Skra Częstochowa. Najważniejszy mecz w historii

Dziś w Kaliszu wielki finał baraży o awans do I ligi. – Jesteśmy blisko niewyobrażalnego sukcesu – mówi Piotr Wierzbicki, wiceprezes Skry Częstochowa, pamiętający jeszcze czasy gry A-klasie.


– To najważniejszy mecz w historii klubu – nie kryje Piotr Wierzbicki, wiceprezes Skry, przed dzisiejszym finałem baraży o I ligę w Kaliszu między zespołami, które we wtorkowych półfinałach – na boiskach wyżej notowanych rywali – sprawiły niespodzianki. KKS 1925 po remisie 2:2 i serii rzutów karnych wyeliminował Wigry Suwałki, zaś częstochowianie pokonali Chojniczankę 1:0. Ci drudzy mimo niespełna 150-kilometrowej trasy w stronę Kalisza ruszyli już wczoraj po przedpołudniowym treningu. Dziś o 11.45 godzina zero…

– Jest obawa o porę meczu. W południe temperatura może sięgać nawet 35 stopni, ale rywale mają ten sam problem – przyznaje wiceprezes Skry.

Zaczynał w A-klasie

Wierzbicki zagłębiał się trochę w dzieje klubu. – W 1956 roku graliśmy z Garbarnią mecz, którego stawką były baraże o I ligę. Zremisowaliśmy i grali w nich rywale. Wspominaliśmy to z jednym ze starszych działaczy przy okazji naszej niedawnej wizyty w Krakowie. Ale niczego ważniejszego niż ten sobotni finał nie widzę. Zwycięstwo w niesamowity sposób podsumowałoby pracę tego zarządu, trwającą od 2007 roku. Jesteśmy bardzo blisko czegoś niewyobrażalnego – podnosi głos wiceprezes.
Gdy zaczynał w Skrze pracę działacza, drużyna grała w klasie A.

– Kadra seniorów liczyła 12 zawodników, sam się wtedy do nich zaliczałem. Gdy nie było składu na mecz, dzwoniło się po okolicznych chłopakach. Nasz gospodarz, świętej pamięci Józef Krzysztofik, cerował nam getry, prał stroje we „Frani”, malował linie na boisku, które wypożyczaliśmy od Politechniki Częstochowskiej. Skrzyknąłem kolegów, z którymi grałem, by spróbować coś w Skrze stworzyć. Jednym biznesy wyszły bardziej, drugim mniej, dogadaliśmy się z Arturem Szymczykiem i zaczęliśmy działać. Nasz plan był 7-letni: poukładać klub, awansować maksymalnie do III ligi – pod tym kątem wybudowaliśmy stadion… Wiedzieliśmy, że to jest w naszym zasięgu. Potem mieliśmy zająć się swoimi biznesami. Ale minęło 7 lat i wycofać się już nie dało – wspomina z uśmiechem wiceprezes Skry.

Wiosną się czołgali

Swoją drogą – prezesa Artura Szymczyka na tym najważniejszym meczu dziś… zabraknie. Miał już zaplanowany wylot na spotkanie Hiszpania – Polska.

– Niestety to prawda. Śmialiśmy się, że nie wierzył w chłopaków, zespół dowiedział się o tym w tym tygodniu… Ale trzeba by o to już pytać niego! Twierdzi, że wierzył – żartuje Piotr Wierzbicki. – We wtorek też z nas dwóch tylko ja byłem w Chojnicach. Organizowaliśmy zakończenie sezonu ze sponsorami, oglądali mecz w jednej z częstochowskich restauracji, ale ja pojechałem na półfinał barażu, by być bliżej drużyny – dodaje nasz rozmówca.

Ten „brak wiary” to powód do żartów, ale też równocześnie zarzut, jaki wytaczano Skrze podczas sporej części rundy wiosennej, gdy szło jej jak po grudzie. A może nie tyle brak wiary, co w ogóle chęci, by awansować na zaplecze ekstraklasy.

– Bardzo wiele głosów z zewnątrz do nas docierało. Pojawiały się różne opinie, że nie chcemy awansować do baraży, że nie interesuje nas I liga, co oczywiście jest nieprawdą. Ale nie dementowaliśmy tego, bo każdy kibic ma prawo do oceny sytuacji. Dotknął nas kryzys. Po zwycięskim remisie w Krakowie powiedziałem, że my do tych baraży się wczołgaliśmy. Z kilkunastu spotkań wygraliśmy jedno. Teraz mamy za sobą zwycięski pierwszy mecz barażowy, a przed nami finał – mówi Wierzbicki.

Premia ustalona

Częstochowianie już zrealizowali cele na ten sezon. Były nimi baraże oraz wysokie miejsce w klasyfikacji Pro Junior Sytem, którą wygrali, zapewniając sobie – za stawianie na wychowanków i młodzieżowców – 1,1 miliona złotych premii z PZPN.

Piotr Wierzbicki: – Nie jest sukcesem premia z PJS przy równoczesnym spadku z ligi. To każdy potrafiłby zrobić. Wygrać PJS i wziąć udział w barażu – to już ma inny wymiar. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. W lipcu rozmawialiśmy z trenerem Gołębiewskim o utrzymaniu. Zimą przyszła pora na weryfikację celów, bo wtedy trudno było mówić o tym, by tylko uniknąć spadku. Wtedy ustaliliśmy z zespołem premię za awans i wysokie miejsce w PJS. Zakładane cele spełniliśmy, ale nie powiem, że jesteśmy spełnieni. Presji wielkiej nie ma, tyle że jeśli zaszliśmy już tak daleko, to szkoda by tego było… Trzy lata graliśmy w makroregionalnej III lidze, teraz mijają trzy lata od awansu do II ligi. Zachowując tę systematykę, wypada nam wygrać w Kaliszu!

FINAŁ BARAŻY O AWANS DO FORTUNA 1. LIGI
KKS 1925 Kalisz – Skra Częstochowa
Sobota, 19 czerwca, godz. 11.45
Transmisja – TVP Sport


Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus