ROW 1964 Rybnik. Bolesna nauka

Trener ROW-u 1964 Rybnik Roland Buchała oczekuje, że kibice będą wyrozumiali dla jego młodej drużyny.


W bieżących rozgrywkach ROW 1964 Rybnik nie wystartował najgorzej. Po remisie (1:1) na własnym boisku z Rekordem Bielsko-Biała przyszła efektowna wiktoria (5:0) w wyjazdowej potyczce z Polonią Nysa. I od tamtej pory coś się zacięło w ekipie trenera Rolanda Buchały. W pięciu kolejnych spotkaniach rybniczanie zdobyli raptem dwa „oczka”, a czarę goryczy przelała ostatnia klęska (1:4) na własnym boisku z Pniówkiem 74 Pawłowice.

– To była mała powtórka z Pucharu Polski, w którym przegraliśmy aż 0:4 – powiedział pomocnik ROW-u, Marcin Wodecki. – Graliśmy z Pniówkiem w otwarte karty, organizacyjnie wszystko dobrze funkcjonowało, ale straciliśmy bramki po indywidualnych błędach i nic na to nie poradzimy. Zdarza się, przegraliśmy, bo byliśmy słabsi od przeciwnika. Nasza sytuacja w tabeli jest trudna, ale nie poddamy się, będziemy walczyć do końca. W kadrze mamy młodych i ambitnych piłkarzy, którzy pokazali, że chcą i mogą dobrze grać w piłkę. Myślę, że śmiało można na nich stawiać.

Trener ROW-u Roland Buchała nie rozdzierał szat po dotkliwej porażce z Pniówkiem. – Nie udało nam się zrewanżować Pniówkowi za porażkę w Pucharze Polski, ale trzeba brać pod uwagę realia, w jakich budowane są oba zespoły – zaznaczył na wstępie szkoleniowiec drużyny z Rybnika.

– Pniówek ma kadrę ponad 20-osobową, stworzoną z piłkarzy doświadczonych. Ten klub jest bardzo dobrze budowany. Nas przed sezonem było stać na zatrudnienie tylko siedmiu zawodników doświadczonych, reszta drużyny oparta jest na zawodnikach z grup młodzieżowych. Wiedziałem, na co będzie stać tę drużynę, na pewno nie będziemy bić się o awans.


Czytaj jeszcze: Rzeź niewiniątek

Dlatego dziwię się, że nasi kibice nie do końca są poinformowani, w jakiej sytuacji znajduje się drużyna i klub. Co pół roku jest cięcie budżetu, co pół roku odchodzą kluczowi zawodnicy. Szkatuła odszedł do Pniówka, bo dostał parę złotych więcej, a w meczu z nami zaliczył dwie świetne asysty. A on był naszym wiodącym lewym obrońcą. Jego miejsce zajął Marek Krotofil, który zostawia serce na boisku, ale to nie jest jego naturalna pozycja.

Odszedł Paweł Mandrysz, który teraz gra w Sandecji. My w to miejsce ściągamy zawodników o statusie młodzieżowca z rocznika 2001. To wszystko wymaga cierpliwości. W ciągu dwóch lat wprowadziłem ponad 30 młodzieżowców z regionu i z naszej akademii i ciągle wprowadzam kolejnych. Nie ma się zatem co nastawiać, że w każdym meczu będziemy drużyną wiodącą.

Mamy praktycznie najmłodszy skład na poziomie 3. ligi. Doświadczeni zawodnicy mają zaległości finansowe z ubiegłego roku i to na pewno chodzi im po głowach, chociaż ten rok mamy na bieżąco. Wszyscy zostawiamy w klubie serce i chcemy zrobić coś naprawdę fajnego. W 7. meczach zdobyliśmy tylko 6 punktów, sytuacja jest kiepska, ale trzeba podnieść głowy do góry, zakasać rękawy i pokazać, że jesteśmy ambitnymi ludźmi. Ci młodzi chłopcy będą się uczyć i łapać więcej doświadczenia.

Kto powiedział, że znowu nie sprzedamy dwóch do ekstraklasy, tak jak to robimy co pół roku? Tylko ciężką pracą możemy coś wywalczyć. Od początku sezonu wiedzieliśmy, że mamy oprzeć zespół na młodych zawodnikach. Mam nadzieję, że kibice będą nas wspierać, ale niech nie oczekują nie wiadomo czego. Powinni być wyrozumiali, bo grają u nas chłopcy 15,16,17,18-letni.

Pozytywny doping może ich ponieść. Natomiast negatywne okrzyki niczego dobrego nie dadzą. W tych piłkarzy trzeba wierzyć i im zaufać. Zdaję sobie sprawę, że o utrzymanie będzie ciężko. Nie wiem, co przyniesie zima, jaki będzie budżet, na jakich zawodników będziemy mogli sobie pozwolić. Budżet ograniczony jest do minimum, naprawdę nie ma już z czego ciąć.