Deszcz na przeszkodzie

Jedno spotkanie w minionej kolejce nie doszło do skutku. Z uwagi na opady deszczu i zalegającą na murawie wodę sędzia Tomasz Kwiatkowski podjął decyzję o tym, że spotkanie zostanie odwołane. Arbiter przed kamerami „Canal+” wytłumaczył, skąd taki werdykt, mówiąc, że rzeczywiście każda ze stron (nawet skład sędziowski) chciała, żeby mecz się odbył, jednak starania łódzkiego klubu w doprowadzeniu nawierzchni do stanu używalności nie przyniosły odpowiednich rezultatów.


Po spotkaniu Widzew na swojej stronie opublikował komunikat, w którym wyróżnia się jeden akapit. „Wyrażamy nadzieję, że odwołanie niedzielnego meczu, straty finansowe poniesione przez Widzew Łódź oraz rozczarowanych kibiców zaprzyjaźnionych klubów będą impulsem do dokonania zmian infrastrukturalnych na stadionie, o których władze Widzewa informowały już podczas rozgrywania meczów w Fortuna 1 Lidze. Jesteśmy gotowi wypracować wspólnie rozwiązania, które pozwolą bezpiecznie i przede wszystkim skutecznie przeprowadzać imprezy masowe na stadionie przy al. Piłsudskiego 138”. W tych słowach znaleźć można komizm całej sytuacji. Widzew przecież ma do dyspozycji nowy stadion. Arenę, której budowa została zakończona w 2017 roku. Jak więc można było dopuścić do tego, że nowoczesna infrastruktura na obiekcie nie potrafiła poradzić sobie z jedną z podstawowych czynności, czyli z odprowadzaniem wody?

Mimo wszystko klub z Łodzi nie trzymał się kurczowo stanowiska, że to wykonawca stadionu jest głównym winowajcą odwołania meczu. Na „pomeczowej” konferencji prasowej winnym uznany został arbiter.


Czytaj także:


– Sędzia Kwiatkowski podjął decyzję, która jest dla mnie niezrozumiała. Zarządy obu klubów, oba sztaby szkoleniowe i piłkarze chcieli grać. Tego na pewno chcieliby też nasi kibice. Ale arbiter zdecydował inaczej – powiedział prezes Widzewa Michał Rydz. Z tymi słowami jednak trudno się zgodzić. Sędzia podjął jedyną słuszną decyzję. Zalegająca woda nie pozwoliłaby na swobodne rozegranie meczu. Nie tylko spotkanie straciłoby wiele na jakości, ale przede wszystkim granie w takich warunkach mogłoby potencjalnie powodować urazy u zawodników.


Fot. Tomasz Kwiatkowski/PressFocus