Raków Częstochowa. Osamotniony lider

Ivan Lopez miał udział przy ośmiu z 11 bramek Rakowa w 2021 roku. Gdyby nie postawa Hiszpana, częstochowianie wypadliby z podium i odpadliby z Pucharu Polski.


Lopez dzięki dobrej grze w lutym i na początku marca został najlepszym strzelcem drużyny w tym sezonie ligowym. Ma na swoim koncie już siedem bramek. Mogło ich być zdecydowanie więcej, gdyby nie przestój pod koniec poprzedniego roku.

Zagubił formę

Do drużyny dołączył we wrześniu 2020 roku. Szczyt swojej formy osiągnął w październiku. To za jego sprawą Raków pokonał Górnik Zabrze i Stal Mielec, jak również przy jego pomocy wywiózł z Poznania cenny punkt w starciu z Lechem. Wydawało się wówczas, że w Częstochowie pojawił się zawodnik kompletny, który ma poprowadzić swoich kolegów do sensacyjnego miejsca w tabeli ligowej. Jednak równie szybko skończył, jak zaczął. Zatracił swój błysk, którym epatował w lidze i pucharze. Zaczął również irytować nie tylko kibiców, ale i sztab szkoleniowy. W dwóch ostatnich spotkaniach Rakowa w 2020 roku usiadł na ławce rezerwowych. Mecz z Piastem w Gliwicach był tylko potwierdzeniem faktu, że coś złego stało się z Lopezem. Hiszpan pojawił się wówczas na boisku po przerwie i irytował swoją postawą tak mocno, że zasługiwał na „wędkę”.


Czytaj jeszcze: Daleko od ideału

Zbyt duże oczekiwania?

Lopez był na ustach wielu kibiców i ekspertów. Porównywano go do najlepszych piłkarzy ligi ostatnich lat. Zachwycano się jego techniką, dryblingiem czy rzutami wolnymi. W końcu to Hiszpan jako pierwszy zawodnik w tym sezonie zdobył bramkę z tego stałego fragmentu gry. Do klubu zaczęły spływać zapytania o wywiady. To wszystko mogło namieszać w głowie Lopezowi.

W Hiszpanii nie był aż tak popularny i rozpoznawalny w mediach. W Polsce jednak wyglądało to zgoła inaczej. Od tego wszystkiego mogło mu się zawrócić w głowie. I prawdopodobnie stąd ten nagły zjazd formy. Dodatkowo Hiszpan liczył, że po kilku dobrych występach pojawi się przy Limanowskiego przedstawiciel zagranicznej drużyny z chęcią wykupienia go z Rakowa. Tak się jednak nie stało. Wtedy też forma Hiszpana diametralnie się pogorszyła, a dodatkowo zaczął tak mocno narzekać na organizację, że potrzebna była rozmowa wychowawcza.

Uzależnieni od Lopeza

Przyniosła ona bardzo dobry skutek. W rundzie wiosennej to właśnie Lopez jest liderem ofensywy trzeciej drużyny ligi. Zachwyca swoją skutecznością, szczególnie ze stałych fragmentów gry. Jego uderzenia albo lądują w siatce lub też odbite przez bramkarza trafiają do jego kolegów w obrębie pola karnego, którzy z lepszym, choć częściej z gorszym skutkiem je dobijają. Poza stałymi fragmentami i skutecznością ich egzekwowania trudno jednak rozpływać się nad jego dyspozycją.

Nadal daleko mu do formy z października. Wtedy jednak częstochowianie mieli bufor bezpieczeństwa w postaci innych ofensywnych piłkarzy, którzy swoją postawą mogli przechylić szale zwycięstwa na korzyść drużyny. Obecnie nie ma zawodnika, który wsparłby w odpowiedni sposób Lopeza. Ofensywie Rakowa brakuje obecnie skuteczności. Jeżeli częstochowianie chcą utrzymać podium, muszą w końcu zacząć wykorzystywać sytuacje do zdobycia bramek.


Na zdjęciu: Ivan Lopez po kilku fenomenalnych występach w 2020 roku stracił formę i chęć do gry. W lutym wrócił do odpowiedniej dyspozycji i jest samotnym liderem ataku Rakowa.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus