Prezydent Tychów po mistrzostwie GKS-u: Mam nadzieję, że otrzymamy „dziką” kartę

WŁODZIMIERZ SOWIŃSKI: Ile kosztował mistrzowski tytuł?

ANDRZEJ DZIUBA: – Nie mamy żadnych tajemnic, sportowa spółka jest spółką publiczną. Budżet sekcji hokejowej wynosi 6 mln złotych. Dotacja miasta to 7 milionów, ale na trzy sekcje, także piłkarzy i koszykarzy. Resztę pokrywają sponsorzy.

 

Hokeiści GKS-u Tychy byli głównymi kandydatami do mistrzostwa. Czy nie obawiał się pan powtórki z dwóch ostatnich lat?

ANDRZEJ DZIUBA: – W czasie rywalizacji finałowej i znacznie wcześniej byłem wyjątkowo spokojny. Przed rozpoczęciem sezonu oraz w jego trakcie zrobiliśmy absolutnie wszystko, by walczyć o złoto. Sezon zasadniczy pokazał, że jesteśmy najmocniejszą drużyną, a potem zdecydowaliśmy o sprowadzeniu czterech obcokrajowców, dodając jeszcze drużynie jakości. To był strzał w „10”, bo mieliśmy pięć formacji, na taką sytuację nie było stać żadnego zespołu. To niebywała historia, by reprezentant kraju (Mateusz Bepierszcz – przyp. red.) ostatni mecz obserwował z trybun. Sportowo byliśmy lepsi od zespołu z Katowic, ale jedyną zagadką, moim zdaniem, było, po ilu meczach zakończy się finał. Od początku mówiłem: spokojnie, po drodze do złota można przegrać, ale w efekcie je zdobędziemy. Takie rozstrzygnięcie finału uważam za sprawiedliwe. Trzeba przyznać, że drużyna z Katowic zawiesiła nam wysoko poprzeczkę. Poziom tego finału mógł zadowolić najbardziej wytrawnych znawców hokeja.

 

To trzeci tytuł GKS-u Tychy. Który zrobił na panu największe wrażenie?

ANDRZEJ DZIUBA: – Z wszystkich bardzo się cieszę. Ten pierwszy jednak, w 2005 r., i przełamanie hegemonii Unii Oświęcim zawsze pewnie będę stawiał na pierwszym miejscu. Wygranie tytułu na lodowisku Unii, na dodatek w czterech meczach, to było coś niesamowitego. Poza tym wówczas, o czym mało kto już pamięta, klub od strony organizacyjnej był w strasznych warunkach. Dzisiaj wszystko było zaplanowane z precyzją szwajcarskiego zegarka. Wiadomo, że w sporcie wszystkiego nie da się przewidzieć, ale zrobiliśmy wszystko, by efekty były, jakie są.

 

Przed zespołem kolejne wyzwanie – występy w Lidze Mistrzów. I znów kolejne zmartwienie?

ANDRZEJ DZIUBA: – Mam nadzieję, że otrzymamy „dziką” kartę od organizatorów do tych elitarnych rozgrywek. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że w drużynie potrzeba korekt. Jednych pewnie nie widzą trenerzy, zaś inni będą chcieli odejść sami. To jednak sprawa na nieco później, teraz cieszmy się z mistrzostwa!