Siatkarski dyktat Amerykanek!

Siatkarki USA, mistrzynie olimpijskiej z Tokio, 3 razy z rzędu wygrywały Ligę Narodów i w tegorocznej edycji również są w gronie faworytek.


Wprawdzie teraz występują w zmienionym składzie, ale reprezentacja nadal dysponują odpowiednią siłą ognia. Amerykanki w filipińskim Quzeon City potrzebowały zaledwie 68 min, by pokonać pewnie biało-czerwone 3:0. Nasze siatkarki nie miały żadnego punktu zaczepienia.

Trener Stefano Lavarini doskonale zdawał sobie sprawę, że przed zespołem jest spora skala trudności. W tej sytuacji pozwolił sobie na roszady w składzie. W kwadracie dla rezerwowych pozostawił m.in. Joannę Wołosz, Olivię Różański czy środkową Kamilę Witkowską. Szansę pokazania się w większym wymiarze czasowym dostały m.in. dwie środkowe Magdalena Jurczyk oraz Aleksandra Gryka. Natomiast w roli atakującej wystąpiła tegoroczna maturzystka Martyna Czyrniańska. W tej sytuacji rozgrywająca Katarzyna Wenerska postanowiła grać tylko skrzydłowymi z pominięciem środkowych. Amerykanki szybko zorientowały się w tym szablonie i raz po raz stawiały skuteczny blok. W 1. secie wyrównana gra było do stanu 5:5, a potem rywalki szybko zbudowały wyraźną przewagę 9:18 i już nie mieliśmy złudzeń, jak ta odsłona się zakończy. W kolejnej partii było nieco więcej wyrównanej gry, ale jednak siła ognia była po stronie reprezentacji USA. Biało-czerwone przegrywały zaledwie 2. „oczkami” (19:21), ale końcowe fragmenty należały do rywalek. Polki grały bojaźliwie i chyba bez większego przekonania, że w tej potyczce można coś zwojować. Nie podejmowały ryzyka w polu serwisowym, z kolei pierwszy skuteczny blok zanotowały w połowie 2. seta. Ostatnia partia, jak się później okazało, zaczęła się całkiem obiecująco. Po ataki Klaudii Alagierskiej nasza reprezentacja przegrywała zaledwie 6:7, ale po kilku minutach było już 7:12. Amerykanki pewnie zmierzały po komplet punktów. Trudno marzyć o nawiązaniu równorzędnej gry z tak renomowanymi rywalkami, gdy dysponuje zaledwie 35% skutecznością w ataku. Amerykanki w tym elemencie były zdecydowanie lepsze – 57% skuteczności. A w pozostałych również były górą.

W sobotę rano (9.00) ważne spotkanie z Belgią, które do tej pory prezentują się przeciętnie.

POLSKA – USA 0:3 (12:25, 21:25, 16:25)

POLSKA: Wenerska, Górecka (6), Gryka (2), Łukasik (8), Czyrniańska (12), Jurczyk (3), Stenzel (libero) oraz Wołosz, Różański (5), Alagierska (2), Witkowska (1). Trener Stefano LAVARINI.

USA: Carlini (4), Kingdon (12), Ogbogu (9), Reed (12), Frantti (18), Stevenson (6), Hentz (libero) oraz Hancock. Trener Karach KIRALY.

Sędziowali: Vlastimil Kovar (Czechy) i Nurper Ozbar (Turcja). Widzów 1087.

Przebieg meczu

I: 7:10, 8:15, 11:20, 12:25.
II: 7:10, 13:15, 17:20, 21:25.
III: 6:10, 9:15, 11:20, 16:25.

Bohaterka – Alexandra FRANTTI.

GRUPA III (Brasilia): Serbia – Korea Płd. 3:0 (40:38, 25:22, 25:22), Włochy – Dominikana 3:2 (25:23, 20:25, 25:19, 16:25, 15:12), Holandia – Brazylia 0:3 (16:25, 15:25, 23:25).

1. Japonia 6 6/0 17 18:3
2. USA 6 5/1 15 15:3
3. Brazylia 6 5/1 15 15:6
4. Chiny 5 4/1 13 14:6
5. Tajlandia 6 4/2 12 16:10
6. Serbia 6 4/2 12 15:9
7. Włochy 6 4/2 11 13:10
8. Polska 7 4/3 10 12:14
9. Turcja 5 3/2 9 11:7
10. Kanada 6 3/3 9 10:10
11. Niemcy 5 2/3 8 11:10
12. Dominikana 6 1/5 4 7:15
13. Belgia 6 1/5 2 7:17
14. Bułgaria 6 1/5 2 3:16
15. Holandia 6 0/6 2 6:18
16. Korea Płd. 6 0/6 0 0:18

W następnej kolejce (18.06.), grają: Belgia – Polska (9.00), Holandia – Dominikana, Bułgaria – Kanada, USA – Chiny, Włochy – Brazylia, Niemcy – Turcja.


Na zdjęciu: Alexandra Frantti była liderka i najskuteczniejszą zawodniczką równo grającej reprezentacji USA.
Fot. FIVB