Stary znajomy

Raków może dzisiaj zrobić kolejny krok w stronę mistrzostwa Polski.


Częstochowianie jadą do Legnicy z lekkim niepokojem. Miedź jest w dramatycznej sytuacji w lidze. Porażka na własnym stadionie z aktualnym liderem ekstraklasy niby powinna być wpisana w rejestr. Jeżeli jednak do niej dojdzie, to legniczanie praktycznie pożegnają się z ligą. Stąd Miedź będzie zmotywowana i chętna, by pokonać Raków. W dodatku szkoleniowiec ostatniej drużyny ekstraklasy, Grzegorz Mokry, ma w swoim zespole człowieka, który jak mało kto wie, jak działa zespół z Limanowskiego i będzie w stanie mu pomóc.

Niemiłe pożegnanie?

Mowa oczywiście o Andrzeju Niewulisie. To postać niezwykle ważna w najnowszej historii Rakowa. Kapitan zespołu, który przeszedł z nim daleką drogę. Grał w Częstochowie praktycznie w całej „erze” Marka Papszuna. Był przez długi czas czołowym stoperem zespołu, który zawsze dawał z siebie wszystko na murawie. Problem w tym, że to nie wystarczyło by zostać w Rakowie na kolejne lata. Zimą Niewulisowi podziękowano za współpracę.

Kapitan w ostatnich latach miał sporo problemów ze zdrowiem. Kluczowe były kłopoty z kolanem. Nie miał więc większych szans, by wywalczyć sobie miejsce w pierwszym składzie. Jednak zawodnik z takim doświadczeniem, po tylu przeżyciach w klubie byłby na pewno cennym wzmocnieniem choćby ławki rezerwowych, co zresztą obecnie by się przydało przy kontuzji Milana Rundicia. Niewulis nie dostał jednak tej szansy. Sam w jednym z wywiadów żałował, że nie dostał możliwości walki o skład. Bardziej bolesny był brak możliwości pożegnania się z kibicami. Takiej okazji być może nie będzie mieć, jeśli „miedzianka” spadnie z ligi. Dlatego będzie chciał jej pomóc w odniesieniu zwycięstwa.

Prawda jest jednak taka, że częstochowianie idą do przodu. Aktualny lider ekstraklasy nie patrzy wstecz. Sztab szkoleniowy nie ma żadnych sentymentów i decyduje się na wybór optymalnej kadry. Między innymi było to widoczne po awansie do ekstraklasy, gdy zespół opuścił inny były kapitan, Rafał Figiel. Niewulis był kolejną „ofiarą” rozwoju. Ten sam los spotkał w obecnym sezonie Igora Sapałę, a niedługo zapewne Tomasza Petraszka, który nadal nie przedłużył kontraktu z częstochowianami.

Punkty wręcz obowiązkiem

Teraz jednak nikt przy Limanowskiego nie zajmuje się tematem kontraktów i odejść. Wszyscy skupieni są na walce o mistrzostwo Polski. Wspomniany Petraszek, o ile zdrowie mu pozwoli, wystąpi w pierwszym składzie. Na pozostałych pozycjach raczej nie można spodziewać się rewolucji. Ciekawie będzie wyglądać obsada lewego wahadła. Na początku tygodnia pojawiła się informacja, że do Legii Warszawa po sezonie trafi Patryk Kun, co zostało potwierdzone w środę, feralny dzień patrząc na to, że wtedy także poinformowano, że trener Papszun opuści klub. Tak więc niewykluczone, że „Kunik” ponownie usiądzie na ławce rezerwowych.

Podstawowym wahadłowym jest Jean Carlos Silva. Brazylijczyk był kontraktowany w Rakowie, by być rezerwowym dla Frana Tudora. Radzi sobie jednak na lewej flance na tyle dobrze, że wielce prawdopodobne, że to on zostanie nowym podstawowym zawodnikiem wahadłowym, choć jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że nadal będzie nim Kun. Raków więc, głównie po sezonie, czeka kilka zmian. Teraz jednak kluczowa jest walka o kolejne ligowe zwycięstwo.

Częstochowianie do końca sezonu rozegrają jeszcze siedem spotkań. Muszą wygrać co najmniej cztery – trzy w lidze (choć potrzebny jest też remis) i finał Pucharu Polski. Te oczekiwania są oczywiście jedynie w przypadku, jeżeli Legia nie będzie tracić „oczek” w lidze. W innym przypadku może wystarczyć mniej punktów. Sztab szkoleniowy częstochowian musi pilnować swoich zawodników, aby nie stracili koncentracji, szczególnie w starciu ze słabszym rywalem. Jeżeli się to uda, to dzisiaj Raków może dopisać do swojego konta kolejne oczka.


Na zdjęciu: Andrzej Niewulis po raz pierwszy zagra przeciwko Rakowowi od momentu zmiany klubu.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus