Trzy pokolenia

Richard Hamszik, ojciec ikony słowackiego futbolu, Marka Hamszika, pilnie obserwował występy swojego… wnuka.


Marka Hamszika kibicom piłki nożnej nie tylko na Słowacji nie trzeba przedstawiać. Rekordzista pod względem liczby występów w drużynie narodowej „Sokołów”, w których wystąpił 134 razy i zdobył 26 bramek. To czyni go najskuteczniejszym strzelcem w historii słowackiego futbolu. 1 lipca tego roku zakończył co prawda karierę, ale nie zerwał z futbolem. Został właścicielem Futbolowej Szkoły „Jupie”, a 1 września został kierownikiem drużyny narodowej i prawą ręką selekcjonerskiego duetu z Włoch Francesco Calzona – Gianluca Segarelli.

Mający za sobą 15 lat gry na Półwyspie Apenińskim, gdzie w barwach Brescii Calcio – zadebiutował w Seria A jako 17-latek, a najwięcej czasu spędził w SSC Napoli, rozgrywając we włoskiej ekstraklasie 408 spotkań i strzelając 100 goli. Teraz pilnie obserwuje także jak rozwijają się jego synowie. Młodszy z nich – urodzony w 2012 roku Lucas – wziął udział w rozgrywanych w podkrakowskich miejscowościach Modlnica i Modlniczki turnieju „Młode Talenty” imienia Lucjana Franczaka, a poczynania 11-latka uważnie śledził dziadek.

Piłkarska pasja

– Marek nie mógł przyjechać do Polski, bo w tym samym czasie w Popradzie rozgrywany był turniej w kategorii U-14, a w niej występuje Christian, czyli mój pierwszy wnuk. Jest to turniej selekcyjny do reprezentacji Słowacji U-15 – wyjaśnił Richard Hamszik, ojciec ikony słowackiej piłki. – Jak widać w naszej rodzinie piłkarska pasja przechodzi z ojca na syna. Na turnieju w Polsce spotkałem prezesa Podokręgu Skoczów Bogusława Walicę, który pokazał mi zdjęcie drużyny FTC Filakovo sprzed około 35 lat i na tej fotce mnie rozpoznał.

– Byłem środkowym pomocnikiem i tak samo od początku swojej piłkarskiej kariery ustawiał się Marek. Tym samym szlakiem idzie też trzecie pokolenie. Obaj synowie Marka trenują w szkółce, w której zaczynał także ich ojciec. Wtedy to była akademia, którą założyli moi koledzy z boiska. Od nich Marek kupił prawa właściciela, a ja zostałem prezesem.

Dzieli się doświadczeniem

Nic więc dziwnego, że do Piłkarskiej Szkoły „Jupie” garną się młodzi Słowacy z Bańskiej Bystrzycy i okolic. – Staramy się stwarzać możliwości rozwoju młodym, utalentowanym chłopcom – dodał Richard Hamszik. – Do tego służą między innymi międzynarodowe turnieje i takie jak ten „Młode Talenty”. W nim cyklicznie grają 12-latkowie z Polski, Czech i Słowacji są bardzo potrzebne. Bardzo dobrze, że wojewódzkie związki z Małopolski, Śląska, Kraju Morawsko-Śląskiego i Środkowej Słowacji wspólnie organizują takie zawody i ta współpraca daje dobre efekty.

– Marek, gdy był małym chłopcem, też uczestniczył we wszystkich turniejach jakie wtedy były organizowane. Jednak takich międzynarodowych rozgrywek dla dzieci w tak młodym wieku nie było. Były natomiast regionalne turnieje, z których wybierano reprezentantów do najmłodszych kategorii wiekowych i już w kadrze U-17 był podstawowym zawodnikiem. Teraz więc, prowadząc zajęcia z zawodnikami w kategorii U-14 przypomina sobie swoje początki. Nie tylko jest trenerem, ale także dzieli się swoim doświadczeniem.

Pamiętne mecze z Polską

Natomiast ojciec Marka Hamszika bardzo chętnie dzieli się swoimi wspomnieniami dotyczącymi kariery syna. – Przeżyłem dzięki grze Marka wiele pięknych chwil. Takich wzruszeń życzę każdemu ojcu – stwierdził Richard Hamszik. – Od początku mogłem się cieszyć jego sukcesami, bo jako dziecko już się wyróżniał. Jako 14-latek przeszedł ze szkółki Jupie do Slovana Bratysława i jeszcze jako 16-latek zadebiutował w słowackiej ekstraklasie. Zagrał w niej jednak tylko 6 spotkań, Jest to chyba ten najważniejszy moment – przeszedł do Włoch. Został zauważony w meczach reprezentacji U-17.

– Szczególnie utkwił mi jednak w pamięci moment, w którym Marek na mistrzostwach Europy we Francji w 2016 roku strzelił pięknego gola na 2:0, trafiając w okienko w wygranym 2:1 meczu z Rosjanami i dzięki temu awansowaliśmy do ćwierćfinałów. Ważne też były mecze z Polską. 7 lutego 2007 roku debiutował w „Sokołach” w towarzyskim spotkaniu z biało-czerwonymi i przebił się do zespołu. Grając w eliminacjach do mistrzostw świata RPA 2010 jako kapitan strzelił Polsce zwycięską bramkę w spotkaniu rozegranym 14 października 2009 roku w Chorzowie (oficjalnie przypisywana jest Sewerynowi Gancarczykowi – przyp. red.). To dało Słowacji pierwszy w historii awans na Mundial.

Piękne były też chwile, gdy grał w Neapolu. Pobił w nim strzelecki rekord Diego Maradony i występował w Lidze Mistrzów. Także ten ostatni etap kariery, bo w Trabzonie wywalczył mistrzostwo Turcji. Ostatecznie wrócił jednak w rodzinne strony i mieszkamy wszyscy w Bańskiej Bystrzycy, gdzie także funkcjonuje akademia Jupie.

Każdy jest inny

Mając takiego ojca synowie stoją przed trudnym zadaniem. Zawsze będą musieli mierzyć się nie tylko z rywalami, ale także z… legendą. – Dlatego nie wywieramy na nich żadnej presji. Powtarzamy im, że mają się cieszyć grą i zobaczymy, czy wyrosną na piłkarzy. Tym bardziej, że każdy jest inny. Lucas jest lewonożny i woli grać z tyłu, a Christian jest wyższy i ma instynkt strzelecki. Grają tak jak chcą, ale najważniejsze, by cieszyli się tym, co robią.


Na zdjęciu: Richard Hamszik (z prawej) bacznie obserwuje, jakie postępy jego wnuk Lucas.

Fot. Dorota Dusik