Skrze Częstochowa wystarczyć muszą oklaski

To był dopiero pierwszy w historii mecz tych drużyn w rozgrywkach ligowych. ŁKS miał już kontakty z Rakowem i Victorią, ale z trzecim z częstochowskich klubów nie miał jeszcze okazji się spotkać.


Był faworytem, zwycięstwo przyszło mu jednak ciężko. Goście prowadzili po strzale Adama Mesjasza, który wykorzystał dośrodkowanie Szymona Szymańskiego, a w 87 minucie zdobyli kontaktowego gola po akcji kuzynów z Kłobucka Dawida i Kamila Wojtyrów.

Skra zagrała odważnie i dopóki starczyło sił ofensywnie, a dopiero po 70 minutach udało się łódzkiej drużynie złamać defensywę gości. W porównaniu z meczem w Kielcach przed tygodniem była w tej formacji jedna zmiana – doszedł właśnie Mesjasz, który zresztą w 70 minucie mógł strzelić drugą bramką, ale po podaniu Marcina Stromeckiego chybił nieznacznie. Kontra ŁKS była po tej akcji nie do zatrzymania: na polu karnym Skry powstała taka dziura, że Pirulo miał tyle miejsca jak przy rzucie karnym. Jak zwykle aktywny i ciągle widoczny, choć nie zawsze dokładny i czasem nonszalancki Pirulo swoją asystą przyczynił się z kolei do zdobycia trzeciego gola dośrodkowaniem na głowę Macieja Wolskiego.

Dwa celne strzały Skry – dwie bramki! Obrona ŁKS nie mogła się jednak zdrzemnąć ani na chwilę, bo goście nie rezygnowali do końca, a i bramkarz Marek Kozioł miał sporo roboty przy dośrodkowaniach i wrzutkach. ŁKS miał oczywiście więcej szans na gole, choć podziwiać można było konsekwencję rywali w obronie. W decydujących momentach gracze z Częstochowy byli szybsi, bardziej zdecydowani w interwencjach, blokując strzały łodzian. No ale przy takiej przewadze w polu i tylu akcjach błędy się zdarzają.

Remis byłby jednak mimo wszystko niezasłużoną nagrodą dla Skry. Beniaminkowi z Częstochowy wystarczyć muszą oklaski po meczu i pochwały za ambitną, otwartą walkę.

ŁKS rok temu zaczął rozgrywki w tempie, którego potem nie wytrzymał. Teraz – sądząc po wynikach – nie szafuje siłami od samego początku sezonu, ale na te cztery punkty po dwóch kolejkach musiał się mocno napracować. Brakuje skuteczności w ataku, ale w odwodzie są leczący kontuzje napastnicy Ricardinho i Corral, a w meczu ze Skrą brakowało też Domingueza, który w minionym sezonie strzelił dziesięć goli. Z takim potencjałem w Łodzi mogą czekać spokojnie na rozwój wydarzeń w I lidze.


ŁKS – Skra Częstochowa 3:2 (1:1)

0:1 – Mesjasz 12 min,głową), 1:1 – Jurić (19 min.), 2:1 – Pirulo, 71 min.), 3:1– Wolski, (79 min., głową), 3:2 – K.Wojtyra (87 min.)

LKS: Kozioł – Bąkowicz, Dąbrowski (46. Monsalve), Marciniak, Szeliga – Pirulo (85. Ibe-Torti), Rozwandowicz (63. Tosik), Trąbka, Rygaard (63. Wolski), Moreno – Jurić (76. Janczukowicz). Trener Kibu Vicuna

Skra: Sujecki – Brusiło, Krzyżak, Mesjasz, Winiarczyk – Napora (65. Kwietniewski), Szymański (77. D. Wojtyra), Stromecki, Nocoń, Niedbała (83. Lukoszek) – Mas (77. K. Wojtyra). Trener Jakub Dziółka.

Sędziował Dominik Sulikowski (Gdańsk). Widzów 5108. Żółte kartki: Jurić, Szeliga – Niedbała, Szymański.

Piłkarz meczu – Pirulo.


Fot. lkslodz.pl/Łukasz Grochala/Cyfrasport