Rezerwowi w rolach głównych

Nie są gwiazdami internetowych czołówek i z pierwszych stron gazet. Pozostają w cieniu. Czasami jednak świat mają u stóp. W „obokmeczowym” kwadracie znajdziemy m.in. bohatera finałów mistrzostw Polski czy rekordzistę PlusLigi w liczbie punktów.


Stephane Boyer, Tomasz Fornal, Uros Kovacević, Mateusz Bieniek, Bartosz Bednorz czy wreszcie Łukasz Kaczmarek – nazwiska te znają wszyscy fani siatkówki. To gwiazdy pierwszej wielkości. Oni decydują o grze zespołu i do nich należą decydujące akcje. Gdy jednak zawodzą, wtedy do gry wchodzą zawodnicy drugiego planu, będący do tej pory w cieniu. O nich wiele się nie mówi, a są w większości zespołów. Na treningach harują, ale mecze najczęściej spędzają w kwadracie dla rezerwowych. Czasami jednak mają swoje pięć minut. Wchodzą na jedną akcję. Mają wykonać zagrywkę, atak, ustawić szczelny blok. I ta jedna akcja, to „złote” zagranie, decyduje o losach spotkania. Taki zawodnik to skarb.

Rozbity Zenit

Styczeń 2020 roku. Jastrzębski Węgiel w Lidze Mistrzów grał w Kazaniu z wielkim Zenitem. W składzie rosyjskiego potentata byli wówczas m.in.

Cwetan Sokołow, Earvin N’Gapeth i Maksim Michajłow. Jastrzębianie walczyli dzielnie. Po czterech setach był remis. W piątym gospodarze wygrywali już 14:9. Byli o krok od sukcesu. Przewaga wydawała się nie do odrobienia. Wtedy jednak zdarzył się cud. Miał imię i nazwisko – Jakub Bucki.

Rezerwowy atakujący stanął w polu serwisowym. Wcześniej pojawił się na boisku epizodycznie w drugim secie, później wszedł w trakcie trzeciej partii, a czwartą i piątą część gry już rozpoczął w szóstce, zastępując Dawida Konarskiego. W siedmiu kolejnych zagrywkach nie pomylił się ani razu. Miał nawet asa. Dzięki jego fantastycznej serii Jastrzębski Węgiel cieszył się z historycznego zwycięstwa nad sześciokrotnym triumfatorem Ligi Mistrzów.

– Taka moja rola. Jestem zadaniowym graczem. Pograłem trochę dłużej i chciałem coś pozytywnego z tego wyciągnąć. A to, że udało się… nic tylko się cieszyć! – mówił skromnie bohater meczu.

– Cóż, wszystko rozgrywa się w końcówkach. Dwie-trzy piłki decydują o rezultacie – dodał.

Mistrzowskie wejście

Bucki pochodzi z Przysuchy w województwie mazowieckim. Karierę zaczynał w Jadarze Radom. Nie zdołał jednak zaistnieć w PlusLidze, więc spróbował swoich sił w pierwszoligowym KPS-ie Siedlce. Potem grał na Słowacji i w dalekim Kazachstanie. W barwach VK Pawłodar w pierwszym sezonie został wicemistrzem kraju oraz zdobywcą rodzimego pucharu. Miał także okazję wystąpić w Klubowych Mistrzostwach Azji. W rozgrywanych w Tajpej zawodach jego zespół zajął czwarte miejsce. W swoim drugim sezonie w Kazachstanie ekipa z Pawłodaru wywalczyła trzecie miejsce w lidze, co bossów klubu nie zadowoliło.

Bucki powrócił więc do Polski i znów przywdział barwy siedleckiego KPS-u, w którym rozegrał jeden sezon. Potem przeniósł się do PlusLigi, do BBTS-u Bielsko-Biała, a następnie do Jastrzębskiego Węgla. W Jastrzębiu odniósł największy sukces w swojej karierze. W 2021 roku został mistrzem Polski. Miał ogromny udział w detronizacji ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Jak zwykle rywalizację rozpoczął jako rezerwowy. Szybko zastąpiłMohammeda Al Hachdadiego. Marokańczyk nie radził sobie jednak z presją. Co innego Bucki. Ten był zabójczo skuteczny, zarówno w polu serwisowym, jak i w ataku. Został MVP finałów.

– Zawsze jestem gotowy do gry. W kwadracie próbuję się rozgrzewać, aby na ważne momenty być przygotowanym. Taka jest moja rola w zespole. Po przegranym finale nikt się nie cieszy, złoto się wygrywa. Srebru i kolejnym miejscom towarzyszą inne emocje. Cieszę się, że po tych kilku sezonach możemy zawiesić sobie na szyjach te krążki i że mam tę koszulkę. Tym bardziej że wcześniej deklarowaliśmy walkę o medale, potrafiliśmy to potwierdzić – mówił po wywalczeniu złota Bucki.

Od dwóch lat atakujący występuje w Asseco Resovii i… wciąż jest zmiennikiem, tym razem Macieja Muzaja.

MVP z rezerwy

Rafał Szymura, gdy po zakończeniu nauki w SMS PZPS Spała zaczynał karierę w seniorskiej siatkówce w AZS-ie Częstochowa, wróżono mu wielką karierę. Mimo zaledwie 19 lat i szybko stal się liderem zespołu. Miał jednak pecha, bo AZS wówczas chylił się ku upadkowi. I wraz z nim w sezonie 2016/17 zaliczył spadek do I ligi.

Szymura w kolejnych latach występował w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, GKS-ie Katowice, a od 2020 roku w Jastrzębskim Węglu. Tylko w GieKSie grał w podstawowym składzie. W pozostałych klubach pełni rolę rezerwowego, ale za to jakiego! Pojawienie się go na parkiecie zwykle oznaczało kłopoty dla rywali. Wielokrotnie decydował o zwycięstwie swojej drużyny. W poprzednim sezonie np. czterokrotnie otrzymywał statuetkę MVP meczu, co jak na rezerwowego jest

wynikiem znakomitym. Tyle samo wyróżnień mieli m.in. Bartosz Kwolek, Aleksander Śliwka i Klemen Cebulj.

– Kiedy wychodzę na parkiet, to zdarza mi się przywołać stare śląskie powiedzenie: „Synek, żebyś nie przyniósł gańby”. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko i grać na 100 proc. Wiem, że oczekują tego nasi wierni kibice i wraz z całą drużyną robimy wszystko, aby ich nie zawieść – wyłożył w jednym z wywiadów swoją maksymę Rafał Szymura.

Rekordzista w kwadracie

Bartłomiej Kluth to kolejny „żelazny” zmiennik. Wyróżnia się posturą. Atakujący mierzy 210 centymetrów i waży 110 kilogramów. Już na starcie przygody z PlusLigą (2016 rok) został rzucony na głęboką wodę. W Espadonie Szczecin miał być zmiennikiem Daniła Miłuszewa. Ten jednak tuż przed startem sezonu nabawił się kontuzji. Z dnia na dzień Kluth został podstawowym atakującym. I w ekstraklasowym debiucie przyszło mu się mierzyć z ZAKSĄ. Boleśnie przekonał się jaka różnica dzieli I ligę, w której dotychczas grał, a elitę.

Wyciągnął wnioski z lekcji. Z każdym kolejnym meczem poczynał sobie coraz lepiej. 6 lutego 2017 roku ustanowił rekord punktowy PlusLigi. Przeciwko Lotosowi Treflowi Gdańsk zdobył aż 40 „oczek”. Do tej pory nikt nie pobił tego wyniku.

W kolejnych latach próbował swoich sił w Izraelu (Hapoel Kefar Sawa) oraz we Włoszech (Calzedonia Werona), a od 2020 roku występuje w ZAKSIE. Do pierwszego składu się nie przebił, bo pozycja Łukasza Kaczmarka jest niepodważalna. Trenerzy liczą na niego nie tylko w ataku, ale też wysyłają go w bój pod siatkę, by blokował rywali. Ze swej roli wywiązuje się na tyle dobrze, że w Kędzierzynie-Koźlu nie zamierzają z niego rezygnować. Atakujący nie tak dawno ponownie przedłużył umowę z klubem i nie narzeka na swój los.

– Prawdę mówiąc, przychodząc do ZAKSY nie myślałem, że zostanę tutaj tyle lat. Natomiast zawsze szanuję swojego pracodawcę i jest dla mnie rzeczą priorytetową możliwość pozostania w takim zespole. To dla mnie też sygnał od klubu, że moja praca jest satysfakcjonująca i pomocna dla drużyny – podkreślił Bartłomiej Kluth.

– W tej drużynie drzemie niesamowita jakość sportowa ale też mentalność, która pozwala w każdym momencie podnosić się z ciężkich sytuacji czy przegranych meczów. Moim celem jest być zdrowym, unikać kontuzji i być zawsze gotowym aby pomagać drużynie w sytuacjach, kiedy tego potrzebuje. Taka jest moja rola i z niej chce się wywiązywać jak najlepiej potrafię – zapewnił.


Na zdjęciu: Jakub Bucki (z prawej) w barwach Jastrzębskiego Węgla był mistrzem Polski.
Fot. Marcin Bulanda/pressfocus