Raków Częstochowa. Wicemistrzowi tak nie przystoi

Raków w Białymstoku nie istniał. To nie najlepszy prognostyk przed czwartkowym spotkaniem z Rubinem Kazań w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy.


Częstochowianie nie będą miło wspominać wyjazdu do Białegostoku. Raków przegrał, i to w stylu, jakiego kibice wicemistrzów Polski nie widzieli od 2019 roku. Wówczas podopieczni Marka Papszuna ostatni raz zebrali tak solidne manto. Ich przeciwnikiem była Korona Kielce.

Od tego czasu minęło 1,5 roku. Częstochowianie są teraz w zupełnie innym miejscu niż wtedy, gdy walczyli o ligowe punkty w Kielcach. Wicemistrzowi Polski nie przystoi teraz przegrywać w takim stosunku bramek. Nawet eksperymentalne zestawienie nie jest tu usprawiedliwieniem.

Przerwana seria

Częstochowianie od 21 lutego nie przegrali meczu o punkty. Daje to łącznie 20 spotkań, w których Raków nie poniósł porażki. Każda seria się kiedyś kończy, ale nikt nie przewidywał, że jej koniec będzie aż tak gwałtowny.

– Nie zwykliśmy przegrywać i bodaj 20 ostatnich meczów nie przegraliśmy więc jesteśmy przyzwyczajeni do tego w ostatnim czasie. Na pewno jesteśmy zmartwieni nie tylko porażką i jej rozmiarami, ale bardziej naszą postawą w pierwszej połowie. Nie przystoi nam tak grać i musimy wyciągnąć wnioski – powiedział na pomeczowej konferencji Marek Papszun. Szkoleniowiec Rakowa podkreślał także, że dla wybranych przez niego zawodników nie było to proste spotkanie.

– Wystawiłem taki zespół, a nie inny i na pewno część zawodników miała ciężko – debiutowali w ekstraklasie. Nie był to łatwy mecz w takiej konfiguracji personalnej, ale jesteśmy w takim momencie, jakim jesteśmy i takie decyzje zapadły i na pewno nie były one przychylne dla zawodników. Z drugiej strony muszą sobie radzić – są piłkarzami Rakowa. Wiemy co mamy do poprawy, ile jeszcze przed nami pracy – dodaje Papszun.

Nieudany eksperyment

Szkoleniowiec Rakowa wybierając zestawienie na niedzielny mecz dużo ryzykował. Nikt nie spodziewał się takie zestawu personalnego. W przedmeczowej wypowiedzi nawet prezes Rakowa, Wojciech Cygan sugerował, że sam sztab mógł być zaskoczony takimi decyzjami. Do tej pory Papszun wpuszczał na boisko jednego, maksymalnie dwóch napastników.

W niedzielę do boju posłał trzech. Szybko musiał wycofać się z tych decyzji. W defensywie z kolei dzieją się niepokojące wydarzenia. Przed sezonem wydawało się, że podstawową trójkę stoperów będą tworzyli Zoran Arsenić, Milan Rundić, a „sklejać” wszystko ma kapitan Andrzej Niewulis. Los jednak sprawił, że w niedzielę na boisko Papszun desygnował tylko pierwszego z nich. Rundić od pierwszego meczu z Suduvą ma problemy zdrowotne.

Niewulis z kolei w dogrywce drugiego starcia z Litwinami musiał opuścić murawę. Nie wiadomo, czy w niedzielę tylko odpoczywał, czy ma problemy zdrowotne. W miejsce Rundicia i Niewulisa pojawili się debiutujący Dominik Wydra i Jordan Courtney-Perkins. Obaj obrońcy nie mogą zaliczyć tego występu do udanych. Szczególnie tyczy się to Australijczyka, który popełnił błąd przy drugiej bramce dla Jagiellonii.

Odpoczynek po pięciu meczach?

Tak duże zmiany w składzie na mecz w Białymstoku to nie przypadek. Częstochowianie w czwartek zmierzą się z Rubinem Kazań w ramach eliminacji do Ligi Konferencji Europy. W Rosji prawdopodobnie zacierają ręce patrząc na spotkanie z Jagiellonią. Oczywiście w czwartek na murawę wyjdzie inny zestaw personalny i Raków będzie miał większe nadzieje na sukces. Dziwić jednak może fakt, że trener częstochowian aż tak często rotuje składem.

Oczywiście Raków gra co trzy dni. Z drugiej jednak strony to dopiero początek sezonu ligowego, więc i poziom zmęczenia powinien być niższy. Być może wymagające przygotowania przed rundą nie były najlepszym pomysłem.


Na zdjęciu: Raków w Białymstoku zaprezentował się słabo. Pierwszy raz od 2019 roku częstochowianie przegrali trzema bramkami.

Fot. Michał Kość/Pressfocus