Robert Lewandowski: Tego gola dedykuję tacie

Rozmowa z kapitanem reprezentacji Polski.



Po zdobytej bramce z Arabią Saudyjską kamień spadł panu z serca?

Robert LEWANDOWSKI: Jestem kapitanem reprezentacji Polski i jej dobro zawsze jest na pierwszym miejscu, ale – z drugiej strony – napastnik zawsze chce zaznaczyć swoją pozycję strzeleniem gola. Z Arabią Saudyjską wszystko zostało spełnione: jest zarówno zdobyta przeze mnie bramka, jak i przede wszystkim zwycięstwo drużyny i tak ważne dla nas 3 punkty. Już w pierwszej połowie była asysta – ale bramka to bramka! Tym bardziej pierwsza na mundialu… To dla mnie podsumowanie tego wszystkiego, czego mi brakowało. Jesteśmy dumni i szczęśliwi.

Chciałby pan tego gola – swojego pierwszego na MŚ – komuś zadedykować?

Robert LEWANDOWSKI: Zawsze pierwszego gola dedykuję tacie. Myślę o rodzinie, o tym, jak mnie wspiera. Tylko bliscy wiedzą, jak czasami jest ciężko, razem ze mną to wszystko przeżywają. Robią wszystko, żebym czuł się na boisku jak najlepiej. Ten moment to zwieńczenie wszystkiego.

Widać po panu wielkie emocje. To magia mundialu tak działa? Czy taką ulgę dało przełamanie po niestrzelonym karnym z Meksykiem?

Robert LEWANDOWSKI: Przyznam się, że już w trakcie hymnu poczułem emocje. Sam się zastanawiałem, dlaczego akurat są w takim momencie, dlaczego pojawiły się tak wcześnie… To było jakieś inne. Wierzyłem i mocno na to pracowałem, że pomimo tego niestrzelonego karnego będzie dobrze. Czasami też pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć – dlaczego piłka odbija się od słupka i idzie od bramki, a nie do siatki. Zawsze musisz jednak wierzyć, że będzie dobrze – że będzie właśnie tak, jak z Saudyjczykami, gdy znalazłem się w odpowiednim momencie i strzeliłem gola.

Ma pan łzy w oczach…

Robert LEWANDOWSKI: Im starszy się robię, tym bardziej emocjonalny. Może z tego to wynika… Wszyscy jesteśmy ludźmi, ja też jestem człowiekiem i też przeżywam wiele sytuacji. Na koniec muszę te wszystkie emocje odstawić i skupić się na tym co jest na boisku, co potrafię robić najlepiej. Zdaję sobie sprawę, że to może być mój ostatni mundial. To takie podsumowanie kariery. Chciałem zaznaczyć, że nie tylko byłem, ale też strzeliłem gola. To spełnienie. Wiedziałem, że będą sytuacje. To trafienie było ważne o tyle, że na 2:0 – co sprawiło, że mecz był w jakimś sensie już przesądzony. Oczywiście chwała chłopakom, Wojtkowi Szczęsnemu, który obronił rzut karny, a potem dobitkę.

Ta „jedenastka” była słusznie podyktowana?

Robert LEWANDOWSKI: Zastanawiałem się, jak arbiter mógł podyktować takiego karnego. Gdy patrzyliśmy na powtórki, to dziwiłem się, czemu w ogóle VAR interweniował. Widocznie jednak tak wszystko musiało się potoczyć. Cieszę się też bardzo z trafienia Piotrka Zielińskiego, dla niego to również pierwszy gol na mundialu, a jako cała drużyna pokazaliśmy, że nasza ofensywa też coś potrafi.

Musieliście wygrać.

Robert LEWANDOWSKI: Jak głupio przegrasz, to jesteś poza turniejem. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, z ciężaru spotkania. Piłka dalej jest w grze. Dopóki będziemy walczyli i zostawiali serce na boisku, jak było to z Saudyjczykami, to będzie dobrze. Dopóki walczysz, to robisz wszystko dobrze – i z takim nastawieniem podejdziemy do środowego spotkania.   

Grało się panu lepiej, mając u boku drugiego napastnika, czyli Arkadiusza Milika?

Robert LEWANDOWSKI: To na pewno pomaga w myśleniu, że sytuacje będą stwarzane. Potem one faktycznie są. To pomaga też w kontekście kolejnego meczu. Głowa na pewno lepiej wtedy pracuje niż po pierwszym meczu z Meksykiem, w którym tych sytuacji nie było praktycznie żadnych. Oczywiście trzeba zdać sobie sprawę, z kim będziemy grali – że to Argentyna. Musimy zagrać jak najlepiej, żeby osiągnąć zakładany cel.

Przed meczem z Arabią zakładaliście, że ma być bardziej ofensywnie?

– Tak, mieliśmy grać, atakować i stwarzać sytuacje. Wiedzieliśmy, gdzie są przestrzenie, w których coś może się wydarzyć, jeśli dobrze zagramy. Kiedy jest takie nastawienie, wiara, to pomaga nam w strzeleniu gola. Tak było w starciu z Saudyjczykami.

Jak zagramy z Argentyńczykami?

Robert LEWANDOWSKI: Trzeba będzie zachować balans. Trzeba grać uważnie i dobrze w defensywie, ale trzeba też próbować atakować. Jak widzimy, wiele teoretycznie słabszych drużyn atakuje, ryzykuje i to się im opłaca. Oczywiście wiemy, jakich Argentyna ma zawodników, i że trzeba być czujnym. Zobaczymy, jak ten mecz się poukłada. Spotkanie z Arabią Saudyjską dało mi przekonanie, że na tych mistrzostwach świata wiele jeszcze może się wydarzyć, a sytuacje dla nas mogą się pojawić również z tak klasowymi rywalami, jak nasz najbliższy. Im też możemy strzelić gole.      

Patrząc na układ grupy C, może być w środę sporo kalkulowania.

Robert LEWANDOWSKI: Argentyna wciąż jest nie tylko faworytem grupy, ale całych mistrzostw świata. Dla nas będzie to wielkie wyzwanie, zmierzyć się z nią. Trzeba zrobić wszystko, żebyśmy awansowali z tej grupy, a co trzeba będzie zrobić, żeby osiągnąć zakładany cel i jaki wynik osiągnąć – tego dowiemy się już wszyscy… po tym środowym spotkaniu. 

Ciśnienie trochę z was zeszło?

Robert LEWANDOWSKI: Wiemy, jak wygląda pierwsza kolejka. Presja towarzyszy wtedy każdej drużynie, każdemu zawodnikowi. Zdajemy sobie sprawę, jakiej rangi jest to turniej. Gdy jesteś w lepszej drużynie i masz graczy z jakością, to presja jest trochę mniejsza. Kiedy z kolei grasz w mniej klasowym zespole, to napięcie jest większe, bo wiesz, że możliwości jest mniej. Trzeba brać to, co jest, co już się ma i skupić się na kolejnym zadaniu, kolejnym spotkaniu.


Fot. facebook.com/fifaworldcup