Spod taśmy. Mistrz jest nagi?

Sparta Wrocław zaczęła rozgrywki ligowe od ewidentnego falstartu. Pytanie, czy to cisza przed burzą, czy drogowskaz na szybkie zejście z podium.


Specjalnie na tę okazję wróciłem pamięcią do poprzednich rozgrywek. Wówczas podopieczni Dariusza Śledzia Zaczęli sezon od zwycięstwa z Apatorem Toruń u siebie oraz wyjazdowych porażek z GKM-em Grudziądz i Motorem Lublin. Brzmi znajomo? Dokładnie. Terminarz, jak i wyniki są podobne. Jedyną różnicą jest Motor, który został zastąpiony przez Unię Leszno, dodatkowo Sparta przegrała na własnym obiekcie, a nie jak w poprzednim sezonie na wyjeździe.

Różnice są także składowe. Rok temu porażki można było zrzucić winę na nieobecność Taia Woffindena, który doznał kontuzji, jednak niedługo później znów radził sobie dobrze na torze. W tym sezonie można zwalić na brak Artioma Łaguty. Sęk w tym, że żużlowca z Rosji na torach w tym roku zapewne nie zobaczymy. Sytuacja wrocławian jest więc daleka od idealnej, a jeżeli się nie zmieni, to trzeba zwrócić oczy w inne miejsca w Polsce, by wytypować mistrza.

Równie nietęgie miny ma zapewne Krzysztof Mrozek wraz z kibicami ROW-u. Oczywiście, znając „uwielbienie” fanów do prezesa, zmarnowane sytuacją grupy znajdują się na przeciwległych trybunach. Rybniczanie nie mają szczęścia w nowym sezonie. Pierwszy mecz z Orłem Łódź został przeniesiony, a następnie przegrany. Niedzielna rywalizacja z Wilkami Krosno także została odwołana. Jedynym promykiem nadziei było zwycięstwo nad Landshut Devils.

Prezes Mrozek musiał więc szybko reagować, tym bardziej że analogicznie do wrocławian skład z powodu ataku Rosji na Ukrainę „uszczuplił” się o zawieszonego Siergieja Łogaczowa. Stąd decyzja o wypożyczeniu Nicolaia Klindta z Arged Malesy. Jest to jednak niewiadoma. 33-latek świetnie radził sobie w poprzednim sezonie pierwszej ligi. Przeskok na wyższy poziom okazał się dla niego niezbyt udany, ponieważ wystąpił tylko w starciu z Apatorem, a dodatkowo był to występ co najmniej nieudany, choć i tak lepszy niż większości zespołu. Może zejście ponownie o szczebel niżej obudzi w nim ukryty potencjał.

Zazwyczaj z dużą dozą złośliwości i sarkazmu opisywałem popisy Adriana Miedzińskiego. Przecież to właśnie od upadku torunianina można było rozpoczynać sezon ligowy. Tym razem jednak zasłużył na pochwały. Nie chodzi jedynie o brak wizyt całym ciałem na torze, ale przede wszystkim jego dyspozycję. Polonia Bydgoszcz jest liderem pierwszej ligi, na co ma widoczny wpływ. Na trzy kolejki dwa razy kończył z wynikiem dwucyfrowym. Jest to warte odnotowania i pochwały. Oby tak dalej, a przede wszystkim nadal bez upadków!


Fot. Marcin Karczewski/Pressfocus