Ligowiec. Dwie pieczenie

Porażka z Legią Warszawa dla żadnego trenera pracującego w ekstraklasie nie powinna być hańbą lub ujmą na honorze. Dla trenera Janusza Niedźwiedzia była jednak grzechem śmiertelnym, czego namacalnym dowodem była utrata przez niego pracy w Widzewie po przegranym meczu na Łazienkowskiej. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że trener Niedźwiedź w swoich trzech ostatnich meczach zdobył tylko jeden punkt, więc nie powinien być zaskoczony decyzją swoich zwierzchników.


Ale jak mawia stare porzekadło, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W zwolnione przez niego miejsce wskoczył młodszy od niego o prawie cztery lata Daniel Myśliwiec. W meczu z Cracovią debiutujący w ekstraklasie szkoleniowiec upiekł dwie pieczenie przy jednym ogniu. „Jego” Widzew został pierwszym pogromcą „Pasów” w bieżących rozgrywkach. Poza tym wygrał ze swoim nauczycielem, Jackiem Zielińskim, którego był asystentem w Arce Gdynia. Zapewne wielu fachowców uzna ten debiut za wejście smoka, mnie natomiast skojarzyło się to z tekstem Adama Sikorskiego w kultowym utworze Budki Suflera „Jest taki samotny dom”, w którym Krzysztof Cugowski głosem jak dzwon śpiewał „A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój”.

Dobre wrażenie pozostawiła po sobie Jagiellonia Białystok, która odwróciła losy spotkania z Radomiakiem. Nie tylko zniwelowała dwubramkowe manko, ale zdołała przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Na szczególne słowa uznania zasłużył niespełna 20-letni obrońca „Żubrów”, Dominik Marczuk, który przy każdym trafieniu swojej drużyny miał asystę. Po jego akcjach większość jego przeciwników wyglądała jak wcielenie rozpaczy.

Wprawdzie o Śląsku Wrocław piszemy w innym miejscu („Wydarzenie kolejki”), ale trudno zbyć milczeniem piąte zwycięstwo z rzędu tego zespołu. Sztuką jest bowiem wygrać mecz, w którym zespół spisywał się przeciętnie, albo słabo. Wystarczył kwadrans dobrej gry, by zainkasować komplet punktów. Zespół z Oporowskiej może nie gra zbyt widowiskowo, ale za to do bólu skutecznie. Trzeba sobie jednak uczciwie powiedzieć, że bez Erika Exposito w składzie byłby tak atrakcyjny, jak nie przymierzając Mona Lisa z obrazu Leonarda da Vinci bez swojego tajemniczego uśmiechu.


Czytaj także:


„Szeryf” Damian Sylwestrzak, który zagrał główną rolę w westernie w Gliwicach, długo nie pozwoli o sobie zapomnieć. Nie wiem, czy jego ulubionymi kolorami są żółty i czerwony, ale wiele wskazuje na to, że tak właśnie jest. Wrocławski arbiter postanowił w nim przerzedzić nieco szeregi ekipy z Łazienkowskiej. Nie tylko odesłał do szatni Portugalczyka Josuego, ale na nerwy działały mu również osoby oglądające spektakl z perspektywy ławki rezerwowych. Na trybuny został odesłany asystent trenera legionistów Kosty Runjaicia, Przemysław Małecki, a potem jego śladem podążył kierownik drużyny, Konrad Paśniewski.

Obrońca mistrzowskiego tytułu, Raków Częstochowa, z wielkim trudem powiększył swój dorobek punktowy. Mogę się tylko domyślać, z jaką żarliwością i bogactwem określeń przeklinali piłkarze ŁKS-u, którzy na własne życzenie wyjechali do domu z pustymi rękami. Niektórzy z nich drżeli jak kangurzyca po napadzie kieszonkowca.


Na zdjęciu: Trener Daniel Myśliwiec (drugi z prawej) udanie rozpoczął swoją misję w Widzewie Łódź.
Fot. Artur Kraszewski/PressFocus