Robert Mandrysz: Gram za mało egoistycznie

 

Chrobry miał imponujący start w rundzie wiosennej, dwa mecze, dwa zwycięstwa, bramki 8:2. Był pan wściekły, że nie doszedł do skutku mecz ze Stomilem?
Robert MANDRYSZ: – Nikt z nas nie był wściekły, ale – nie ukrywam – był duży zawód w drużynie. Byliśmy przecież rozpędzeni, o czym świadczyły dwa wcześniejsze zwycięstwa. Poza tym było też zrozumienie z naszej strony, ponieważ sytuacja jest na tyle poważna, że taki krok był niezbędny.

W meczu z GKS-em Tychy strzelił pan gola głową. Ten element opanował pan najlepiej w rodzinie Mandryszów? Tata Piotr i brat Paweł mają 172 centymetry, pan 180 centymetrów.
Robert MANDRYSZ: – Zadał pan bardzo podchwytliwe pytanie. Czy jestem lepszy w tym elemencie od taty i młodszego brata? Myślę, że tata grał lepiej ode mnie głową. Ja cały czas starałem się szlifować grę głową i w ciągu kilku ostatnich lat na pewno poprawiłem ten element.

A teraz przytyk do Pawła – na pewno jestem lepszy od niego w grze głową. Mam nadzieję, że się nie obrazi, tylko zmobilizuje do większej pracy nad tym elementem.

Wspomniał pan o wzroście, według mnie to kwestia drugorzędna, chociaż bardzo istotna. Ważniejszy jest jednak timing, umiejętność ustawiania się, nabieg na piłkę. Nie stronię od pojedynków główkowych z wyższymi zawodnikami, zawsze odbijam się z jednej nogi, bo wtedy skacze się wyżej.

Poprzednio wpisał się pan na listę zdobywców bramek 5 maja 2018 roku, czyli na kolejne trafienie czekał pan prawie dwa lata. Dlaczego tak długo? Grywa pan przecież w Chrobrym regularnie…
Robert MANDRYSZ: – Pańska informacja jest ścisła. Dodam tylko, że strzeliłem tę bramkę w meczu z Zagłębiem Sosnowiec i też zrobiłem to głową. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak długo czekałem na kolejne trafienie. Miałem problemy zdrowotne, do których nie chcę już wracać.

Może brakowało panu szczęścia?
Robert MANDRYSZ: – Szczęścia zawsze brakuje i chyba każdemu piłkarzowi. Nie zapominajmy jednak, że moja rola na boisku to nie hurtowe strzelanie bramek. Skupiam się na destrukcji i rozgrywaniu piłki. Czasami za mało egoistycznie podchodzą do akcji, szukając lepiej ustawionego partnera, a to często nie jest optymalne rozwiązanie. Powinienem częściej decydować się na strzały na bramkę. Każdy lubi zdobywać gole, to przecież sól piłki nożnej.

Gdzie pan realizuje wytyczne trenera Ivana Djurdjevicia? Biega pan po mieście, czy w parku, albo lesie?
Robert MANDRYSZ: – Niestety, nie mam w mieszkaniu bieżni, bo wtedy w ogóle nie wychodziłbym z domu. Nie mam wielkiego wyboru, więc biegam zatem po Głogowie. Za carrefourem, w pobliżu którego mieszkamy, jest lasek. Cisza, spokój, jeszcze nikogo tam nie spotkałem.

Mógłbym oczywiście biegać w parku, ale one w naszym mieście są bardzo małe. Chciałbym pobiegać na bieżni na naszym stadionie, lecz on jest zamknięty na cztery spusty, bo jest obiektem miejskim, a na takie obecnie nie ma wstępu. Natomiast ćwiczenia zaproponowane przez sztab szkoleniowy realizuję wykorzystując hantle, poza tym mam w domu gumy, ketla, taśmy TRX.

Jak pan urozmaica sobie wolny czas? Gra na komputerze, ogląda filmy?
Robert MANDRYSZ: – Wykonanie zaleceń trenerów dziennie zajmuje mi średnio dwie godziny. Jako ciekawostkę podam, że ostatnio mieliśmy ćwiczenia stabilizacyjne za pośrednictwem video, które prezentował nasz fizjoterapeuta, specjalista od… yogi. Myślę, że będziemy to powtarzać częściej.

A co robię w czasie wolnym? Nie będę oryginalny, od dawna jestem użytkownikiem Netflixa i oglądam w nim seriale, zakupiłem również pakiet HBO GO. Lubię czytać książki, chociaż akurat w domu robię to bardzo rzadko. Poza tym konsola i gry planszowa, na które namawia mnie żona. Regularnie gramy w scrabble, ale jeszcze ani razu nie wygrałem z Patrycją. Chyba będę musiał oszukiwać… (śmiech).

Zapadła decyzja, że rozgrywki w I lidze zostaną wznowione po 26 kwietnia. Wierzy pan, że jeszcze w tym sezonie zagracie mecz mistrzowski?
Robert MANDRYSZ: – Jestem rozdarty na pół. Wiem, że decyzja o kolejnym przesunięciu jest słuszna, świadczy o trosce o nasze zdrowie i bezpieczeństwo. Liczyłem jednak, że z końcem kwietnia wybiegniemy na boisko, a zanosi się, że najwcześniej będzie to w maju. Uważam, że jeżeli już wystartujemy, to powinniśmy rozegrać wszystkie dwanaście kolejek. Po prostu trzeba pójść z duchem fair play. Teraz jesteśmy zawieszeni w próżni, to bardzo trudny okres dla nas i dla naszych rodzin.

Niektórym klubowym działaczom chodzą po głowie czasowe obniżki kontraktów piłkarzy. Odebrał już pan, choćby nieoficjalnie, takie sygnały?
Robert MANDRYSZ: – Nie dostałem takich sygnałów ani oficjalnie, ani nieoficjalnie. Na pewno obecna sytuacja jest mało komfortowa dla nas wszystkich – działaczy, zawodników, władz miasta Głogów, które jest głównym sponsorem klubu. Mój kontrakt z Chrobrym kończy się – podobnie jak kilku innym kolegom – 30 czerwca tego roku. Jest nad czym rozmyślać.

 

Na zdjęciu: Robert Mandrysz (z lewej) żałuje, że rozgrywki zostały przerwane w momencie, gdy Chrobry był rozpędzony.