rękę na zmianę klubu, nikt z nami nie rozmawiał. Od pewnego momentu było wiadomo, że w nowym sezonie nie ma co liczyć na podobne wynagrodzenia. Nawet gdybyśmy grali lepiej, awansowali do barażu, to i tak nie zmieniłoby to sytuacji. Z Sokołem jestem na czysto, zamknąłem ten rozdział. Teraz wróciłem do swojego mieszkania, rodzinne sprawy są poukładane, a w Gwarku czuję się dobrze, szatnię mamy super – podkreśla 32-latek.

Stoją w miejscu

Po odejściu z Ostródy zakotwiczył w Tarnowskich Górach, podczas gdy klub, którego barwy reprezentował przed odejściem do Sokoła – czyli Skra Częstochowa – znalazł się w I lidze.

– Decyzja o wyjeździe do Ostródy była trudna. Gdy ją podejmowałem, Skra była w lekkiej rozsypce, bez trenera, nie wiedziałem, co ze mną będzie. Dostałem bardzo konkretną ofertę z Sokoła i zaryzykowaliśmy z żoną. Mieliśmy niezły skład, podobny do Skry. Gdy awansowała – choć zdobyła kilkanaście punktów mniej od Chojniczanki – to się cieszyłem, bo mam w Częstochowie wielu znajomych, przyjaciół. Ale nie ukrywam, że gula w gardle też była, co tu dużo gadać – przyznaje nasz rozmówca.

A komu skoczy gula dzisiejszego popołudnia w Tarnowskich Górach? Polonia ma punkt więcej (14), ale to ona jest na musiku.

– Nie jest tak, że my w tym meczu tylko możemy, a Polonia musi – zaprzecza Zalewski.

– Przez te ciągłe remisy stoimy w miejscu, rywale nas wyprzedzają. Potrzebujemy punktów niemalże na gwałt. Mieliśmy je zdobyć tydzień temu w Gaci, a bezbramkowo zremisowaliśmy. Istotne, że u siebie nie przegrywamy i jesteśmy groźni dla każdego, co udowodniliśmy z Rekordem i Ślęzą. Polonię stawiam na równi z tymi ekipami i spodziewam się bardzo zaciętego meczu. Po obu stronach będzie mnóstwo znajomych twarzy, dla jednych i drugich zanosi się na bardzo ciężkie spotkanie.


Fot. poloniabytom.com.pl