Zapamiętany na całe życie

Jastrzębski Węgiel mistrzem Polski, puste hale, terminarz rozregulowany – sezon 2020/21 zakończony. Był inny niż wszystkie poprzednie.


1. Rozgrywki w dobie koronawirusa

To był wyjątkowy sezon. Koronawirus i obostrzenia z nim związane mocno namieszały. Przede wszystkim po raz pierwszy w historii przez całe rozgrywki trybuny były puste. Gra bez dopingu fanów robiła przygnębiające wrażenie. I nawet najciekawsze spotkania, w których aż kipiało od emocji, nie wywołały dreszczów.

Z kolei COVID-19, który nie oszczędził żadnej z ekip, mocno namieszał w terminarzu. Grał ten, kto akurat mógł. W pewnym momencie trudno się było połapać w rozgrywanych kolejkach. Najważniejsze jednak, że sezon udało się rozegrać i wszyscy zakończyli go w zdrowiu.

2. 17 lat czekania

Jastrzębski Węgiel to jedna z naszych eksportowych drużyn. Regularnie występuje w Lidze Mistrzów i bije się o czołowe lokaty w kraju. Mało kto jednak spodziewał się, że może zdetronizować ZAKSĘ. Ten „zaszczyt” miał spaść na PGE Skrę Bełchatów, Vervę Warszawę z pięcioma mistrzami świata w składzie lub Asseco Resovię.

A jednak. Po 17 latach jastrzębianie znów są najlepsi w kraju!

W drużynie nie obyło się bez wstrząsów. Drużyna kilka razy była na kwarantannie, w trakcie sezonu doszło do zmiany szkoleniowca, Luke’a Reynoldsa zastąpił Andrea Gardini i wreszcie oddano walkowerem Ligę Mistrzów – zespół z powodu zakażeń nie pojechał na turnieje w Berlinie i Kazaniu.
Jastrzębianie przeżyli burze, a play off był ich popisem. Przeszli go bez porażki, odprawiając Aluron, Trefl oraz ZAKSĘ! I mieli w swoim składzie prawdziwego dżokera – Jakub Bucki okazał się „ojcem” sukcesu.

3. Ligowy suweren

Sezon zasadniczy dla kędzierzynian był wręcz wymarzony, bowiem w 26 spotkaniach zgromadzili aż 70 pkt., przegrywając zaledwie 3 spotkania (z Asseco Resovią i Cuprum Lubin po 2:3 oraz Aluronem CMC Wartą Zawiercie 0:3). W tej ostatniej potyczce Nikola Grbić, szkoleniowiec ZAKSY, wykonał chyba ukłon w stosunku do swojego trenera z reprezentacji Serbii Igora Kolakovicia. Ponadto kędzierzynianie doskonale spisywali się w Lidze Mistrzów i dotarli do finału, który rozegrany zostanie już za kilka dni.

Ekipa Grbicia wedle większości fachowców była murowany faworytem do złotego medalu, ale ostatecznie na finiszu nie sprostała drużynie z Jastrzębia. Dlaczego? Przede wszystkim ZAKSA nie dysponowała odpowiednimi zmiennikami w przeciwieństwie do swoich rywali. W kwadracie dla rezerwowych nie miała gracza pokroju Buckiego, który wszedłby na parkiet i potrafił zmobilizować kolegów oraz odwrócić losy meczu.

4. Skra poniżej oczekiwań

Czwarte miejsce PGE Skry Bełchatów na pewno nie zadowoliło włodarzy klubu oraz nie zaspokoiło ambicji siatkarzy i trenerów. Długo czekano aż do pełnej dyspozycji dojdzie amerykański przyjmujący Taylor Sander, który po operacji barku miał blisko roczną przerwę. Zespół słabo zaczął sezon i w kuluarach plotkowano, że pozycja Michała Mieszko Gogola jest zagrożona. Ostatecznie do zmiany szkoleniowca nie doszło, ale Gogol otrzymał suflera, czyli Jacka Nawrockiego, byłego szkoleniowca Skry, zaś obecnie trenera reprezentacji siatkarek. Zespół się pozbierał i ostatecznie do play offu przystąpił z pozycji nr 4. Jednak kontuzje przyjmujących, Milana Katicia i nieco później Sandera, mocno pokrzyżowały Gogolowi plany w play offie.

Na pewno kibice więcej się spodziewali też po Asseco Resovii, która ostatecznie uplasowała się na 5. miejscu. Jednak początek sezonu miała słaby, przez długi czas była w dolnej części tabeli. Potem zespół prowadzony przez Alberto Giulianiego odzyskał wigor, ale nie na tyle, by przebić się do strefy medalowej. To kolejny nieudany sezon zespołu z Rzeszowa, choć skład wcale na to nie wskazywał. Teraz mają być „bombowe” transfery, które doprowadzą Resovię na podium.

5. „Jurajscy rycerze” bez ostrza

Szefom Aluronu CMC Warty Zawiercie mimo pandemii udało się zbudować bardzo ciekawą drużynę. Maximiliano Cavanna, Gualberto Flavio, Paweł Halaba czy Michał Żurek to zawodnicy cenieni i gwarantujący odpowiednią jakość. Ściągnięto również uznanego szkoleniowca [Igora Kolakovicia]. Ta mieszanka miała spowodować, że zawiercianie włączą się do walki o medale. I początkowo plan się sprawdzał. Aluron grał znakomicie. Długo był wiceliderem. W listopadzie zespół poszedł jednak na kwarantannę i dobra passa się zakończyła. Wysoka forma wyparowała i nie udało się jej odnaleźć do końca rozgrywek.

6. Niewykorzystana szansa

Po poprzednim, niedokończonym, sezonie był okres burz i mocnych wyładowań, ale w końcu w GKS-ie Katowice drogą dyplomatyczną osiągnięto kompromis. Rolę pierwszego szkoleniowca powierzono Grzegorzowi Słabemu, który wprowadzał zespół do ekstraklasy. Grono fachowców jemu i drużynie wieszczyło grę o utrzymanie, a tymczasem GKS do końca walczył o miejsce w play offie. Niewiele zabrakło. O niepowodzeniu zadecydowała słabsza postawa drużyny w styczniu, gdy przyszło się spotykać z ligowymi tuzami. Niestety, seria porażek nie wpłynęła budująco na zawodników. Na finiszu sezonu regularnego katowiczanie przegrali kluczowy mecz z bezpośrednim rywalem z Olsztyna. Z ich potknięcia skrzętnie skorzystała ekipa z Suwałk, mająca niezły układ gier. Trener Słaby wraz ze swoimi współpracownikami na pewno się obronił i stąd też jemu powierzono zespół na kolejne dwa sezony. Skład będzie się sporo różnił w porównaniu z minionym.

7. Będzin żegna elitę

Będzinianie po siedmiu latach pożegnali się z elitą. Od początku szło im jak po grudzie i byli zdecydowanie najsłabszą ekipą w stawce. Nie pomógł nawet Rafał Faryna. Jeden z czołowych atakujących ligi tym razem nie błyszczał tak, jak w poprzednich rozgrywkach. Często musiał jednak atakować z bardzo trudnych piłek, co odbijało się na jego skuteczności. MKS z 26 meczów wygrał tylko dwa. Zdobył zaledwie 7 punktów. Wyprzedzająca ich Stal Nysa zgromadziła 24 „oczka”.

Z pewnością wpływ na postawę zespołu miały problemy organizacyjne i finansowe. Klub miał dług wobec zawodników. W styczniu doszło też do zmiany prezesa – Kamil Kowal zastąpił Michała Kocyłowskiego. Akcja ratunkowa okazała się spóźniona. MKS-u nie dało się już uratować.

Sezon podsumowali

Michał Micor, Włodzimierz Sowiński


Na zdjęciu: W Jastrzębiu na tę chwilę czekano długich 17 lat. Świętowanie trwało więc bardzo długo.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus