Z nieba do piekła. Porażka zawiercian po tie breaku

Mecz PGE Skra Bełchatów – Aluron Virtu Warta Zawiercie był niezwykle ważny dla obu ekip. Zarówno PGE Skra, jak i Aluron Virtu Warta walczą o udział w play offie i każdy punkt dla nich jest na wagę złota. Bełchatowianie ostatnio na swoim koncie zapisali dwa zwycięstwa, z Cuprum Lubin i ONICO Warszawa.

Zwłaszcza triumf w stolicy odbił się szerokim echem. Na gościach wielkiego wrażenia jednak nie zrobił. Zawiercianie rozpoczęli mecz wybornie. Marcin Waliński swoimi serwisami szybko uciszył miejscowych fanów. Aluron Virtu Warta prowadził 4:0. I nie zwalniał tempa. Jego trener, Mark Lebedew, z zadowoleniem patrzył na poczynania swoich podopiecznych. Żaden z nich nie wahał się, szedł na całego. Nawet z bardzo niewygodnych piłek zawiercianie atakowali z pełną mocą. I to zdawało egzamin. Gospodarze nie byli w stanie ich powstrzymać. Wyglądali na zagubionych i pogodzonych z losem. Ich pojedyncze akcje nie były w stanie odmienić losów rywalizacji.

Ale taka gra wymaga mnóstwo energii i sił. Przyjezdnym wystarczyło ich na dwa sety. W kolejnych, choć wciąż twardo walczyli, nie byli już tak dynamiczni. A to z kolei odbiło się na skuteczności. Nie radzili sobie już tak dobrze, jak na początku, z blokiem rywali, w defensywie kolei byli o ułamek sekundy spóźnieni. To wystarczyło, by Jakub Kochanowski i Karol Kłos byli w stanie przebić się przez ich blok. Także zagrywka zawiercian nie była już takim zagrożeniem dla Skry, jak w dwóch pierwszych setach. Coraz częściej zdarzały się im też zagrać w siatkę lub nie trafić w pole gry.

Mimo problemów goście nie spasowali. Imponowali ambicją i niewiele zabrakło, by w zostali za to nagrodzeni. W tie-breaku, po początkowym niepowodzeniu, wyszli na prowadzenie. Nie zdołali jednak utrzymać przewagi. W końcówce zabrakło im zimnej krwi. Mieli piłki w górze, ale nie potrafili ich skutecznie zakończyć. A Skra jest zbyt doświadczona, by z takich prezentów nie skorzystać.

 

PGE Skra Bełchatów – Aluron Virtu Warta Zawiercie 3:2 (15:25, 23:25, 25:23, 25:16, 15:13)

BEŁCHATÓW: Łomacz (3), Katić (13), Kłos (16), Teppan (18), Ebadipour (16), Kochanowski (15), Piechocki (libero) oraz Droszyński, Fiel, Orczyk (2) Trener Roberto PIAZZA.

ZAWIERCIE: Masny (1), Waliński (21), Kania (16), Malinowski (18), Ferreira (13), Gawryszewski (5), Koga (libero) oraz Semeniuk (3), Bociek (1), Żuk, Swodczyk (1), Dosanjh. Trener Mark LEBEDEW.

Sędziowali Szymon Pindral (Kielce) i Maciej Twardowski (Radom). [Widzów] 2348.

Przebieg meczu

[I:] 4:10, 9:15, 12:20, 15:25.

[II:] 5:10, 10:15, 18:20, 23:25.

[III:] 10:9, 15:12, 20:19, 25:23.

[IV:] 10:5, 15:7, 20:12, 25:16.

[V:] 5:4, 9:10, 15:13.

Bohater – Jakub KOCHANOWSKI.

 

fot. Grzegorz Przygodzinski / 400mm.pl