Ruch Chorzów. Nie zawsze można dominować

Niedzielną konfrontacją z KKS-em 1925 Kalisz Ruch Chorzów będzie chciał potwierdzić dobrą dyspozycję. – To nieobliczalny zespół – mówi o rywalu trener Jarosław Skrobacz.


Na mecz pojechało 2500 kibiców Ruchu, Jakub Bielecki obronił karnego, a drużyna odniosła cenne zwycięstwo 2:1. „Niebiescy” mają bardzo dobre wspomnienia z poprzedniej konfrontacji z KKS-em 1925 Kalisz. Jutrzejszego wieczoru (18.00) nadchodzi czas na rewanż.

Morale w górę

Chorzowianie przystąpią do niego nieco podrażnieni poniedziałkowym remisem (1:1) w Chojnicach. Przerwali zwycięską serię wicelidera, ale stać ich było na więcej.

– Rozegraliśmy to spotkanie tak, jak chcieliśmy – mówi trener Jarosław Skrobacz. – Toczyło się na naszych warunkach, ze świadomością, że Chojniczanka stara się grać bardzo uważnie w defensywie, wychodzić z groźnymi kontrami. Dobrze, że odpowiednio zareagowaliśmy na straconą bramkę. Wyrównaliśmy, mieliśmy kolejne sytuacje, końcówka należała do nas. Czegoś jeszcze nam jednak brakuje, najwyraźniej nie jesteśmy na tyle klasowym zespołem, by takie spotkania rozstrzygać na swoją korzyść, mimo że powinniśmy – dodaje szkoleniowiec „Niebieskich”, którzy nadal tracą do miejsca premiowanego bezpośrednim awansem 4 punkty, a koniec sezonu zbliża się wielkimi krokami.

– Zdawaliśmy sobie sprawę, że porażka oddaliłaby nas od 2. pozycji. Ten mecz, choć nie został wygrany, powinien poprawić nasze morale. Nie byliśmy zespołem słabszym, zagraliśmy dobrze, przed nami 10 kolejek. Chojniczanka otrzyma jeszcze 3 punktu za darmo (walkower z Bełchatowem – dop. red.), ale prócz tego do zdobycia jest 27 i na pewno się potknie. Patrzymy na siebie. Doskonale wiemy, z kim traciliśmy punkty, co było naszym problemem.

W meczach z czołówką kłopotów nie mamy, one zwykle nam wychodzą. Inaczej jest z tymi teoretycznie słabszymi przeciwnikami, ich zagęszczoną obroną. Szanujemy taki sposób na grę, a nie jesteśmy taką drużyną, by zawsze dominować i niczym stara dobra Barcelona wjeżdżać na piąty metr, zdobywać bramki. Być może nieco łatwiej jest nam na wyjazdach, albo gdy szybko obejmujemy prowadzenie, lecz nie zawsze tak się da – przyznaje trener chorzowian.

Serb z pytajnikiem

Wydaje się, że przed niedzielnym spotkaniem z Kaliszem w składzie można spodziewać się zmian. W poniedziałek zawodnicy wprowadzeni z ławki dali pozytywny impuls – przede wszystkim mowa tu o Przemysławie Szkatule i Filipie Żaglu. Widok tego drugiego w podstawowej jedenastce pewnie nie byłby zaskoczeniem dla kibiców Ruchu.

– Mamy zdecydowanie większe pole manewru niż jesienią. Rywalizacja służy. Podam przykład – proszę wyobrazić sobie, że jesienią gramy bez Bartka Kulejewskiego, a Konrad Kasolik jest zdrowy i mimo tego siada na ławkę. To byłoby niemożliwe, nie mieliśmy tylu ludzi do grania. Teraz kadra jest zbilansowana, co wychodzi nam na dobre. Skoro ktoś raz, drugi, trzeci daje pozytywny sygnał z ławki, to czemu ma nie dostać szansy od początku? I z drugiej strony, jeśli ktoś wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie, a gra słabo, to dobrze wie, że nic nie jest dane na zawsze – podkreśla Skrobacz.

Na ewentualne roszady w chorzowskiej ekipie wpływ mogą też mieć kwestie zdrowotne. Meczu w Chojnicach nie dograł Vanja Marković.

– Przeciążeniowe sprawy. Szybko wszedł do gry, a okresu przygotowawczego nie przepracował tak, jak pewnie sam sobie życzył. Cały czas problemy ma też Marcin Kowalski. Dyspozycyjność tej dwójki stoi pod znakiem zapytania – mówi o doświadczonym obrońcy i serbskim pomocniku szkoleniowiec Ruchu.

Gdyby brakło Markovicia, do środka pola z defensywy mógłby wrócić Patryk Sikora, a wtedy w bloku obronnym robiłoby się miejsce choćby dla… potencjalnego debiutanta, Rusłana Zubkowa.

– Żałujemy, że nie możemy go sprawdzić w pełnym wymiarze czasowym w jakimś sparingu, ale wygląda bardzo solidnie. Poprawił rywalizację w linii obrony. Silny, doświadczony zawodnik. Czekamy cierpliwie, aż będzie gotowy. Każdy dzień działa na jego korzyść – wyjaśnia Skrobacz, pytany o 30-letniego stopera z Ukrainy, zakontraktowanego w tym tygodniu.

Poprzednio – 0:5

Kaliszanie zawitają na Cichą po… demolce. Tydzień temu zostali na własnym stadionie rozbici przez Znicz Pruszków aż 5:0.

– Rozmawialiśmy w szatni, że nie można brać tego wyniku pod uwagę. Tak czasem się zdarza. KKS szybko musiał grać w dziesiątkę, mecz się dla niego źle ułożył. To nieobliczalny zespół. Wcześniej w tej rundzie pechowo przegrał z liderem w Rzeszowie, wygrał w Puławach. Nie będzie nam ani łatwo, ani łatwiej niż w poprzednich meczach. Trzeba zagrać tak, jak dotąd wiosną. Straty punktowe mogą się przydarzać, ale jeśli będziemy tak grali, tak realizowali założenia, to jesteśmy w stanie wygrać z każdym – mocno akcentuje trener Ruchu.

Pierwotnie niedzielny mecz miał zacząć się wcześniej niż o 18.00, ale tego dnia na Cichej trenować będzie reprezentacja Polski.

– Wiadomo, że ta zmiana nie była dla nas komfortowa, ale kadra to kadra. Trzeba pomóc, nie ma dwóch zdań. Będzie trenować w Chorzowie w sobotę i niedzielę. To raczej rozruchy, dlatego o stan murawy się nie obawiamy. Po remisie w Chojnicach czujemy ogromny niedosyt, bo byliśmy dużo lepsi, Chojniczanka wydawała się przestraszona, ale punkt też trzeba uszanować, bo nie byliśmy faworytem. W tabeli jest status quo. Czasem lepiej gonić niż uciekać zatem… gonimy dalej – uśmiecha się Marcin Stokłosa, wiceprezes „Niebieskich”.


Na zdjęciu: Ruch zaczyna w niedzielę kolejny etap pościgu za wiceliderem z Chojnic…
Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus