Postać kolejki. Nowy snajper „Białej gwiazdy”

O pierwszej lidze wspomina nieprzypadkowo, bo ubiegły rok spędził na wypożyczeniu w Puszczy Niepołomice. Wiosną strzelił dwa gole, ale już jesienią – z siedmioma trafieniami – był czołowym strzelcem całych rozgrywek. Miał spędzić w Puszczy także rundę wiosenną, jednak Wisła potrzebowała go już teraz i okres wypożyczenia został skrócony.

To jego drugie podejście do Wisły. Za pierwszym razem nie był w stanie wygrać rywalizacji z Pawłem Brożkiem i Zdenkiem Odnraszkiem. Wybrał więc krok wstecz, jak przed laty zrobił też i Brożek. Wypożyczenie do klubu z niższej ligi (Brożek trafił do GKS Katowice), tam nabranie doświadczenia, potem powrót i rozpoczęcie zupełnie nowego rozdziału.

Początek rundy wiosennej nie był jednak dla Drzazgi wymarzony. Trener Maciej Stolarczyk odważnie na niego postawił, ale pierwsze cztery mecze 23-letni napastnik zakończył bez gola. Odpalił dopiero w sobotę. To największy mecz w jego życiu. Dobry moment. Przecież Drzazga w czerwcu skończy 24 lata i to nie będzie już czas, by na niego chuchać i dmuchać w oczekiwaniu na dobrą formę.

Jego gole są potrzebne też Wiśle, która rzutem na taśmę wraca do walki o grupę mistrzowską. A Drzazga wreszcie może uwierzyć, że jest mu pisana kariera profesjonalnego piłkarza. Nim trzy lata temu trafił do krakowskiego klubu, grał w III lidze, pracował w fabryce i zastanawiał się nad tym, czy nie podjąć pracy w kopalni. Dziś może się z tego tylko zaśmiać. Po co zjeżdżać pod ziemię, jeśli można zarabiać na życie strzelając gole. Przyjemniej, prawda?

 

Na zdjęciu: Krzysztof Drzazga strzelanie goli w ekstraklasie rozpoczął od hattricka.