Śląsk Wrocław – Wisła Kraków. Dwóch rannych…

Podział punktów we Wrocławiu raczej nie zadowolił żadnej z walczących drużyn.


W rundzie jesiennej wrocławianie wygrali w Krakowie z „Białą gwiazdą” aż 5:0, ale to było dawno temu i tak naprawdę nie miało już żadnego znaczenia. Poza tym oba zespoły mają już nowych trenerów – w Śląsku Jacka Magierę zastąpił Piotr Tworek, zaś w Wiśle następcą Adriana Guli został Jerzy Brzęczek.

Do poniedziałkowego pojedynku obie drużyny przystąpiły z nożem na gardle. Goście znajdowali się w strefie spadkowej, ale sytuacja Śląska była niewiele lepsza. Podopieczni Piotra Tworka mieli tylko trzy punkty przewagi nad drużyną spod Wawelu, więc porażka byłaby dotkliwa co najmniej z kilku powodów. Ten dystans udało się utrzymać, ale nie był to spektakl piłkarski najwyższych lotów. Momentami od oglądania popisów piłkarzy obu drużyn aż bolały zęby. Koniecznie trzeba dodać, że, owszem, goście byli dłużej w posiadaniu piłki, lecz pod bramką przeciwnika byli mniej konkretni od rywali. Gdyby nie kilka znakomitych interwencji bramkarza wiślaków Pawła Kieszka, ekipa Jerzego Brzęczka wracałaby pod Wawel z pustymi rękami.

Początek poniedziałkowego pojedynku przebiegał po wyraźne dyktando „Białej gwiazdy”. Już w 6 minucie goście zdobyli gola po akcji tercetu Hieorhij Citaiszwili – Konrad Gruszkowski – Elvis Manu. Holender (z paszportem Ghany) tylko dopełnił formalności z kilku metrów, bo obrońcy Śląska kryli go na przysłowiowy radar. W futbolu takie zachowanie pod własną bramką może się skończyć się tylko w jeden sposób – stratą gola.

Po upływie kwadransa wiślacy powinni byli prowadzić różnicą dwóch bramek, ale po błędzie Łukasza Bejgera Stefan Savić zamiast strzelać na bramkę Śląska odgrywał piłkę piętką (po kiego diabła?), akcję wykończył ostatecznie Luis Fernandez, ale posłał futbolówkę obok celu.

W 25 minucie po podaniu Caye Quintany w dogodnej sytuacji znalazł się Robert Pich, ale jego uderzenie obronił Kieszek. Słowak poprawił głową i przelobował golkipera wiślaków, lecz niebezpieczeństwo zażegnał kapitan gości Maciej Sadlok, który wybił piłkę głową sprzed linii bramkowej.

Dwie minuty później niewiele pomylił się Citaiszwili (podawał Matej Hanousek). Do końca I połowy piąty bieg wrzucili gospodarze: główkę Quintany w świetnym stylu obronił Kieszek (35 min), ale kilka minut później był bezradny. Georgij Żukow stracił piłkę na rzecz Patricka Olsena, Duńczyk na lewej flance uruchomił Victora Garcię, który wrzucił piłkę w pole karne Wisły do Quintany. Hiszpan z 7 metra wślizgiem wpakował futbolówkę do bramki rywali. Niewiele brakowało, by w 44 minucie na listę strzelców bramek wpisał się Krzysztof Maczyński, ale trafił piłką w słupek, zaś dobitkę Garcii Kieszek przeniósł nad poprzeczką.

Po przerwie tylu emocji już nie było, nie zmienił się wynik, więc śmiało można powiedzieć, że na placu boju zostało dwóch rannych…


Śląsk Wrocław – Wisła Kraków 1:1 (1:1)

0:1 – Manu, 6 min (asysta Gruszkowski), 1:1 – Quintana, 41 min (asysta Garcia).

ŚLĄSK: Szromnik – Bejger (46. Hyjek), Tamas, Golla – Janasik, Mączyński (46. Sztiglec), Olsen (86. Jastrzembski), Garcia – Quintana, Pich (74. Sobota) – Piasecki (62. Exposito). Trener Piotr TWOREK. Rezerwowi: Putnocky, Poprawa, Bukowski, Łyszczarz.

WISŁA: Kieszek – Gruszkowski, Frydrych, Sadlok, Hanousek – Żukow (73. Szkvarka), Poletanović – Citaiszwili (73. Cisse), Manu (82. Ondraszek), Savić 5 (82. Hugi) – Fernandez. Trener Jerzy BRZĘCZEK. Rezerwowi: Biegański, Ring, Szota, Kuveljić, Szot.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Asystenci: Paweł Sokolnicki (Nasielsk) i Tomasz Listkiewicz (Warszawa). Widzów 7291. Czas gry: 93 min (45+48). Żółte kartki: Poletanović (24. faul), Gruszkowski (34. faul).

Piłkarz meczu Paweł KIESZEK.


Na zdjęciu: Caye Quintana już w drugim meczu z rzędu strzelił dla Śląska gola na wagę remisu.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus/ PressFocus