Premier League. Bez celebrowania goli

The Telegraph” dotarł do protokołu obostrzeń, jakie będą stosowane w razie restartu rozgrywek Premier League. Koniec ze… spluwaniem.

W najbliższą niedzielę brytyjski rząd ma zluzować część restrykcji związanych z pandemią koronawirusa. Istnieje możliwość, że będą one dotyczyć również uprawiania sportu, co jest niezwykle istotne w kontekście planowanego na 8 czerwca restartu rozgrywek Premier League.

Stosowny zespół cały czas pracuje nad zastosowaniem obostrzeń sanitarnych w trakcie rozgrywania spotkań. Informowaliśmy już o tym, że mecze – które odbędą się bez udziału publiczności przez co najmniej kilka miesięcy – mają być rozgrywane na neutralnych stadionach, z czym zresztą część klubów się nie zgadza.

Ważne jest to, że wyznaczonymi obiektami nie będą te należące do zespołów zaplecza angielskiej ekstraklasy, czyli League Championship. Gdzie zatem będą się odbywać spotkania? Tego na razie nie wiadomo.

Decyduje zdrowy rozsądek

Wiadomo natomiast, jakie rygory zostaną wprowadzone już w trakcie rozgrywania spotkań. Do informacji zawartych we wstępnym protokole, który w razie złagodzenia obostrzeń ma być dyskutowany w najbliższy poniedziałek podczas kolejnej wideokonferencji, dotarł dziennik „The Telegraph”.

Zapisane w nim zalecenia może nie budzą wielkich emocji – z uwagi na zaistniałą sytuację – ale wywołały spore dyskusje, np. w mediach społecznościowych.

Otóż piłkarze otrzymają zakaz spluwania na murawę. Nie będą mogli również korzystać z tych samych butelek czy bidonów, a także zabroniona będzie wymiana koszulek po zakończeniu spotkania.

Najwięcej kontrowersji wzbudził jednak zakaz wspólnego cieszenia się po zdobywanych bramkach. Od razu pojawiły się pytania, czy jeżeli piłkarze nie będą stosować się do tych restrykcji, to będą w jakiś sposób karani? Bo przecież trudno jest sobie wyobrazić, aby zawodnik za to, że podbiegnie do kolegi po golu decydującym o wyniku meczu w 90. minucie, otrzymał żółtą kartkę…

Stosowne ustalenia w tej sprawie podejmą sędziowie na specjalnie dedykowanym temu zagadnieniu spotkaniu. A co na to sami zainteresowani, czyli piłkarze i trenerzy?

– Musimy bardzo rygorystycznie podchodzić do wytycznych. Decyduje zdrowy rozsądek. Wtedy będziemy mogli przejść do kolejnych kroków. Wszyscy dążymy do wznowienia rozgrywek, bo tego potrzebujemy. Jesteśmy gotowi, choć będziemy musieli się dostosować – powiedział Mikel Arteta, szkoleniowiec Arsenalu.

Kary za spóźnienie na… czat

Przypomnijmy, że decyzję o zawieszeniu rozgrywek w Anglii w połowie marca podjęto po tym, jak u menedżera „Kanonierów” wykryto koronawirusa. Hiszpański trener, po niespełna trzech tygodniach, zwalczył chorobę i ma świadomość tego, co należy robić, aby jej uniknąć.

– Znaków zapytania jak ochronić się przed zakażeniem jest sporo. Chyba najtrudniejszą rzeczą jest edukowanie piłkarze i osób zaangażowanych w spotkania. Musimy robić to jak najlepiej i musimy być jak najbardziej odpowiedzialni – podkreślił 38-letni opiekun „The Gunners”, który jako piłkarz wywalczył z Arsenalem dwa Puchary Anglii i dwie Tarcze Wspólnoty.

Przypomnijmy, że Arsenal – jako pierwszy klub z Premier League – wznowił pod koniec kwietnia treningi w małych grupach.
W ostatnich dniach do zajęć wracały kolejne zespoły. Ciągle jednak indywidualnie ćwiczą piłkarze Liverpoolu.

Juergen Klopp, szkoleniowiec triumfatora poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, organizuje nawet wspólne treningi online. Mało tego, niemiecki szkoleniowiec wprowadził nawet… kary finansowe dla zawodników, którzy spóźniają się na internetowe zajęcia.

– Taki trening to najlepsza rzecz, jaką możemy w tej sytuacji zrobić. Oczywiście nie ma to wiele wspólnego z normalnym treningiem. Ale kiedy umawiamy się na 10.00, to czat wideo otwarty jest od 9.30 – powiedział niemiecki szkoleniowiec, który mimo trudnej sytuacji wyraził zadowolenie z tego, że można skorzystać z dobrodziejstw technologicznych.

Jednocześnie powiedział, że nie wyobraża sobie pandemii w latach 80. – To byłoby prawdziwe szaleństwo – zaznaczył opiekun „The Reds”.



Na zdjęciu: O takich scenach nie będzie mowy. Ale czy sędziowie będą karać piłkarzy kartkami za celebrowanie bramek?

Fot. PressFocus