Hubert Kostka: Niezrozumiała decyzja

Rozmowa z Hubertem Kostką, legendą Górnika Zabrze, znakomitym bramkarzem i wybitnym trenerem.


Jak skomentować zwolnienie z Górnika Jana Urbana?

Hubert KOSTKA: – Ciężko mi to skomentować, dowiedziałem się o tym podczas wtorkowego meczu Polska – Belgia, że Jasia zwolniono z Górnika. Nie rozmawiałem z nikim na ten temat, a bazować mogę na tym, co przeczytałem. Osobiście uważam, że to jakieś nieporozumienie i całkowicie niezrozumiała decyzja. Jak można zwolnić trenera, który rozpoczyna treningi i przygotowania do rozgrywek, a następnego dnia nie może już poprowadzić zajęć i jest zwolniony? Nie potrafię tego zrozumieć.

Kiedy rozmawiałem z trenerem Urbanem we wtorek wieczorem, to na pytanie co się faktycznie stało odpowiedział, że sam mógłby zadać takie samo pytanie. Kibice też są zupełnie zdezorientowani…

Hubert KOSTKA: – Dlatego tak ciężko cokolwiek powiedzieć, tym bardziej, że Jasiu Urban był moim zawodnikiem. Jak przyszedłem do Zagłębia Sosnowiec, byłem tam z dwa miesiące, to poznałem jego umiejętności, a jak drugi raz jako trener trafiłem do Górnika i było wiadomo, że będzie odchodził z klubu, a był już jedną nogą w Lechu Poznań, to robiłem wszystko, żeby go ściągnąć do Zabrza. Górnik wiele dzięki temu zyskał. Owszem, były potem jakieś tam nieporozumienia, ale był to wielki piłkarz, pojechał na mistrzostwa świata. Jak został zatrudniony w zeszłym roku, to uważałem to za dobry krok. Ale nie spodziewałem się, że to tak krótko potrwa.

No właśnie. Co mogło być przyczyną odejścia?

Hubert KOSTKA: – Każda logicznie patrząca osoba powie, że z tą drużyną, którą miał do dyspozycji, to uplasowanie w środku tabeli, to sukces. Choć jasne, znajdą się tacy co powiedzą, co to jest 8 miejsce dla Górnika? Z tą drużyną więcej uzyskać jednak nie mógł. Poza tym prowadzony przez niego zespół grał atrakcyjną piłkę. Może nie zawsze wygrywali, ale gra mogła się podobać. Oczywiście było to związane z przyjściem Podolskiego, który strzelał te ładne bramki, ale Jasiu wprowadzał i przygotował go dobrze, jak najlepiej się dał. Jako trener zrobił wszystko jak należy. Także nie sposób zrozumieć tej decyzji.

Gromy sypią się na głowę prezydent miasta Małgorzaty Mańki-Szulik, która jest odpowiedzialna za taką decyzję. Co można powiedzieć w tym temacie?

Hubert KOSTKA: – Trzeba otwarcie powiedzieć, że gdyby nie było pani Mańki-Szulik, to prawdopodobnie Górnik by już nie istniał. To ona go wyprowadziła, kiedy nie było żadnych pieniędzy i sponsorów. Ona to przejęła na swoje barki. Nie wiem jak to wszystko organizacyjnie jest ustawione, ale jej zasługą jest to, że Górnik istniej. Nie szedłbym więc z daleko idącymi wnioskami. Każdy prezes przychodząc do Górnika, to chyba zdaje sobie sprawę, że pewnym decyzjom, dyrektywom musi się podporządkować. Kiedy ona jako miasto daje pieniądze, to wiadomo, że wszystko jest potem rozliczane. Aczkolwiek ten ostatnie zmiany, szczególnie odejście prezesa Czernika [Dariusz Czernik pożegnał się z funkcją prezesa Górnika pod koniec sierpnia ub. roku – przyp. red.], to uważałem, że coś tam nie jest jak trzeba. Parę tygodni temu rozmawiałem z obecnym prezesem Szymankiem. Okazało się, że jest to krewny mojego byłego piłkarza z Górnika Andrzeja Szymanka [w Górniku dwa sezony w latach 1983-84 – przyp. red.]. Nie przebił się w Górniku, ale potem występował w innych klubach w Polsce. Prezes Górnika jest jego wujkiem, po rozmowie wywnioskowałem, że to bardzo rozsądna osoba. Profesor politechnika, a mam sentyment do takich osób, bo sam takie studia kończyłem i spotkałem na swojej drodze wiele wartościowych postaci. Przypisuje mu się różne rzeczy, że doszło do jakiegoś konfliktu między nim, a Jasiem Urbanem.

Z obu panami panie Hubercie rozmawiałem i zaprzeczyli, że coś takiego miało miejsce.

Hubert KOSTKA: – Ja tylko mówię, co przeczytałem w Internecie.

W spekulacjach odnośnie nowego trenera Górnika przejawia się nazwisko byłego selekcjonera i byłego trenera Górnika Adama Nawałki. To byłby dobry pomysł?

Hubert KOSTKA: – Adam Nawałka to młodsza generacja trenerów niż ja. Piłkarzem był wybitnym, a trenerem? Przypisuje mu się ogromne sukcesy w reprezentacji, a ja powiem tak, ja tych wielkich sukcesów w kadrze u niego nie widziałem. Żył i żyje wygranym meczem z mistrzami świata Niemcami. De facto pierwszym takim szkoleniowcem mógł być Franciszek Smuda, gdyby nie błąd w ostatnich sekundach tego obecnego specjalisty od piłki nożnej w telewizji Jakuba Wawrzyniaka. Co do pracy Nawałki w Górniku, to trzeba powiedzieć, że nie miał złych wyników. Nie zdobył może mistrzostwa, ale nie miał na to drużyny. Był parę lat, pracował solidnie. To jest rozwiązanie, choć niektórzy mówią, że do tej samej rzeki nie powinno się dwa razy wchodzić. Osobiście nie wierzę jednak, że wróci do Górnika.

A jak sam odchodził pan z Górnika po raz pierwszy w 1977 roku? Jakie były kulisy tego odejścia?

Hubert KOSTKA: – Jak przyszedł, to pierwszy rok pracy było trzecie miejsce i graliśmy w Pucharze UEFA. Na początek przeszliśmy fiński zespół Haka Valkeakoski. Potem nie daliśmy rady Aston Villi. Wiedziałem, że w tym składzie z tą drużyną, więcej nie da się zrobić, potrzebne były wzmocnienia i postawiłem pewne warunki. To był okres komuny, nie było pieniędzy, chęci, a wszystko rozwaliło się, kiedy odszedł Andrzej Szarmach. Wtedy się nauczyłem, że jak zawodnik chce odejść, to odejdzie. Jak teraz słyszę i czytam o Lewandowskim, to przecież nikt go nie zmusi, żeby tam dalej przez rok grał. W każdym razie wracając do Górnika, to przychodząc tam na dzień dobry straciłem zawodnika, który w sezonie strzelał po 20-25 bramek. Takiego gracza nie da się zastąpić. W swojej karierze trenerskiej dwa razy miałem do czynienia z taką sytuacją, raz w przypadku Szarmacha w Górniku, a dwa z takim zawodnikiem, jak Wynton Rufer, świetny napastnik z Nowej Zelandii, którego miałem w FC Aarau. Jak tam przychodziłem, to sezon wcześniej zdobył dla drużyny 33 bramki. Jak odchodził, to było wiadomo, że kogoś takiego nie da się zastąpić, to się musi odbić na grze i tak było.

Wtedy, jak za pierwszym razem byłem w Górniku, to mówili, że odstawiłem Szołtysika. Ja go nie odstawiłem. W jednym meczu nie postawiłem go z Widzewem Łódź, ale był wtedy na ławce rezerwowych i wszedł na boisko. Szołtysik po moim odejściu jeszcze rok czy dwa grał, a potem trener Żmuda posadził go na ławce, a to mnie przypisuje się, że u mnie nie grał. U mnie wszyscy zawodnicy, obojętnie czy tacy którzy ze mną grali czy nie, to musieli się podporządkować, trzeba było pracować i trenować, bo innej drogi nie było. Wtedy paru działaczy się zebrało i podjęli taką, a nie inną decyzję. Zresztą każdemu trenerowi mówię, jak podejmujesz pracę szkoleniową, to musisz się liczyć z tym, że wcześniej czy później ktoś cię zwolni. Z Górnika zwolnili mnie raz, potem kolejny raz, kiedy po raz trzeci byłem trenerem w Zabrzu, ale to już za czasów Władysława Kozubala w innym okresie. To już inna historia. To był człowiek, który de facto nie miał pieniędzy, a udawał milionera. Dawne dzieje.

Kogo ewentualnie widziałbym pan ze sterami w Górniku?

Hubert KOSTKA: – Proszę spojrzeć na jedną rzecz. Górnik w przeszłości miał naprawdę wielkie drużyny, a także zawodników. Weźmy choćby ten zespół który sam prowadziłem w latach 80., gdzie Jasiu Urban jest przykładem. Tam jest wiele osób, które mogłyby pomóc, Rysiu Komornicki, Bogdan Gunia, Józek Dankowski. O takich ludziach w ogóle się nie myśli? To jest nieszczęście Górnika Zabrze, że łatwo pozbywa się swoich ludzi, a nie bierze się przykładu z takiego choćby Bayernu Monachium, gdzie ci byli zawodnicy są we władzach i tak jest od lat.


Na zdjęciu: Jan Urban ze „swoim” Górnikiem popracował tylko rok…
Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus.pl