Raków – Flora. Wpadka była o krok

Mecz Raków – Flora przyniósł wiele emocji. Ostatecznie górą w tym starciu byli częstochowianie.


Raków – Flora. Pierwszy akt dramatu?

Mistrzowie Polski zainaugurowali rywalizację o Ligę Mistrzów bez trzech zawodników. O kontuzjach Adnana Kovacevicia i Ivana Lopeza było wiadomo od kilku dni. Uraz z pierwszego spotkania wykluczył także Giannisa Papanikolaou. Częstochowianie mimo to mieli podstawy, by wygrać z Florą na tyle wysoko, by w przyszłym tygodniu jechać do Tallinna ze spokojem. Dodatkowym pozytywem był mecz Karabachu, zakończony niedługo przed spotkaniem przy Limanowskiego. Ekipa z Azerbejdżanu miała duże problemy z Lincoln Red Imps i ledwo wygrał mecz. Potencjalny pojedynek z Karabachem przestał być aż tak straszny, jak przed rywalizacją.

Oczekiwania względem mistrza Polski były duże. Sęk w tym, że pierwsze minuty raczej rozczarowywały. Flora radziła sobie całkiem dobrze. Raków z kolei nie potrafił jej zdominować. Ekipa z Estonii wyprowadziła kilka kontrataków, jednak nie potrafiła odda strzału na bramkę Vladana Kovacevicia. Problem w tym, że częstochowianie także mieli problemy ze skutecznością. Oddali tylko jeden celny strzał, jednak Evert Grunvald nie miał problemu z interwencją.

W pierwszej połowie najgroźniejszą sytuację miała Flora. Estończycy wyprowadzili kontratak po którym uderzał Martin Miller. 25-latek nie dał rady pokonać Kovacevicia. Bośniak świetnie interweniował. Podobnie było z dobitką Stena Reinkorta. Pachniało golem, jednak nie w tą stronę, w którą chcieliby kibice gospodarzy. Niewielkie grono fanów Flory miało powody do zadowolenia. W doliczonym czasie gry goście mogli strzelić, jednak znów świetnie pokazał się Kovacević. Do przerwy przy Limanowskiego Raków rozpoczął, potencjalny, pierwszy akt dramatu.


Czytaj więcej o Rakowie


Druga odsłona była już zdecydowanie lepsza w wykonaniu Rakowa. Dawid Szwarga wprowadził po przerwie Johna Yeboaha oraz Deiana Sorescu. Mistrzowie Polski odżyli i częściej meldowali się pod bramką Grunvalda. Ostatecznie częstochowianie wyszli na prowadzenie. Uderzał Władysław Koczerhin. Piłka dotknęła jeszcze jednego z zawodników Flory i wpadła do siatki. Grunvald był całkowicie bezradny.

Sytuacja po bramce się uspokoiła. Raków dalej atakował, ale nie potrafił zaskoczyć bramkarza gości. Flora z kolei w zasadzie przestała atakować. Była to dobra sytuacja dla Rakowa, szczególnie że w końcówce grał bez kontuzjowanego Frana Tudora i z Kovaceviciem z problemami zdrowotnymi. Mistrz Polski mecz ostatecznie wygrał. Mimo to spory niesmak po spotkaniu przy Limanowskiego pozostał. Mistrzowie Polski i ich trener mają zdecydowanie nad czym myśleć.


Raków Częstochowa – Flora Tallinn 1:0 (0:0)

1:0 – Koczerhin, 54 min

RAKÓW: Kovacević – Svarnas, Arsenić, Rundić, Tudor, Koczerhin, Lederman (81. Berggren) , Jean Carlos (46. Sorescu) – Nowak (46. Yeboah), Piasecki (77. Zwoliński), Cebula (64. Wdowiak). Trener: Dawid SZWARGA

FLORA: Grunvald – Hussar, Seppol. Kuusk, Lilander – Ojama, Vassiljev, Miller, Kreida (12. Aliku), Mihhailov (67.Kuraksin) – Reinkort (77. Jarviste). Trener: Jurgen HENN.

Sędziował: Arda Kardesler (Turcja). Żółte kartki: Piasecki – Aliku, Ojamaa.


Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.