Można było albo pozwolić Ruchowi umrzeć, albo go wyleczyć. A mamy stan wegetatywny [KOMENTARZ]

Kibice Ruchu mogli tylko łapać się za głowy, kiedy przy Cichej wygrała – w dodatku 3:1! – Foto-Higiena. Tydzień później drużyna w dużo bardziej kompromitujących okolicznościach poległa we Wrocławiu. Dwa stracone gole, dwie czerwone kartki dla środkowych obrońców…

Biegną kolejne sezony, a sytuacja chorzowian się nie zmienia. Mają odejmowane punkty, kończą mecze zdziesiątkowani, nie otrzymują terminowo wypłat, zamykają tabele – tyle że coraz niższych poziomów rozgrywkowych.

Można było albo pozwolić Ruchowi umrzeć, albo go wyleczyć. Na razie jest jednak utrzymywanie stanu wegetatywnego; stanu bycia rośliną, na którą załatwić potrzebę fizjologiczną może już każdy, nawet najbardziej przypadkowy przechodzień.

Tak sobie myślimy, że każdy szanujący się fanatyk Ruchu za 9 dni powinien ruszyć na wyjazdowy mecz z Rekordem. Klub otrzymał 1000 biletów, ale pula ta może zostać zwiększona. Być może – to taki ostatni wyjazd…

Bo kiedy „Niebieskiej Szarańczy” przyjdzie jeszcze odwiedzić któryś z nowoczesnych polskich stadionów? Może za wiele, wiele lat? A może… nigdy? Śmiejecie się? W głowie się to nie mieści? A gdyby 19 lutego 2017 roku, gdy Ruch rozbił Legię przy Łazienkowskiej, ktoś powiedział, że za 916 dni polegnie w dziewiątkę ze Ślęzą? W III lidze? Z wielkimi długami, z bojkotowanymi domowymi meczami, wreszcie z przedstawicielem jednoosobowego zarządu, który za pośrednictwem kibicowskiego forum dzieli się swoimi wrażeniami z ustawek stoczonych za młodzieńczych lat? To by się w głowie mieściło?

 

Zobacz jeszcze: Krok w stronę stadionu Ruchu Chorzów.

Ruch Chorzów. Krok ku stadionowi

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem