Nie da sobie w kaszę dmuchać

– Ja zawsze optowałem – i będę optował – za tym, żeby naszą reprezentację prowadził polski szkoleniowiec – mówi Henryk Wawrowski


Rozmowa z Henrykiem Wawrowskim, srebrnym medalistą igrzysk w Montrealu w 1976 roku, 25-krotnym reprezentantem Polski, byłym wiceprezesem Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej ds. szkolenia

Michał Probierz od niedawna jest nowym trenerem narodowej kadry. Co pan, jako jeden z byłych zawodników drużyny Kazimierza Górskiego, sądzi o tej nominacji?

Henryk WAWROWSKI: – To dobry, a wręcz chyba bardzo dobry wybór. Moim faworytem był trener Papszun, ale Michała też znam – osobiście – i mogę powiedzieć, że to facet, który wie, czego chce w piłce. To ktoś taki, kto nie da sobie w kaszę dmuchać i to on będzie decydował o wszystkim. Nie będzie pewnie kierował się tym, że ten czy tamten to gwiazda, tylko nie chce mu się grać, a będzie powoływał takich, którzy na dzień dzisiejszy są najlepsi. Jak tak będzie, to się sprawdzi. Choć oszałamiających sukcesów nie osiągnął, powinien sobie poradzić, bo to stanowcza osoba.

Dobry strzał

Nowy selekcjoner jako piłkarz – krótko bo krótko – był w Szczecinie. Jak został zapamiętany?

Henryk WAWROWSKI: – Zawsze słynął z dyscypliny, to ktoś, kto lubi porządek i kto wie, jak w piłce ma być poukładane. To jest najważniejsze. Potem jako trener był taki, że zawsze grali u niego najlepsi, nie było żadnych układów. Jego wybór to dobry strzał.

A można w takim razie powiedzieć, że największym przegranym jest Marek Papszun?

Henryk WAWROWSKI: – Nie powiedziałbym tak. Też do końca nie wiem, jakie były kulisy wyboru selekcjonera. Jedno jest pewne, Michał nie da sobie w kaszę dmuchać. Ważna jest też kwestia asystentów. Jednym z nich jest Sebastian Mila, to porządna osoba, ma o wszystkim pojęcie, więc sobie poradzą. Trzeba dać ludziom szansę, choć na pewno sytuacja jest ciężka.

Pan dużo wcześniej optował za polskim selekcjonerem, podobne ostatnio opinie wyrażali m.in. Hubert Kostka i Grzegorz Lato. Dlaczego?

Henryk WAWROWSKI: – Takich trenerów, jak Kazimierz Górski czy Antoni Piechniczek, mało się u nas znajduje. To byli ludzie, na których nikt nie miał wpływu, a w danym momencie wybierali najlepszych, tych na co dzień grających i będących w formie. Wiadomo, do wszystkiego trzeba mieć też nosa. Boisko to ludzie, trzeba ich też umieć zmotywować. Ja zawsze optowałem i będę optował za tym, żeby naszą reprezentację prowadził nasz rodzimy szkoleniowiec. A popatrzmy, co się dzieje. 3/4 piłkarzy w ekstraklasie to obcokrajowcy!

– Wiem, że kibic przyjdzie i chce dopingować swój zespół, ale jak to wygląda, skoro Raków płaci kary, żeby nie grać młodzieżowcami, a u nas, w Pogoni, też wyjdzie jeden czy dwóch naszych graczy, ale to jeszcze nie nasi wychowankowie. Mnie to przeraża! To się pytam po co ta praca z młodzieżą w Polsce?! Z drugiej strony taki utalentowany gracz ma 19-21 lat i już się go sprzedaje. Do zagranicznych klubów. A ilu z nich tam gra i się przebija? Jeden? Dwóch? Znikają, potem wracają. Dziwna ta polityka… To biznes, ale nie tak to powinno wyglądać.

Wielka pomyłka

Ocena pracy Fernando Santosa z reprezentacją Polski?

Henryk WAWROWSKI: – Jedna wielka pomyłka!

Mimo że to szkoleniowiec z wielkim nazwiskiem?

Henryk WAWROWSKI: – Nazwisko nie gra. Nie miał autorytetu, a przyszedł do nas tylko dla „kasiory”. Zgodził się to firmować, a teraz trzeba mu jeszcze wszystko wypłacić. Nic nie osiągnął u nas, a tabela w eliminacjach to pokazuje. Facet bez charyzmy.

Po pięciu grach w eliminacjach Euro mamy na koncie ledwie 6 punktów. Michał Probierz uratuje sytuację?

Henryk WAWROWSKI: – Hmm… Dawałbym 75 do 25, że uratuje. Trochę byłoby głupio, że w finałach mistrzostw Europy, gdzie będą grały aż 24 reprezentacje, zabrakłoby nas. Gdzie my jesteśmy? Ale trzeba dać Probierzowi szansę i myślę, że w szybkim tempie zbuduje na tyle dobry zespół, że będzie dobrze. Trzeba powygrywać wszystkie mecze i tyle.

Piłka jest okrągła

Debiut nowego selekcjonera przypadnie na 12 października i wyjazdowe spotkanie z Wyspami Owczymi. To dobre miejsce na pierwszy mecz?

Henryk WAWROWSKI: – Panie redaktorze… Z Wyspami Owczymi to my byśmy wyszli na boisko i zagrali. Żartuję, bo nie można nikogo lekceważyć, a ostatnio i u nas stawiali opór. Jednak jeśli tacy zawodowcy, jakich mamy teraz w reprezentacji, mieliby przegrać tam z amatorami, to trochę wstyd. Jakby mieli tam przegrać, to chyba powinni zakończyć szybko swoje kariery (śmiech).

Kiedy Waldemar Fornalik debiutował jako selekcjoner, przegrał w debiucie z Estonią w Tallinnie 0:1. Jakaś przestroga może to chyba być…

Henryk WAWROWSKI: – Jak najbardziej, piłka jest okrągła, a o tym, kto wygra, decyduje boisko i o rozstrzygnięciu możemy mówić dopiero po ostatnim gwizdku, choć wiadomo jak jest i czasami różne zakulisowe rzeczy się dzieją. Myślę jednak, że ta grupa zawodników, która będzie powołana na najbliższe mecze w październiku z Wyspami Owczymi i Mołdawią, będzie się chciała przed nowym trenerem pokazać z jak najlepszej strony.

Pytanie o Roberta Lewandowskiego, o jego wywiad, grę i formę…

Henryk WAWROWSKI: – Oglądam jego ostatnie mecze w lidze i można powiedzieć, że coś u niego się ruszyło. Te jego wypowiedzi? Zawodnikowi tej klasy co on nie wypada mówić, że wszyscy są „be”, a on „cacy”, że wszystko zrobił jak należy, a nikt mu nie pomógł. Jak nie idzie, to powinien stanąć przed kolegami, jak to robił Zbyszek Boniek, rzucając parę zdań i wszyscy grali. W przypadku Lewandowskiego nie wiem jak jest, ale chyba za bardzo w siebie uwierzył. Powinien zmądrzeć i grać dla drużyny, a nie dla siebie i nie rozmieniać się na drobne, bo to trochę wstyd.

Bez rewolucji?

Po powołaniach trenera Probierza można się spodziewać sensacyjnych decyzji czy raczej, jak sam mówił, żadnej rewolucji nie będzie?

Henryk WAWROWSKI: – Nawet jak sam byłbym trenerem, to rewolucji bym nie robił. Pierwsza rzecz to rozmowa. Chcesz grać? Jeśli tak, to OK, jeśli nie to dziękuję. Jeśli ktoś nie jest zdecydowany, to nie ma co na kogoś takiego stawiać. Ja myślę, że Michał z tymi kadrowiczami się dogada i będziemy oglądali wreszcie reprezentację Polski, która wygrywa.


Czytaj także:


Pana debiut w reprezentacji Polski przypadł na mecz z Kanadą tuż po mistrzostwach świata w RFN w październiku 1974. Jak pan wspomina ten pierwszy mecz?

Henryk WAWROWSKI: – Wygraliśmy 2:0. Wchodziłem do zespołu jako taki szaraczek, a wokół same sławy. Taki faktyczny mój debiut nastąpił w spotkaniu eliminacji mistrzostw Europy we Włoszech [w kwietniu 1975 i remis z Italią 0:0 – przyp. red] . Wchodzisz do drużyny na końcu, ale trzeba było sobie poradzić. Zresztą to wtedy była drużyna do wszystkiego! Dobre przyjęcie, wprowadzenie. Stałem w Rzymie na stadionie taki sprężony – za Robertem Gadochą. On do mnie przed hymnami: „facet, coś ty taki zdenerwowany? Lepsi od nas nie grają, to takie same jelenie”. I potem to jakoś poszło, podziałało tak, że ten mecz był dobry w moim wykonaniu. Tylko że wtedy atmosfera w reprezentacji była znakomita, bo – powtarzam – tam byli chłopcy do wszystkiego. Jak siadali, to siadali, a jak grali, to grali. To już nie wróci, ale teraz wszystko przed nami!


Na zdjęciu: Michał Probierz meczem z Wyspami Owczymi 12 października w Thorshavan zadebiutuje w roli selekcjonera biało-czerwonych.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus