Przemiana ze wskazaniem na MKS

Dąbrowianie potrzebowali dwóch dogrywek, by pokonać GTK Gliwice, choć po pierwszej połowie mieli aż 24 punkty przewagi. W Gliwicach miało być wielkie, koszykarskie święto. Inauguracyjne spotkanie z lokalnymi rywalami z Dąbrowy Górniczej zorganizowano w głównej hali Arena Gliwice, mogącej pomieścić aż 17 tysięcy widzów. Ostatecznie na trybunach zasiadło ponad 3000 widzów i przeżyli mnóstwo emocji, choć poziom daleki był od oczekiwań.

Spotkanie lepiej rozpoczęli goście. Choć mieli problemy z płynną grą, z łatwością ogrywali rywali. Gliwiczanie bowiem spisywali się fatalnie. Popełniali wręcz kuriozalne błędy. Niektórzy kibice zadawali sobie nawet pytania, czy to na pewno jest elita. Brakowało im zgrania, pudłowali spod kosza, mieli problemy z podaniami i kozłowaniem, a defensywa praktycznie nie istniała. Paweł Turkiewicz, trener GTK, z niedowierzaniem patrzył na to, co wyprawiali jego podopieczni.

MKS zaczął więc od prowadzenia 16:2, a na przerwę schodził przy wyniku 43:19!

W szatni gliwiczan musiało być bardzo gorąco. Na drugą połowę wyszli z zupełnie inną energią. Zaczęli imponować w ataku i obronie. Zdobyli 13 punktów z rzędu i wrócili do gry o zwycięstwo. – Coś bardzo złego stało się z nami w szatni. Mówiliśmy sobie, że w dwóch, trzech pierwszych minutach mamy docisnąć rywali, a tymczasem było zupełnie odwrotnie – nie mógł zrozumieć przemiany MKS-u jego podkoszowy [Filip Put].

Dąbrowianie byli bezradni. W grze trzymał ich tylko Dominic Artis. Pozostali gracze tylko przyglądali się jak Milivoje Mijović, Łukasz Diduszko, Duke Mondy i przede wszystkim Brandon Tabb dziurawią ich kosz. Na 4 minuty przed końcem, po „trójce” Mondy’ego był remis (74:74), a chwilę później GTK objął prowadzenie.

Goście nie dawali jednak za wygraną. Zmęczeni szaleńczym pościgiem miejscowi przestali już tak trafiać i mecz się wyrównał. Zaczęła się walka na wyniszczenie. Efektownych akcji było niewiele, za to mnożyły się błędy. Irytował zwłaszcza Robert Johnson. Obwodowy MKS-u w pierwszej połowie miał aż 6 asyst, w końcówce postawił na indywidualne akcje i zwykle tracił piłkę. W sumie zaliczył aż 8 strat.

Żadna z ekip nie potrafiła wywalczyć większej przewagi niż trzy punkty. Pierwsza dogrywka też nie przyniosła rozstrzygnięcia W drugich dodatkowych pięciu minutach, w końcówce ważne rzuty trafili Tavarius Shine oraz Artis. Ten drugi okazał się bohaterek, gdy w obronie zablokował jeszcze Mondy’ego.

GTK Gliwice – MKS Dąbrowa Górnicza 102:105 (11:23, 8:20, 40:23,24:17, dogrywka I 9:9, dogrywka II 10:13)

GLIWICE: Radwański 10 (2×3), Furstinger 10, Mijović 26 (2×3), Mondy 16 (4×3), Tabb 16 (4×3) – Szlachetka 7 (1×3), Słupiński, Ł. Diduszo 6, Henson 11. Trener Paweł TURKIEWICZ.

DĄBROWA GÓRNICZA: Artis 32 (6×3), Douvier 21 (3×3), Johnson 7, Shine 19 (2×3), Shonganya 5 – Put 14 (1×3), Wasyl 2, Kobel, Marek Piechowicz 5. Trener Michał DUKOWICZ.

Na zdjęciu: Robert Johnson (w środku), gdy grał zespołowo, MKS wysoko prowadził. Potem jednak zbyt dużo kozłował.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem