Południe przeciwko reformie okręgówek

Reformę Śląskiego Związku Piłki Nożnej opisywaliśmy na łamach „Sportu” w sierpniu. W skrócie chodzi w niej o to, że za rok w skład każdej z lig okręgowych będą wchodziły drużyny tylko z dwóch podokręgów. Taka sytuacja spowoduje, że bielska okręgówka, składająca się z podokręgów: Skoczów, Bielsko-Biała, Żywiec, zostanie rozbita na ligę skoczowsko-żywiecką oraz bielsko-tyską.

Daleka droga

– W Skoczowie jesteśmy bardzo zdenerwowani – mówił Ryszard Klaczak, prezes Beskidu Skoczów. Uważa on, że taki podział jest niekorzystny pod względem geograficznym, bo choć obecnie zespoły skoczowskie i tak muszą jeździć do drużyn żywieckich, to będą to robiły częściej i ominą potencjalnych przeciwników z Bielska.

– W nowej reorganizacji klub ze Skoczowa będzie miał do najbliższej żywieckiej drużyny 60 km. Pozostałe to odległości do 75 km. A proszę sobie teraz wyobrazić, że tam pojedzie Cieszyn, Zebrzydowie i Pruchna (które mają rzut beretem do Jastrzębia). Pojadą przez Bielsko i miną inne drużyny ligi okręgowej – argumentuje Klaczak.

Kwestia pieniędzy

– Reforma zwiększy koszty funkcjonowania klubu. Do Bielska było znacznie bliżej, a do Żywca trzeba jechać te 60-70 km. Na pewno będzie to odczuwalne – powiedział prezes skoczowskiej Spójni Zebrzydowice, Wojciech Giza. Podobne odczucia ma wiceprezes Czarnych Jaworze z podokręgu Bielsko-Biała, Artur Mazur.

– Jesteśmy bardzo niezadowoleni z tej reformy. Będziemy zrzeszeni z podokręgiem Tychy, a wyjazd do Bierunia czy do Lędzin to jest dla nas jak wyjazd do Ustronia, Wisły i Skoczowa razem wziętych. To będzie strasznie uciążliwe. – Z tego też powodu wiceprezes Czarnych przyznaje, że jego klub rozważa przeniesienie się do podokręgu Skoczów. Chodzą słuchy, że inne drużyny także rozpatrują podobne opcje, co potwierdził także Ryszard Klaczak.

Dalekie podróże wiążą się z finansami, ale też kibicami. – Jeżeli do Skoczowa przybywają pobliskie drużyny z Bielska, Dankowic czy Bestwiny, przyjeżdżają nawet autobusy kibiców – twierdzi Klaczak. – Utrata wpływów z biletów jest znaczącym wydatkiem. Wyliczyłem, że stracimy 50 procent dochodów z biletów. Z punktu widzenia Katowic strata 20-25 tysięcy złotych to może jest pikuś, ale dla klubu jak my to bardzo dużo – obliczył prezes Beskidu.

Jednak w kontrze do niego stanął prezes podokręgu Skoczów Bogusław Walica, który nie wierzy w takie kwoty. – Nie wiem, który klub może mieć 25 tysięcy z biletów. Poza tym jak wpływy z biletów mogą się zmniejszyć, skoro będzie także więcej drużyn z sąsiednich miejscowości.

Niektórzy się cieszą

Nie wszystkie kluby są jednak niezadowolone z reformy. Przykładem może być tutaj Pasjonat Dankowice, należący do bielskiego podokręgu.

– Jeśli chodzi o nasz klub, jest to dla nas nawet korzystniejsze logistycznie. Nam bliżej jest do Iskry Pszczyna czy Piasta Bieruń Nowy niż do stron żywieckich czy cieszyńskich. Zobaczymy nowych przeciwników i po raz pierwszy będziemy mieli styczność z tzw. śląską piłką – uznał prezes Pasjonata Andrzej Sadlok.

Mieszane uczucia mają natomiast w bielskim LKS-ie Bestwina. – Fajnie by było coś zmienić – uważa prezes Tomasz Miroski. – Sportowo nawet by mnie to interesowało. Nie jesteśmy taką drużyną, która spadnie czy awansuje i granie w tej samej grupie z tymi samymi przeciwnikami nudzi kibiców. Jednak jeżeli miałbym wybierać między tysko-bielską, a skoczowsko-żywiecką ligą, poszedłbym w tą drugą.

Nikt się nie kontaktował

– Nas drażni, że te decyzje podjęli prezesi podokręgów bez konsultacji z prezesami klubów. To mi przypomina najgorszy okres PRL-u – zarzuca Ryszard Klaczak. – Rozmawiałem z prezesami innych klubów i oni wszyscy są zaskoczeni, bo decyzja zapadła za ich plecami. Wyobrażałem sobie, że gdy nastąpi reorganizacja, to w każdym podokręgu zostanie zorganizowane zebranie z prezesami klubów klasy okręgowej i tam pojawią opinie na ten temat.

W podobnym szoku był Artur Mazur z Czarnych Jaworze. W tym roku w każdym z podokręgów było spotkanie sprawozdawcze z przedstawicielami klubów i nie padło ani jedno słowo o reformie z przyszłego roku. Brak konsultacji potwierdził także Andrzej Sadlok z Dankowic, Tomasz Miroski z Bestwiny, prezes Andrzej Sadzikowski z Soły Rajcza i dyrektor sportowy Koszarawy Żywiec Andrzej Krupiński. Jak przyznał Marek Gałuszka z Wydziału Gier ŚlZPN, kwestie konsultacji zostały oddane w ręce prezesów podokręgów.

Nie ma problemu?

– Wg mnie żadnego problemu nie ma. Jest to tylko niepotrzebnie nakręcane tematu, nie powiem przez kogo – stwierdził prezes podokręgu Skoczów Bogusław Walica.

– Od czterech lat Tychy grają z Bielskiem w rozgrywkach młodzieżowych, a Skoczów gra z Żywcem i nikt na to nie zareagował. Co by było, gdybym Wiśle i Istebnej zaproponował, żeby jeździły do Tychów, podczas gdy mają przy granicy Żywiec? Ukształtowanie tych podokręgów jest kłopotliwe. Ktoś mógłby zapytać, czemu jako Skoczów nie gramy z Bielskiem – więc ja się pytam: to Żywiec musiałby jeździć okrężną drogą do Tychów? Nie da się tak.

– Boli nas to, że Podbeskidzie dobrze się zorganizowało i nagle to wszystko się niszczy. Nie wiem, kto ma w tym jakiś cel – dodaje Ryszard Klaczak. Uważa on także, że jednym z problemów jest podokręg Tychy.

Wg niego wszystkie podokręgi z aglomeracji śląskiej miały swoje „pary”, a Tychy zostały same więc połączono je z Bielskiem, tworząc przy okazji parę skoczowsko-żywiecką.

– Te problemy mogły być rozwiązane w gronie prezesów i na pewno byśmy doszli do jakiegoś porozumienia. A oni strzelili od góry, ten podokręg tu, ten tu i jesteśmy w Katowicach zadowoleni. Jest na to jeszcze rok. Należy podjąć inicjatywę rozmowy z prezesami klubów tych trzech podokręgów i zastanowić się nad pewną korektą tej sprawy – apeluje prezes Beskidu Skoczów.

Piotr Tubacki