Radość aż się skrzy

Po 9 kolejkach zespół Skry Częstochowa ma tylko trzy punkty straty do I-ligowego podium.


Po zwycięstwie z Resovią szatnia Skry aż się skrzy – nomen omen – radosnym nastrojem. Podopieczni Jakuba Dziółki trzema punktami zdobytymi w sobotę na wyjeździe nie tylko umocnili swoją pozycję w środku tabeli I ligi. Z zajmowanego przez nich 9. miejsca bardzo blisko jest bowiem do podium, od którego zespół spod Jasnej Góry dzielą tylko 3 punkty – a od lidera 4 „oczka”. Szkoleniowiec częstochowian bardziej niż z miejsca i dystansu do czołówki zadowolony jest jednak z postawy swoich piłkarzy.

Grali co trzy dni

– Na boisko w Rzeszowie wyszliśmy mocno skoncentrowani i dobrze przygotowani do tego meczu – stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej trener Skry.

– Chcieliśmy go wygrać i to się udało. Gratuluję zespołowi zwycięstwa i dobrej gry. Co prawda po strzeleniu gola straciliśmy bramkę po stałym fragmencie, na co uczulaliśmy zespół, ale umieliśmy odpowiednio i szybko na to zareagować. Mecz powinniśmy dużo szybciej zamknąć sytuacjami Piotrka Pyrdoła, Damiana Hilbrychta czy Adama Olejnika, ale tak się nie stało – przypomniał Dziółka.

– Resovia to nie jest słaby zespół. Oczywiście ma trudny moment i musi sobie z tą sytuacją poradzić, ale tak jak powiedziałem – według statystyk Resovia powinna mieć dużo więcej punktów. Chociaż to jest tylko statystyka, to jednak o czymś świadczy. Dlatego tym bardziej doceniam zwycięstwo na trudnym terenie. Myślę, że to był dobry, intensywny mecz z naszej strony, a przecież graliśmy trzy dni po pucharowym starciu z liderem ekstraklasy i to pokazuje, że umiemy grać w takim natężeniu. W spotkaniach ligowych zdobyliśmy w tym cyklu cztery punkty, jeden z Sandecją i trzy z Resovią, więc jestem pewny, że to nas będzie dalej bodźcowało do dobrej pracy i zdobywania kolejnych punktów – mówił zadowolony szkoleniowiec.

Wrócił z golem

Warto też podkreślić, że Skra do końca okienka transferowego była aktywna i w ostatniej chwili wzmocniła kadrę dwójką zawodników znanych z występów w drużynie spod Jasnej Góry. Wychowanek Radosław Gołębiowski wrócił do macierzystego klubu na zasadzie wypożyczenia z Widzewa Łódź. Natomiast Oskar Krzyżak, który na początku tego roku z wypożyczenia został ściągnięty z powrotem do Rakowa, znowu wrócił do „skrzaków”. O tym, że dobrze czuje się w koszulce z liściem kasztana na piersiach świadczy jego gol dający zwycięstwo w Rzeszowie.

– Fajnie, że udało się strzelić gola, ale najważniejsze jest to, że zwyciężyliśmy – powiedział w wywiadzie dla klubowych mediów 20-letni wychowanek Znicza Kłobuck.

– To było naszym głównym, nadrzędnym celem. Wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz. Oczywiście bardzo się cieszę, że mogłem znów zagrać dla Skry i zrobić to w tak udanym stylu. W pierwszej połowie mieliśmy ten mecz pod kontrolą, lecz po strzeleniu przez nas gola stałe fragmenty rywali były groźne. Staraliśmy się uniknąć straty bramki, ale się nie udało. Na szczęście szybko się pozbieraliśmy i odnieśliśmy zwycięstwo – powiedział Krzyżak.

Charakter i wola walki

– Wprawdzie od 4 grudnia minionego roku, bo wtedy rozegrałem ostatni mecz w Skrze, do 3 września tego roku, czyli dnia mojego powrotu do drużyny, minęło sporo czasu, ale charakter i wola walki są w zespole takie same. Na pewno to nas charakteryzuje i jest to nasz duży atut. Dzięki temu zdobyliśmy wiele punktów i właśnie poprzez to możemy odważnie patrzeć w górę w tabeli, w której nasz najbliższy rywal, Arka Gdynia, zajmuje trzecie miejsce. Jestem optymistą i dla mnie każdy mecz jest bardzo ważny. Na pewno każdy z nas z osobna w każdym spotkaniu chce grać o pełną pulę i wierzy w zwycięstwo. Z takim właśnie nastawieniem wyjdziemy też na sobotni mecz w Bełchatowie – zakończył Oskar Krzyżak.


Na zdjęciu: Oskar Krzyżak wrócił do drużyny Skry Częstochowa.
Fot. Tomasz Kudala/Press Focus