Reprezentacja Polski Kobiet. W pogoni za czasem

Od kilku sezonów Kąkolewska robiła przymiarki do gry w zagranicznym klubie – rzecz jasna – we Włoszech, bo to najlepsza europejska liga. Otrzymywała ciekawe propozycje, ale jednak za każdym razem coś stawało na przeszkodzie albo po prostu nie była przygotowana do rozstania z rodziną oraz przyjaciółmi. W końcu, w ubiegły roku, targana wieloma wątpliwościami, zdecydował się na przenosiny do słonecznej Italii. Po roku wróciła uśmiechnięta, otwarta i pewniejsza siebie. Mam za sobą udaną sportową oraz życiową przygodę – to telegraficzny skrót historii z minionego sezonu kapitan reprezentacji siatkarek, Agnieszki Kąkolewskiej.

Dobra decyzja

– Patrząc z perspektywy, dwa czy trzy lata temu nie byłam przygotowana do wyjazdu i stąd też spychałam tę decyzję na później – śmieje się sympatyczna podstawowa środkowa biało-czerwonych. – Proszę mi wierzyć, to było niesłychane przeżycie, bo przecież po raz pierwszy znalazłam się w takiej sytuacji. Do tej pory wyjeżdżałam z zespołem, wszystko było przygotowane od początku do końca, a po meczu był błyskawiczny powrót do domu. Niewiele wiedziałam o miejscach, w których krótko, bo krótko się przebywało. Wcale nie będę ukrywała, że początek był trudny, nowe miejsce, otoczenie, towarzystwo oraz zupełnie inna kultura. Największym zaskoczeniem był kontakt z miejscowymi obyczajami.

Italię zupełnie inaczej się odbiera, gdy się przebywa tam turystycznie, a zupełnie inaczej gdy żyje się na co dzień. Życie płynie zdecydowanie wolniej, bez wielu stresów, które towarzyszą nam w kraju. Nie ma tej naszej codziennej nerwowości i nawet gdy coś nie wyszło to, słyszałam: nie przejmuj się tym, na pewno wszystko ułoży się po twojej myśli. Gdy się na co dzień spotyka tyle serdeczności, uprzejmości to nabiera się pewności siebie i chcesz się odwzajemnić tym samym. Włochy to dobre miejsce nie tylko rozwoju sportowego, ale przede wszystkim do życia – przyznaje siatkarka.

Najlepiej blokująca

Kakolewska, przenosząc się do włoskiego zespołu Epiu Pomi Casalmaggiore chciała dokonać kolejnego skoku jakościowego, bo przecież Serie A1 jest najlepsza w Europie. – Oczywiście, byłam osobą nieznaną i musiałam sobie zdobyć zaufanie nie tylko trenera, koleżanek, ale również kibiców. Myślę, że, może zabrzmi trochę nieskromnie, ale chyba wypadłam nieźle i mogę już śmiało powiedzieć, że planuję kolejny sezon w Italii. Na razie jeszcze nie mogę ujawnić, gdzie będę występowała, ale niebawem wszystko już będzie wiadomo.

Zespół z Casalmaggiore zakończył udział w ćwierćfinale play-off, ale Kąkolewska zwyciężyła w klasyfikacji najlepiej blokujących w Serie A1 (69 pkt). – Najważniejsze, że miałam miejsce w zespole i na pewno zyskałam sportowo. O ile jednak wzbogaciłam swoją grę, przekonamy się podczas sezonu międzynarodowego, a on już się zaczyna i będzie długo trwał.

Nawrocki: Wszystkie turnieje są najważniejsze

Klub jest dumny, że zgromadził kilka reprezentantek kraju. Danielle Cuttino otrzymała po raz pierwszy powołanie do reprezentacji USA, Caterina Bosetti dołączyła do włoskiej kadry Davide Mazzantiego, z kolei Aleksa Gray znalazła się w kadrze Kanady i,oczywiście, Agnieszka Kąkolewska, bez której trudno sobie wyobrazić reprezentację biało-czerwonych.

Krótki wypoczynek

Polska reprezentantka po sezonie ligowym została jeszcze tydzień w Casalmaggiore, bo tego wymagały zobowiązania medialne i marketingowe wobec sponsorów klubu. Niemniej po wielu miesiącach pobytu tęskniła za rodziną oraz przyjaciółmi i już nie mogła się doczekać powrotu.

– Liczyłam godziny, kiedy przyjadę, bo wiedziałam, że czasu dla najbliższych oraz przyjaciół nie będę miała za wiele. Wiedziałam, że koleżanki już przebywają na zgrupowaniu w Szczyrku, a ja miałam kilka dni na spotkania. Gdyby doba miała więcej niż 24 godziny to i tak byłoby za mało. Niemniej starałam się wszystko w jakieś części nadrobić, choć pewnie nie do końca moi przyjaciele byli zadowoleni ile czasu im poświęciłam. Podjęłam taką próbę i to się liczy i mówię to formie pewnego usprawiedliwienia – ponownie się uśmiecha siatkarka.

– Wiem, że po sezonie międzynarodowym będę miała niewiele czasu i muszę pakować się do wyjazdu do Włoch. Czas jest najcenniejszy w moim przypadku – dodaje po chwili.

Trudne wyzwanie

Po raz pierwszy Kąkolewska od kilku sezonów nie grała w Lidze Mistrzyń, ale i tak zaliczyła we Włoszech 30 spotkań ligowych oraz pucharowych. Przed nią i jej koleżankami wyczerpujący sezon, bo przecież każdy turniej jest z serii tych najważniejszych. Najpierw, na przełomie maja i czerwca Liga Narodów, na początku sierpnia kwalifikacji olimpijskie Tokio 2020, z kolei w ostatniej dekadzie tego miesiąca mistrzostwa Europy.

– Poprzedni sezon był trudno, bo wiele podróżowałyśmy po trzech kontynentach i zaliczaliśmy sporo zmian czasowych. – Jednak teraz wymagania wobec nas jeszcze wzrosły, bo przecież chciałybyśmy wypaść jak najlepiej we wszystkich turniejach. A czasu za wiele nie mamy. Stąd też kadra jest tak liczna, bo trener Jacek Nawrocki będzie chciał dokonać jak najlepszego wyboru. Konkurencja na mojej pozycji jest duża i trzeba się mieć na baczności (śmiech), Zuza Efimienko-Młotkowska, Klaudia Alagierska, powracająca po kontuzji Kamila Witkowska wszystkie chcemy grać, z kolei trener ma możliwość wyboru. Jestem przekonana, że dotrwamy do końca w dobrej kondycji oraz zdrowiu. I przy podsumowaniu sezonu będziemy mogły się cieszyć z naszych dokonań – mówi na pożegnanie siatkarka.

Biało-czerwone są już w trakcie turnieju towarzyskiego w Montreux, a niebawem pierwszy turniej w Lidze Narodów w Opolu.

 

Michał Micor, Włodzimierz Sowiński

Na zdjęciu: Pobyt we Włoszech nastawiła Agnieszkę Kąkolewską bardzo pozytywnie.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ