Puszcza na szlaku

Kontuzja nie pozwoliła Martinowi Tothowi dokończyć ligowej potyczki z Cracovią (1:2). Słowacki stoper po twardym starciu z Javim Hernandezem upadł na murawę i do gry już nie wrócił. Musiał opuścić murawę w 72. minucie.

W sosnowieckim obozie zapanował niepokój, bowiem początkowo podejrzewano uszkodzenie struktur więzadłowych w stawie skokowym. Szczegółowe badania na szczęście wykluczyły taki scenariusz. Trzeba było jednak uporać się ze stanem zapalnym kostki i dolegliwościami bólowymi, będącymi następstwem silnego stłuczenia. To wymagało czasu. 32-letni defensor w miniony weekend znalazł się wprawdzie w kadrze na domowy mecz z Lechią Gdańsk (0:1), ale całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych.

Po potyczce z liderem tabeli sosnowiczanie trenowali tylko w niedzielę. Dwa kolejne dni były dla niech wolne. Do zajęć wrócili wczoraj po południu. W doskonałym nastroju zameldował się na nich Toth, u którego po niedawnym urazie nie ma już śladu. Piłkarz trenował z pełnym obciążeniem, bez taryfy ulgowej. W sobotnim sparingu z Puszczą Niepołomice (godz. 11.00) zaliczyć ma 90 minut. Do konfrontacji dojdzie na płycie głównej Stadionu Ludowego. Wstęp dla kibiców niebiletowany.

Na murawie raczej nie zobaczymy innego Słowaka – Martina Pribuli. Nadal przechodzi rekonwalescencję po rekonstrukcji więzadła krzyżowego w kolanie, mimo że z drużyną trenuje już od kilku tygodni. – Jego organizm wciąż adaptuje się do wysiłku zupełnie innego niż ten, któremu poddawany był w trakcie ćwiczeń indywidualnych – tłumaczy fizjoterapeuta Zagłębia, Marcel Płachta. – Cały czas monitorujemy jego bieżącą pracę i trzymamy rękę na pulsie, żeby nie przesadzić z obciążeniami. Realnie oceniając, w kwietniu Martin powinien być już do dyspozycji sztabu szkoleniowego.

 

Na zdjęciu: Po kontuzji Martina Totha nie ma śladu. W najbliższej kolejce ligowej znów dyrygować ma formacją obronną Zagłębia…