Spalony na niebieskiej. „Książę ciemności”

Szczerze współczuję napastnikowi „Stalowych Pierników” Patrykowi Kogutowi, który w meczu z JKH GKS-em Jastrzębie został uderzony w głowę przez Patryka Pelaczyka.


Faul był ewidentny i nie ma o czym dyskutować, więc kara nałożona przez sędziów, a potem przez Komisję Dyscyplinarną PHL na „Pelę” była zrozumiała i oczywista.

Nie mogę natomiast zrozumieć i zaakceptować „nagonki” niektórych „kibiców” hokeja na trenera mistrzów Polski, Roberta Kalabera. Sugestie, że słowacki szkoleniowiec celowo „szczuje” swoich hokeistów na rywali, są idiotyzmem do kwadrantu, zaś nazywanie zawodników JKH bandytami ociera się o zniesławienie lub nawet coś gorszego.

Zawodnicy drużyny z „Jastora” też bywają ofiarami ataków rywali. Przed kilkoma miesiącami w wyjazdowym meczu z Zagłębiem Sosnowiec z gry do końca sezonu został wyeliminowany obrońca Maris Jass (złamanie kości strzałkowej), ale w ekipie z Jastrzębia Zdroju nikt nie robił z tego powodu rabanu na całą Polskę. To jak, nie ma winnych (oprócz JKH), wszyscy święci?

Przy okazji ostatniego incydentu nikt nie zwrócił uwagi na to, że Pelaczyk gra w czwartej formacji. Dlaczego? To ambitny i waleczny hokeista, ale umiejętności ma na takim, a nie innym poziomie i już wyżej nie podskoczy (bez obrazy). W USA i Kanadzie uważają, że football amerykański i hokej na lodzie to sporty zderzeniowe, a sportem kontaktowym jest… taniec towarzyski.

Niedawno kolega przypomniał mi, że Mariusz Puzio (przedstawiać nie trzeba) zwykł mawiać: „Hokej boli”. Robert Kalaber nie jest i nie musi być lubiany przez wszystkich (nawet własnych hokeistów), ale kreowanie go na herszta bandy zbirów wywołuje u mnie odruch wymiotny. Jeszcze przypnijcie mu łatkę „księcia ciemności”, który eliminuje przeciwników dzięki stosowaniu czarnej magii. W ramach kary proponuję spalenie na stosie lub ukrzyżowanie.


Na zdjęciu: JKH Robert Kalaber to naprawdę „czarna owca” w hokejowej rodzinie.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus