ŁKS Łódź. Przydaliby się piłkarze

ŁKS Łódź zagrali wreszcie mecz ligowy na „kompletnym” stadionie.


Po raz pierwszy od połowy lat 90-tych piłkarze ŁKS-u Łódź zagrali mecz na swoim boisku, otoczonym czterema trybunami. W piątek przed meczem z Chrobrym Głogów uroczyście świętowano zakończenie budowy nowego stadionu, która formalnie rozpoczęła się w 2011 roku. To nie była modernizacja starego obiektu – nowy stadion leży tuż obok starego, ale w innym miejscu.

Ten stary, zbudowany był w roku 1924 i należał wówczas do najnowocześniejszych w Polsce. Lata zrobiły swoje, zaczęto o nim mówić Estadio da Gruz, co było ironicznym nawiązaniem do lizbońskiego Estadio da Luz, czyli „stadionu światła”. W 1995 roku wyłączono z użytkowania większą część ziemnej trybuny z miejscami stojącymi i to właśnie dlatego przeszedł do historii… Manchesteru United jako obiekt, na którym mecz drużyny z Old Trafford w europejskich rozgrywkach pucharowych oglądało najmniej widzów (6000, bo tylko na tyle miał pozwolenie).

Gdy rozpoczęła się budowa nowego obiektu, ŁKS akurat nie istniał, bo w 2013 roku zbankrutował. Miasto nie wycofało się z obietnicy, ale budowa miała przebiegać w tempie jedna trybuna za każdy awans z IV ligi do wyższej klasy. W 2015 roku, gdy powstała nowa płyta, ŁKS był akurat w III lidze, więc dostał jedną trybunę. Teraz doszło wreszcie do spełnienia obietnicy. Nowy stadion, nazwany imieniem Władysława Króla, legendy ŁKS, reprezentanta Polski w piłce nożnej i hokejowego olimpijczyka, później przez wiele lat klubowego trenera piłkarzy i hokeistów, ma 18029 miejsc (o 11 więcej niż stadion Widzewa, podkreślają w klubie), a więc dużo mniej niż w latach świetności mieściło się na starym (za rekord frekwencji uznaje się mecz ŁKS – Polonia Bytom w 1971 roku, oglądany według prasowych szacunków przez 45 tysięcy widzów).

Teraz od razu poprzeczka zawieszona została bardzo wysoko, bo podano, że inauguracyjny mecz z Chrobrym oglądało w piątek 18008 widzów. Wygląda na to, że ta liczba, tak jak wcześniejsze szacunki, jest jednak zawyżona, bo gołym okiem widać było, że wolnych miejsc na widowni było więcej niż 21, ale od razu wyjaśniono, że do ogólnej pojemności stadionu nie wlicza się miejsc na trybunie prasowej (faktycznie, wyjątkowo rozległej, jak na polskie zwyczaje) oraz 20 sky-boksów z 384 miejscami zewnętrznymi, które były zapchane VIP-ami, bo każdy chciał w tym wydarzeniu uczestniczyć. Uroczystość uświetniła nawet Miss World Karolina Bielawska, łodzianka na ŁKS-ie wychowana, bo jej ojciec to klubowy działacz i były prezes.

Jedno jest pewne – stadion prezentuje się bardzo efektownie. Jest dwunastym obiektem w Polsce pod względem pojemności trybun, największym w I lidze, a i w ekstraklasie jest tylko siedem większych. Po meczu z Chrobrym jeden z kolegów-dziennikarzy zauważył jednak gorzko: – Mamy w Łodzi dwa piękne stadiony, ale ani jednego dobrego piłkarza…

W przypadku ŁKS-u trafił w sedno. W drugim kolejnym meczu łodzianie nie strzelili gola, a o ich postawie świadczy fakt, że już w przerwie trener dokonał dwóch zmian. Goście wyczekali aż gospodarze się zmęczą i gdy ci wyczerpani już byli waleniem głową w mur, sami przeszli do ataku i w 88 minucie zdobyli zwycięskiego gola, co może oznaczać, że nie tylko drużyna ŁKS, ale i stadion pozostaną na następny sezon w I lidze.

Ale Park Sportowy ŁKS, wizja inicjatora jego budowy, pierwszego prezydenta miasta po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku Aleksego Rżewskiego, nabrał nowego blasku. Tuż obok stadionu jest przecież 13-tysięczna Atlas Arena, druga hala na 3 tysiące miejsc, nowoczesny akwapark „Fala”, tereny wypoczynkowe Parku na Zdrowiu z ogrodem zoologicznym, nieco dalej ośrodek treningowy ŁKS z kilkoma boiskami. Jest gdzie grać i trenować.


Fot. Adrian Mielczarski / PressFocus