Postać kolejki. Błysk Kocyły

W wielu meczach jego gra nie przekonywała, ale z Zagłębiem Lubin Dawid Kocyła zagrał wyśmienicie. 18-latek poprowadził Wisłę Płock do zwycięstwa.


Gdyby nie Kocyła, Mateusz Szwoch nie miałby okazji wykonywać „jedenastki”, którą potem zamienił na gola. Urodzony w Bełchatowie napastnik, występujący jednak bliżej skrzydła, sprytnie niczym lis wyczekał odpowiedni moment, gdy fatalnie w stronę własnej bramki zagrywał Dejan Mrazić. Młodzieżowiec ruszył do piłki, wyprzedził Dominika Jończego, któremu pozostał tylko faul w obrębie „szesnastki”. 18-latek wywalczył karnego (Niemcy zaliczyliby mu to jako asystę) i w dodatku wyeliminował rywala z gry, bo Jończy zobaczył czerwoną kartkę, która ustawiła to spotkanie pod Wisłę.

Kilka minut później płocki młodzian błysnął po raz kolejny, bo po otrzymaniu podania od Szwocha przyjęciem kierunkowym założył siatkę Jewgienijowi Baszkirowowi, a następnie z ostrego kąta kropnął do siatki. Pewne pytania mogło rodzić to, czy Kocyła chciał w taki sposób ograć Rosjanina, czy zrobił to… przypadkowo, a gdy został o to zapytany, nie odpowiedział wprost, choć przyznał, że taka myśl w głowie mu kiełkowała.

Kocyła w końcówce pierwszej połowy mógł wyrzucić z boiska także bramkarza Zagłębia, Dominika Hładuna, ponieważ ten sfaulował go przed własnym polem karnym. Sytuacja była nerwowa, ale ostatecznie okazało się, że 18-latek był na spalonym i Hładun mógł odetchnąć z ulgą. Faktem jednak jest, że Kocyła mocno uprzykrzył życie „Miedziowym”, oraz że zdobył już swoją 5. bramkę w ekstraklasie. Stał się tym samym 5. zawodnikiem urodzonym w XXI wieku, który osiągnął tę granicę.

Fot. Tomasz Folta/PressFocus