Raków Częstochowa obronił Puchar Polski!

Podopieczni Marka Papszuna wygrali w Warszawie z Lechem i zdołali obronić Puchar Polski.


Finał Pucharu Polski w Warszawie miał być świętem piłki nożnej. W końcu po dwóch latach przerwy wrócił on na Stadion Narodowy. Problem w tym, że jeszcze na kilka minut przed rozpoczęciem spotkania trybuna, która miała być zajmowana przez najzagorzalszych kibiców Lecha była pusta. Zdecydowanie lepiej było po stronie Rakowa.

Nieoficjalnie wiadomo, że sympatycy „Kolejorza” chcieli wejść na obiekt z oprawą, przez co nie policja oraz ochrona nie chciała ich wpuścić. Doszło nawet do sytuacji, gdy kibice Lecha zostali potraktowani gazem łzawiącym.

Łotewska prędkość

Kwestie około stadionowe nie były jednak kluczowe tego popołudnia. Rywalizacja na boisku miała być jego najważniejszym elementem. Presja meczu ewidentnie spętała nogi piłkarzom obu zespołów. Lech bardzo wolno rozgrywał swoje akcje ofensywne. Częstochowianie również nie potrafili w pierwszych minutach wejść na swoje obroty.

Na pierwsze celne uderzenie trzeba było czekać ledwie sześć minut. Wykonał je Vladislavs Gutkovskis. Łotysz przyjął długą piłkę z prawej strony zagraną przez Deiana Sorescu, minął obrońcę Lecha i uderzył nie do obrony dla Mickyego van der Harta wyprowadzając obrońców tytułu na prowadzenie. Poznaniacy byli zszokowani szybko straconym golem. Zaczęli pozwalać częstochowianom na więcej. Świetną sytuację miał Ivan Lopez, który uderzył głową po dośrodkowaniu z prawej strony. Strzelił jednak w środek bramki, co pomogło van der Hartowi w skutecznej obronie. Hiszpan kilka chwil później mógł poprawić z rzutu wolnego, jednak minimalnie chybił.

Skuteczne długie piłki

Lech nie pozostawał dłużny. Dwukrotnie uderzał z dystansu. Próba Jakuba Kamińskiego wylądowała na słupku bramki Kacpra Trelowskiego, a strzał Joela Pereiry minimalnie minął poprzeczkę. Upływające minuty sprawiały, że rywalizacja o Puchar Polski zaczęła się rozkręcać. „Kolejorz” coraz częściej zaznaczał swoją obecność w polu karnym. Nie dało im to nic. Raków z kolei czekał, by wyprowadzić drugi cios.

Ostatecznie się to stało. Mateusz Wdowiak świetnie wyszedł do długiego zagrania Lopeza. Spóźniony w tej sytuacji był Lubomir Szatka, który złamał linię spalonego. Dzięki temu „Wdówka” wyszedł w sytuacji sam na sam z bramkarzem Lecha i bez problemów podwyższył prowadzenie. Częstochowianie już w 36 minucie byli bardzo blisko obrony Pucharu Polski. Pod koniec pierwszej odsłony mogli jeszcze podwyższyć prowadzenie, jednak Sorescu zmarnował okazję na gola.

Złe dobrego początki

Rumuński pomocnik najwyraźniej miał problemy zdrowotne, ponieważ nie wyszedł na drugą połowę. W Lechu też doszło do zmiany. Na boisku pojawił się Joao Amaral. Wejście pomocnika pomogło poznaniakom. Kilka minut po przerwie na bramkę Rakowa uderzył Dawid Kownacki. Piłkę odbitą od jednego ze stoperów częstochowian dobił właśnie Portugalczyk, a Lech złapał kontakt.

Stracony gol sprawił, że podopieczni Marka Papszuna zaczęli się gubić. Ich akcje w ofensywie nie miały płynności. Defensywa z kolei wybijała piłkę krótko, co powodowało, że Lech zbierał je i mógł kontynuować swoje ataki. Dodatkowo obrona częstochowian nie była już tak zwarta, co dawało przestrzeń poznaniakom do napędzania ataku. Nic jednak z nich nie wynikało. „Kolejorz” nie potrafił stworzyć sobie kolejnej klarownej sytuacji bramkowej.

Wytrzymali w 10

To zemściło się w 76 minucie spotkania. Wówczas zagranie Frana Tudora wykorzystał Lopez i wyprowadził ponownie częstochowian na dwubramkowe prowadzenie. Wydawało się, że nic już złego nie zdarzy się Rakowowi. Do „akcji” wkroczył jednak Jakub Arak, który pięć minut po wejściu na murawę za brutalny faul otrzymał czerwoną kartkę.

Lech poczuł krew i próbował do samego końca doprowadzić do wyrównania. Nie udało mu się jednak zdobyć choćby jednego. Dwukrotnie próbował Mikael Ishak. Napastnik Lecha nie zmieścił jednak piłki w siatce. Raków wygrał i obronił Puchar Polski. Zdobył też psychologiczną przewagę na końcówkę sezonu.


Lech Poznań – Raków Częstochowa 1:3 (0:2)

0:1 – Gutkovskis, 6 min (asysta Sorescu, 0:2 – Wdowiak, 36 min, 1:2 – Amaral (asysta Kownacki), 52 min, 1:3 – Lopez, 77 min (asysta Tudor)

RAKÓW: Trelowski – Tudor, Petraszek, Arsenić – Sorescu (46. Długosz), Papanikolaou, Lederman, Kun – Wdowiak (72. Niewulis), Gutkovskis (72. Musiolik), Lopez (83. Arak). Trener: Marek PAPSZUN

LECH: van der Hart – Pereira (46. Amaral), Szatka, Milić, Rebocho – Skóraś, Murawski (74. Tiba), Kownacki (74. Ba Loua), Karlstroem (84. Kwekweskiri), Kamiński (79. Marchwiński)– Ishak. Trener: Maciej SKORŻA.

Sędziował: Szymon Marciniak (Płock). Żółte kartki: Rebocho, Skóraś, Ba Loua – Wdowiak. Czerwona kartka: Arak (88. bezpośrednia).


Fot. Adam Starszyński/PressFocus