Sandecja Nowy Sącz – GKS Tychy. Chmiel nadaje goryczki

Sandecja ma już na swoim koncie dziewięć spotkań bez porażki.


Smakosze piwa wiedzą doskonale, że chmiel odgrywa bardzo ważną rolę w produkcji piwa, bo nadaje mu charakterystyczną goryczkę. Tym razem jednak o goryczy mogą mówić sympatycy tyskiego… zespołu, bo Damian Chmiel, strzelając dwa gole Konradowi Jałosze sprawił, że po pięciu zwycięstwa z rzędu podopieczni Artura Derbina musieli przełknąć gorzki smak porażki. A to nie koniec złych wieści.

Ale po kolei. W meczu najlepiej punktujących ostatnio drużyn znacznie lepiej grę rozpoczęła uciekająca przed strefą spadkową Sandecja. Podopieczni Dariusz Dudka, którzy do spotkania z tyszanami przystąpili z serią ośmiu spotkań bez porażki, zaczęli od śmiałych ataków i już w 3 minucie byli centymetry od zdobycia bramki. Po rozegraniu akcji na prawym skrzydle gospodarze wrzucili piłkę w pole bramkowe GKS-u, gdzie najsprytniejszy okazał się Kamil Ogorzały i uprzedzając Macieja Mańkę oddał strzał z woleja z 5 metra. 20-letni wychowanek klubu z Nowego Sącza uniósł wprawdzie ręce w górę, ale po to żeby… złapać się za głowę, bo ostemplował poprzeczkę. Lepiej przymierzył Chmiel, który po rozegraniu akcji z Ogorzałym uciekł spod opieki Wiktora Żytka i główkując z 8 metra posłał piłkę do siatki.

Owszem, GKS próbował atakować, ale zdecydowanie bardziej zdeterminowani w ofensywie byli miejscowi. W defensywie dali się jednak zaskoczyć w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Wybita za połowy boiska piłka spadła bowiem za plecami stoperów Sandecji, którzy spodziewali się, że sędzia odgwiżdże ofsajd. Arbiter uznał jednak, że Szymon Lewicki, będący na pozycji spalonej nie uczestniczy w akcji, a wbiegający z drugiej linii Łukasz Grzeszczyk wpadł w pole karne i z zimną krwią wykorzystał sytuację oko w oko z Dawidem Pietrzkiewiczem, ustalając wynik pierwszej połowy.

Roszady dokonane przez szkoleniowca tyszan w przerwie niewiele zmieniły w obrazie gry. Od początku drugiej połowy bowiem gospodarze zaatakowali i dopięli swego w 50 minucie. Tak długo naciskali, strzelali, obierali piłkę rywalowi, aż w końcu Damir Sovsić uderzył z 16 metra, a po interwencji Jałochy Chmiel uprzedził Mańkę i skuteczną dobitką zapewnił Sandecji zwycięstwo.

Tyszanie nie dość, że nie potrafili skonstruować groźnej akcji ofensywnej, to jeszcze w 85 minucie stracili swojego bramkarza. Jałocha po faulu na Błaniku przed polem karnym został bowiem ukarany czerwoną kartką. Ponieważ trener Derbin wykorzystał już limit zmian między słupkami stanął Jakub Piątek i zachował czyste konto, ale to akurat trudno nazwać dobrą wiadomością.

Sandecja Nowy Sącz GKS Tychy 2:1 (1:1)

1:0 – Chmiel, 25 min (głową), 1:1 – Grzeszczyk, 45+1 min, 2:1 – Chmiel, 50 min.

SANDECJA: Pietrzkiewicz – Danek, Boczek, Piter-Bućko, Dziwnel – Chmiel (88. Ella), Walski, Kasprzak (73. Hajda), Sovsić, Ogorzały (73. Błanik) – Rafael Victor (62. Rubio). Trener Dariusz DUDEK.

GKS: Jałocha – Mańka, Nedić, Sołowiej, Szeliga – K. Piątek (46. Moneta), Paprzycki (66. Steblecki), Żytek (46. Norkowski), Grzeszczyk, Biel (84. J. Piątek) – Lewicki (66. Nowak). Trener Artur DERBIN.

Sędziował Sylwester Rasmus (Toruń). Bez udziału publiczności.

Żółte kartki: Rafael Victor, Danek, Chmiel, Rubio – Żytek, Szeliga. Czerwona Jałocha (86, faul).

Piłkarz meczu – Damian CHMIEL.


Fot. Dorota Dusik