Powrót na horyzoncie

Sandecja do końca sezonu będzie grać w Niepołomicach. Potem ma przenieść się na nowy stadion.


Budowa stadionu w Nowym Sączu potrwa jeszcze kilka miesięcy. Wykonawca tak oczekiwanego przez klub i kibiców obiektu zadeklarował, że wszystkie prace i niezbędne odbiory zakończą się do końca czerwca. Po jesiennym przestoju i zmianach dokonanych w harmonogramie robót, początkiem roku nastąpiło duże przyspieszenie w realizacji inwestycji. Obecnie na placu budowy codziennie jest 150 osób, a niedługo liczba robotników ma się co najmniej podwoić. W najbliższym czasie rozpocznie się montaż krzesełek, przyjedzie też zamówione w hucie stalowe zadaszenie trybun.

Czarna elewacja

Budowa nowego stadionu przy ulicy Kilińskiego, który będzie spełniał wymogi ekstraklasy, rozpoczęła się w czerwcu 2021 roku. Jedna z najważniejszych miejskich inwestycji pochłonie 80 mln zł i jest finansowana z kredytu. Po zaplanowanym na lato otwarciu spotkania będzie mogło oglądać 8111 kibiców. – Robimy wszystko, by niedługo zakończyła się tułaczka drużyny i od nowego sezonu piłkarze mogli grać na nowym obiekcie. Wykonawca już teraz jest w stałym kontakcie ze służbami i Polskim Związkiem Piłki Nożnej, który przyznaje licencję. Mogę zdradzić, że elewacja niemal w całości będzie koloru czarnego. To na pewno wyróżni stadion – podkreśla w rozmowie ze „Sportem” Artur Bochenek, wiceprezydent Nowego Sącza. – Otwarcie będzie świętem, więc musi mu towarzyszyć godna oprawa. Obecnie mamy „burzę mózgów”, by pozytywnie zaskoczyć mieszkańców – dodaje.

Płaci wykonawca

Drużyna dokończy sezon I ligi w oddalonych o około 70 kilometrów Niepołomicach. Co ciekawe, za wynajęcie stadionu Puszczy (35 tys. zł netto za mecz) od kilku spotkań płaci nie klub, a Grupa Blackbird, która buduje nową arenę Sandecji. Organizacja spotkań w Nowym Sączu za każdym razem wiązałaby się z koniecznością wstrzymania prac na kilkadziesiąt godzin. By tego uniknąć, koszty gry „Sączersów” w innym mieście wzięła na siebie firma, która wygrała przetarg.

W Niepołomicach nowosądeczanie tylko teoretycznie czują się jak gospodarze. Piłkarze przyzwyczaili się do stadionu, ale nie mogą liczyć na doping swoich kibiców. Klub oczywiście sprzedaje bilety, organizuje też wyjazdy autokarem, ale to mimo wszystko mała wyprawa, na którą wielu fanów brakuje czasu. Odbija się to na frekwencji. Najgorzej pod tym względem wypadł październikowy mecz z Chojniczanką Chojnice, na który przyszły… 82 osoby. Najwięcej kibiców – 653 – przyciągnęła rywalizacja z Wisłą Kraków (za sprawą zgody pomiędzy kibicami Sandecji i Cracovii). W pierwszym meczu tego roku z Górnikiem Łęczna zajętych było 150 krzesełek.

Waleczne oblicze

By latem w Nowym Sączu radość z oddania nowego stadionu nie mieszała się z żalem po spadku do II ligi, na boisku swoje muszą zrobić piłkarze trenera Stanislava Vargi, którzy przezimowali na ostatnim miejscu tabeli. Wzmocniona drużyna pewnie wygrała pierwsze spotkanie, strzelając aż trzy gole Górnikowi Łęczna, co pozwoliło odbić się od dna. – To był pierwszy dobry wynik, a my potrzebujemy ich wiele – tonuje nastroje Słowak. Opiekun rywali Marcin Prasoł przyznał, że Sandecja była zespołem dużo bardziej zdeterminowanym i walecznym. To cenna obserwacja. W poniedziałek Małopolanie rozegrają kolejne ważne spotkanie i znów do umiejętności piłkarskich muszą dołożyć duże zaangażowanie. Podejmą Resovię, która także ma nóż na gardle i identyczną liczbę zdobytych punktów. Jesienią w tej rywalizacji nie padły gole, a drużyny prowadzili zwolnieni później z powodu słabych wyników trenerzy Tomasz Grzegorczyk i Dariusz Dudek.


Na zdjęciu: Zespół z Nowego Sącza podejmuje rywali w Niepołomicach. W czasie meczów stadion świeci pustkami.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus