Kolejny raz robi to dla Legii

Które to już deja vu przeżywają kibice stołecznego klubu z Aleksandarem Vukoviciem? Serbski szkoleniowiec po raz czwarty zabrał głos, jako nowy trener „Wojskowych”.


W tej chwili nie ma już znaczenia, czy ruchy Legii wyglądają poważnie, czy nie. Zresztą wszystko, co w ostatnim czasie robi właściciel i prezes Dariusz Mioduski, prezentuje się jak akt skrajnej desperacji. Ponowne sięgnięcie po Vukovicia także nim jest, choć rzecz jasna nie można wykluczać, że mający Legię w sercu Serb dźwignie mistrza Polski z tej skrajnej beznadziei. Teraz liczą się tylko efekty.

Pali się jego dom

Jakiś czas temu w wywiadzie dla serbskich mediów Vuković mówił, że jeśli Legia ponownie złożyłaby mu propozycję, „schowałby dumę i byłby gotowy pomóc klubowi do końca sezonu”. 42-latek nie spodziewał się, że tak szybko się to ziści. Choć w mediach spekulowano o Leszku Ojrzyńskim, dyrektor sportowy Radosław Kucharski zadzwonił właśnie do „Vuko”, który – jak sam przyznał na wczorajszej konferencji – był bardziej zaskoczony tym telefonem niż informacją o zwolnieniu, które miało miejsce we wrześniu ubiegłego roku.

– Nie spodziewałem się tego telefonu – mówił [Aleksandar Vuković]. – Pomyślałem sobie, że nie wracam tu ani dla prezesa, ani dla dyrektora, ani dla samego siebie. Wracam na umowie, którą miałem wcześniej i mogłem ją realizować w inny sposób, gdybym uniósł się honorem. Natomiast ten klub ukształtował mnie jako piłkarza i trenera. To ponad połowa mojego dorosłego życia. Od 2001 roku prawie cały czas jestem związany z Legią. Kiedy pojawiła się taka opcja i zapytanie o wejście do pożaru, mając świadomość, że można się oparzyć, postanowiłem to zrobić. Zdecydowałem, że jeżeli jest to pożar, to pali się także i mój dom – powiedział na powitanie „Vuko”.

Więcej człowieka

Serbski trener znany jest z tego, że Legia znaczy dla niego dużo. Wielu szkoleniowców nie przyjęłoby propozycji objęcia klubu w tak wielkim chaosie, nawet jeśli jest to największy klub w Polsce. Vuković jednak odmówić nie mógł, choć doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w jakie bagno w tej chwili wdepnął. Choć od jego zwolnienia z drużyny odeszło kilkunastu piłkarzy, przyszło drugie tyle, to wciąż wiele elementów jest takich samych, jak przed rokiem. Zawodnicy dobrze wspominają pracę z 42-latkiem, bo może i pod koniec zespół pod jego wodzą nie grał zbyt dobrze, ale zawsze dążył w konkretnym kierunku. Sfera mentalna jest tą, która w tej chwili wymaga największej poprawy, a Vuković – jak sam twierdzi – naprawi Legię. Potrzebuje tylko trochę czasu.

– Trzeba się skupić na tym, jak zadziałać, aby wyjść z tej sytuacji. W tej chwili myślę przede wszystkim o meczu z Zagłębiem Lubin, gdzie musimy spróbować w końcu zapunktować. Nadszedł moment, w którym potrzeba mniej piłkarza, a więcej człowieka. Człowiek to nie tylko legionista, bo ktoś może nie być wychowany na miłości do tego klubu, ale jeśli ma w sobie charakter i cechy, dzięki którym może radzić sobie w trudnych sytuacjach, to teraz nam takich ludzi potrzeba. Dzisiaj umiejętności nie grają tak dużej roli. Liczy się mentalność – podkreślał nowy-stary trener „Wojskowych”.

Nie wybaczy

Nie milkną też echa wydarzeń, które miały miejsce po przegranych derbach Mazowsza z Wisła Płock. Do autokaru Legii wdarła się grupa pseudokibiców, która pobiła kilku zawodników drużyny. Klub nie wypowiada się zbyt dużo na ten temat. Tylko zza kulis można usłyszeć, że poszkodowanymi mieli być Mahir Emreli, Luquinhas oraz Rafael Lopes.

Ten ostatni co prawda – jak podaje portal legia.net – twierdzi, że czuje się dobrze i nie chce podejmować żadnych środków. Dwaj pierwsi rozważają jednak opuszczenie Legii. Od strony prawnej rozwiązanie kontraktów może być trudne do przeforsowania, ale zimowe transfery jak najbardziej wchodzą w grę. „Nigdy nie wybaczę tego, co zrobiono mojemu mężowi” – napisała w mediach społecznościowych żona Luquinhasa, ale swój wpis szybko usunęła.

– Nie miejmy pretensji do piłkarzy, bo jako społeczeństwo powinniśmy kierować pretensje do kogoś innego – wyjaśniał Vuković tę nieprzyjemną sprawę. – To, co się wydarzyło, nigdy nie powinno mieć miejsca. Mówimy to nie pierwszy raz. Teraz musimy dotrzeć do piłkarzy i przekonać ich, że nawet w tej zaistniałej sytuacji, kiedy to nie jest łatwe, musimy stawić czoła i podejść do tego odważnie. Musimy pokazać na boisku, na co nas stać – podkreślił „Vuko”.


Na zdjęciu: Aleksandar Vuković jest w pełni świadomy tego, jakiego zadania się podejmuje.
Fot. Adam Starszyński/PressFocus

4 RAZY ogłaszany trenerem Legii Warszawa był Aleksandar Vuković. Dwukrotnie był szkoleniowcem tymczasowym (po Besniku Hasim i Deanie Klafuriciu), aż w końcu „na stałe” zastąpił Ricardo Sa Pinto. Teraz Serb samodzielnie objął „Wojskowych” po raz czwarty.

7 LAT był piłkarzem Legii Aleksandar Vuković. Po raz pierwszy dołączył do jej szeregów latem 2001 roku. Po trzech latach udał się na półroczne wypożyczenie do Grecji, skąd wrócił, by ubierać warszawską koszulkę przez kolejne cztery lata.