Reklamacja po odejściu od kasy

Przy Kresowej Dariusz Dudek rolę trenera objął w ostatniej dekadzie sierpnia ubiegłego roku. Nie dostał wówczas z marszu wolnej ręki, jeśli chodzi o wyklarowanie ostatecznej kadry zespołu. W dwóch kolejnych okienkach transferowych mógł już jednak zatwierdzić pozyskanie każdego zawodnika. Z jednym wyjątkiem…

Dyrektor miał rację

– Przyznaję otwarcie, że na jeden transfer nalegałem mimo różnicy zdań – mówi dyrektor sportowy Zagłębia, Robert Stanek. – Chodziło o angaż Michaela Heinlotha sprzed trzech miesięcy. Czas pokazał, że miałem rację. Za wzmocnienia personalne z poprzedniego lata odpowiadałem w 80 procentach. W dwóch kolejnych okienkach każdy ruch kadrowy – poza wspomnianym Heinlothem – zatwierdzał jednak trener Dudek.

Obecny opiekun GKS-u Katowice w takcie ponadrocznej pracy w Sosnowcu nie zgłaszał zastrzeżeń do klasy zawodników, którzy co jakiś czas dołączali do zespołu. Teraz na Kresową dotarły jednak pogłoski, że czuje się „ofiarą polityki transferowej Zagłębia”. Wśród piłkarzy o odpowiednich umiejętnościach miał rzekomo również paru graczy, którzy nie powinni się znaleźć na szczeblu ekstraklasy.

Radzili w kwartecie

W obozie beniaminka podchodzą do takiego stanowiska ze stanowcza dezaprobatą. – Żaden piłkarz nie został sprowadzony do drużyny bez zgody trenera Dudka – mówi z naciskiem prezes klubu, Marcin Jaroszewski. – Zawsze odbywało się to po długich konsultacjach z dyrektorem Stankiem i po przedstawieniu alternatywnych rozwiązań. Przed zatwierdzeniem transferu każdy taki ruch był opiniowany również przeze mnie i Roberta Tomczyka z pionu sportowego. W sumie głos zabierały więc cztery osoby, ale ten ostateczny należał do trenera.

Sternik Zagłębia przyznaje jednocześnie, że sekwencja zdarzeń nieco inaczej wyglądała w przypadku Heinlotha. Ale po pierwsze – ani przez moment nie była to tajemnica. Po drugie – angaż tego zawodnika odbywał się w stanie wyższej konieczności, wobec przedłużającej się absencji zdrowotnej Tomasza Nawotki.

Sztuka adaptacji

– Heinloth i Szymon Pawłowski to transfery trafione od razu – oznajmia prezes Jaroszewski. – Dejana Vokicia i Mello nie możemy jeszcze ocenić, bo nie dostali swojej szansy. Dłużej, niż zakładaliśmy, adoptował się Piotrek Polczak. W kilku boiskowych sytuacjach miał pecha i źle zareagował na krytykę. A my nie byliśmy na tyle mocni, żeby go wesprzeć w taki sposób, by odciął się od świata zewnętrznego, który go potraktował bardzo źle. Jeśli natomiast chodzi o Juniora Torunarighę i Adama Kokoszkę, to oczekujemy od nich lepszej adaptacji do wyzwań sezonu. Jeśli ona nie nastąpi, ich los zależeć będzie od decyzji trener

Litwin nie pytał

Zatrudniony na stanowisku pierwszego szkoleniowca Valdas Ivanauskas od poniedziałku bacznie przygląda się swoim nowym podopiecznym. Kiedy Litwin uzna, że ma już kompletny obraz zespołu, przy Kresowej dojdzie do pierwszej rozmowy na temat koniecznych roszad personalnych. – Trener nie pytał mnie jeszcze o budżet – mówi prezes Jaroszewski. – Jeśli zakomunikuje, że potrzebuje zawodników na konkretne pozycje, to będziemy rozmawiać. Biorąc pod uwagę realia, w jakich się poruszamy, zimą będzie mógł liczyć na 3-4 solidne wzmocnienia.

 

Na zdjęciu: Podobno Dariusz Dudek czuje się „ofiarą polityki transferowej Zagłębia”.